· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Po zakończeniu pierwszego sezonu niektórzy zweryfikowali swoje poglądy na temat ligi i z podkulonym ogonem przepraszali i prosili o drugą szansę. Do takich osób zaliczali się After, Barti czy Piter1998. Do rywalizacji zdecydowali się powrócić także Sorontar, oraz niespodziewanie WoGX. Powrót zaliczył również Muerte19991, który w pierwszym sezonie wziął udział zaledwie w jednym wyścigu i był jedynym, który w tej premierowej kampanii nie zdobył choćby punktu. W połączeniu z kierowcami, którzy zostali po pierwszym sezonie, stawka liczyła piętnastu kierowców. Jak wspominaliśmy w poprzednich odsłonach pamiętnych wyścigów, nie dopuszczono do rozgrywek Kimiego Raikkonena, gdy ujawniło się, kim jest. Jedyny wakat pozostał w Mercedesie z roku 2012, który wybrał Adve. Szymusso i Kubusa96 przeszli do BMW Sauber, wybierając auto z 2009 roku, co spotkało się z dużym niezrozumieniem innych, którzy uważali ten bolid za brzydki. Markovsky i Tarask połączyli siły, mając dość zespołowej dominacji braci, oraz mając dobre relacje między sobą i wybrali ekipę Prosta, a samochód - z 2001 roku. Z tego samego roku mogliśmy zobaczyć bolid Jordana, do którego przeszedł TiDiEj077, a dołączył do niego Sorontar. Także z 2001 roku mieliśmy auto Arrowsa a sił w jednej ekipie postanowili spróbować After i Piter1998. Do Ferrari z 2015 roku dołączyli Muerte19991, czyli wielki fan Raikkonena (tego prawdziwego), a obok niego pojawił się WoGX. Dobrze dogadujący się wtedy Barti i Kiroshima dołączyli do Spykera, który istniał w 2007 roku. Ostatnią parę utworzyli Kamillo99 i Extremento, którzy dołączyli do Renault. Ta ekipa wystawiła auto z 2006 roku. Ostatecznie i Adve znalazł zespołowego kolegę - na testach przedsezonowych pojawił się Sensei, człowiek z Ukrainy. Nie prezentował fantastycznego tempa, ale nie przeszkodziło mu to w dołączeniu do Mercedesa. Każdy z zawodników wybrał także numer startowy, który pozostał już z nimi w tej lidze na zawsze. To właśnie wtedy Kubusa96 wybrał ,,11", TiDiEj vel Patrique - ,,21", Markovsky - ,,16", Tarask - ,,13". Ciekawił wybór Aftera - wydawało się, że jako fan Maxa Verstappena zdecyduje się na jego liczbę, tymczasem on wybrał ,,14". Parę sezonów później trochę żałował, bo bardziej miał ochotę na właśnie ,,33", no ale nic zrobić nie mógł. Szymusso wybrał ,,10", ale wtedy miał prawo jako mistrz ligi jeździć z numerem pierwszym i z tego prawa też skorzystał. Co ciekawe - nie było żadnych awantur o numery, każdy dostał taki, jaki wymienił na pierwszym miejscu. Ponadto ExtremeF1, idąc tropem F1 i przychylając się do prośby graczy - zastrzegła numer ,,17" na cześć Julesa Bianchiego i do dziś z tego numeru nie można korzystać.
Przerwa między sezonami praktycznie nie istniała. Każdy chciał się ścigać, toteż nie przeszkadzało nikomu, że rywalizacja zostanie wznowiona dość szybko. Dodajmy, że 2 tygodnie po zakończeniu I sezonu odbył się I turniej ligowy. Zorganizowano go na modzie F1 2002, a rywalizowano na fikcyjnym torze F1 Total Circuit. To obiekt, który po prostu łączy w sobie elementy kilkunastu torów z całego świata, między innymi Monzy, Monako, czy Szanghaju. Zgłosiło się do niego 16 osób, które zostały podzielone na dwie grupy po ośmiu graczy. Tak wyglądały półfinały, do finału, rozgrywanego 3 dni później na tym samym torze, awansować miało po czterech kierowców z każdej grupy. Kwalifikacje trwały 10 minut, wyścig - 5 okrążeń. Ostatecznie w półfinałach 4 osoby nie pojechały, w finale - jedna, a włączone na turniej awarie mechaniczne i specyfika toru sprawiła, że sypnęło niespodziankami. Wygrał Barti, przed Sorontarem i Extremento, którzy nawiasem mówiąc, byli braćmi, o czym nie każdy wiedział. Markovsky'emu szansę na triumf odebrała awaria silnika na ostatnich metrach, Kubusa i Szymusso zderzyli się przez problem z hamulcami tego pierwszego. Zresztą, przez cały turniej działy się cyrki. Przykładowo - w pierwszym półfinale Tarask nie mógł wystartować przez problem z kierownicą, Kamillo99 chciał się z niego ponabijać i wcisnął klawisz ESC, gdy stał na polach startowych, a w F1 2002 takie coś oznaczało wycofanie się z wyścigu. Tym samym - zrobił jeszcze większą głupotę. W drugim półifnale natomiast - było pięć osób i wszyscy solidarnie popełnili falstart, gdyż zmyliły ich światła. Jedno można powiedzieć z całą pewnością - to były niezwykle zwariowane zmagania. Kiedy już natomiast turniejowe emocje opadły, zawodnicy odbyli trzydniowe testy na torze pod Barceloną. Dominował tam TiDiEj, który okazał się najlepszy w każdej sesji. Mocne tempo sygnalizowali także zawodnicy Prosta, za to bracia z BMW narzekali na trudności ze zrozumieniem nowego moda. Zapowiadało się także na to, że namieszać może Sorontar, z kolei pozostali zawodnicy mieli nieco mniejsze straty do czołówki, ale raczej zapowiadano im walkę za plecami Jordana, Prosta i BMW. W tej grupie znajdowali się Barti, Adve, After i Kamillo, nieco większe straty mieli Piter, WoGX, czy Extremento. Kalendarz na II sezon ustawiono na podobnych zasadach, co w poprzednim - 12 torów z kalendarza F1 na sezon 2016 i sześć spoza niego, przy czym - wśród tej dwunastki wybierano przede wszystkim tory, których nie było w pierwszym sezonie. Tak w kalendarzu znalazły się Red Bull Ring, Baku, Austin, Interlagos, czy Monako. Do tego dolosowano trzy tory, które były w pierwszym sezonie. Los wybrał Spa, Hungaroring i Albert Park. Dwa ostatnie - poszły na sam początek, a inauguracja znów przypadła Australii.
Faworyci
W związku ze świetną dyspozycją na testach, za głównego kandydata do triumfu uchodził TiDiEj, który nie ukrywał swoich wielkich aspiracji. Należało się jednak spodziewać, że zadanie mocno utrudnią mu Markovsky i Tarask, o których wiadomo było, że najlepszą dyspozycję zawsze zostawiają na właściwą rywalizacje, a też przecież - podczas testów ich strata była niewielka do kierowcy Jordana. Znak zapytania stał przy duecie braterskim, szczególnie przy Szymussie, który nie do końca był zadowolony ze swojego zrozumienia z modem, ale to jednak był mistrz ligi, więc - liczono się z tym, że może odpalić. Kubusa raczej nie był typowany na walkę o sam szczyt, gdyż pamiętano jego drugą połowę sezonu pierwszego, gdzie raczej już odstawał od wymienionej wyżej czwórki. Z drugiej strony - podczas testów nie miał aż tak dużych strat. Spodziewano się natomiast, że o podium może powalczyć Sorontar. Już w pierwszym sezonie ten kierowca w pojedynczych wyścigach pokazywał, że może straszyć najlepszych, a wyglądało na to, że nowy mod jeszcze bardziej mu pasował. Ponadto - można było odnieść wrażenie, że bardzo dobrze rozumie się z TiDiEjem, panowie wymieniali się swoimi spostrzeżeniami na temat ustawień bolidu, co na pewno im pomagało. Pozostałym raczej nie wróżono możliwości walki o czołowe miejsce, lecz starcie o punkty. Na pierwszy plan wybijali się Barti i Kamillo, niewiadomą był After, wszak miał przerwę od jazdy, a też w testach nie uczestniczył jakoś nadmiernie. Niemniej jednak - zapowiadało się na bardzo ciekawą walkę zarówno w ścisłej czołówce, jak i za jej plecami, gdyż - jak już wspomniano - różnice nieco się zatarły.
Wyścig
Trening znów przebiegł pod dyktando TiDiEja, który okazał się najlepszy. Nadal jednak nie mógł spać spokojnie, gdyż jego przewaga to było raptem niespełna 0,2 sekundy nad Taraskiem. Z jednej strony ktoś mógł powiedzieć, że na takim torze jak ten w Melbourne to wcale nie jest tak mało, co jest trochę prawdą. Z drugiej - można się było spodziewać, że to nie będzie koniec starań ze strony innych kierowców, by w końcu utrzeć nosa zawodnikowi z Radlina. Zaskoczył Kubusa, który potrafił wykręcić trzeci wynik, ze stratą niespełna 0,1 sekundy do Taraska. Wściekły po sesji był Markovsky, który był dopiero piąty i nie potrafił skleić okrążenia, co nieco przypominało jego problemy z końcówki pierwszego sezonu. Na sesji nie pojawili się Szymusso i Sorontar, więc nie było jasne, jaka jest ich dyspozycja. Blisko siebie byli Barti i Kamillo, za nimi After, który miał sporą stratę, a jednocześnie - jego przewaga nad pozostałymi była równie duża. Wyglądało na to, że powalczyć ze sobą powinni Piter i WoGX, a także Kiroshima z Senseiem. Następnego dnia na torze był widok, jakiego jeszcze nie było - 16 osób. W inauguracyjnym wyścigu udział chcieli wziąć wszyscy zgłoszeni zawodnicy. Zaczęło się od kwalifikacji, gdzie doszło do pierwszej kary - Kamillo po raz kolejny pokazał, że lubi sobie ponaginać limity toru i tylko dzięki ścięciu uzyskał czas, dający awans do Q2. Po anulowaniu czasu dostał się tam After, który wyglądał dużo lepiej, niż na treningu. Ponadto awans wywalczyli ci, po których można się było tego spodziewać, czyli - duety BMW, Prosta i Jordana, a do tego Barti. Najlepszy w pierwszej części był Markovsky, który postanowił pokazać, na co go naprawdę stać. W grupie, która nie uzyskała awansu, blisko Kamila byli Adve i Extremento, natomiast kierowcy Ferrari oraz Piter - walczyli między sobą o dwunastą pozycję. Z kolei w starciu na samym dole Sensei pokonał Kiroshimę. Potem nastąpiła walka o Pole Position. Wielu kierowców nie posklejało swojego okrążenia, zrobił to tylko Tarask, który w ten sposób wygrał czasówkę po raz piąty z rzędu, co nadal jest rekordem ligi, który został jedynie wyrównany. Pierwsza linia była cała na niebiesko, bo Markovsky okazał się lepszy od TiDiEja, ale obaj czuli niedosyt. Jeszcze bardziej wkurzony był Kubusa, który popsuł trzeci sektor i zamiast pierwszej linii, miał dopiero szóste pole, bo przegrał z Szymussem, który nadal nie był najlepszą wersją siebie, oraz Sorontarem. W walce o siódme miejsce Barti pokonał Aftera.
Warto w tym miejscu wspomnieć, że przed tym sezonem zmodyfikowano twarde opony w taki sposób, by można było ich używać. W założeniu miały być wolniejsze o około 0,8 sekundy okrążenie od miękkich gum, ale za to ich żywotność miała być dość sporo dłuższa, co dawało nowe możliwości strategiczne. Problem w tym, że chyba jednak ta różnica w czasach była mniejsza, za to w wytrzymałości - dużo większa niż się spodziewano. W efekcie kierowcy chętnie spoglądali w kierunku twardych opon i tak zrobił chociażby Tarask. Tu warto dodać, że nie istniał obowiązek startu na oponach z kwalifikacji, czy użycia dwóch typów mieszanek, gdyż w F1 Challenge nie było to po prostu sprawdzalne. W każdym razie - możliwości zrobiło się więcej, a wyścig zapowiadał się na niezwykle interesujący. Na starcie nie wydarzyły się żadne dziwne rzeczy, za to działo się już w trzecim zakręcie, gdzie doszło do rzeczy niebywałej - kolizji między Szymussem, a Kubusą, który miał świetny start. Młodszy uderzył w tył starszego, choć z perspektywy mistrza ligi był to strzał z powietrza. Dla Kubusy to jednak nie było pocieszenie - został bez tylnego zawieszenia, co oznaczało pit-stop długości 40 sekund. Podobny los spotkał Aftera, tyle że kierowca Arrowsa zrobił sobie kuku sam. Dosłownie chwilę przejechał za to Muerte, który miał potężne problemy techniczne. Za plecami Taraska TiDiEj uporał się z Markovskym i obaj panowie przystąpili do walki. Działo się to z korzyścią dla Taraska, który mimo twardej mieszanki nie tracił przewagi nad rywalami. Potem kolejny zawodnik stracił tylny spojler - był to Adve, w którego wpakował się Kiroshima. Trzy urwane tyły na samym początku pierwszego wyścigu sezonu pokazały, że margines błędu w przypadku kolizji spadł do absolutnego minimum, na co chyba zawodnicy nie byli przygotowani. Adve do boksu nie zdążył dojechać - jadąc bez zawieszenia stracił panowie nad bolidem i urwał koło - koniec wyścigu. Chwilę potem z rywalizacji odpadł także Sensei, który nie radził sobie. Niestety, kwestie techniczne nadal dominowały w tym wyścigu. W wyniku uderzenia w bolid-widmo skrzydło na prostej startowej stracił Sorontar. W ten sposób kierowca Jordana stracił szansę na walkę z Szymussem. Wkrótce potem odpadł także Piter, a potem - Extremento, którego skasował WoGX. Problemy omijały za to Bartiego, który pewnie jechał na szóstej pozycji.
Na szczęście, nie brakowało też w tym wyścigu fajnych elementów. Ciekawą walkę stoczyli Kubusa i After, skończyła się wygraną kierowcy BMW. Obaj mieli trochę szczęścia w nieszczęściu, że odpadło aż pięciu kierowców - dzięki temu mogli ten wyścig skończyć w punktach, bo Kiroshima nie za bardzo sobie radził i podróżował na jedenastej pozycji. Markovsky z kolei zdołał wyprzedzić TiDiEj, ale obaj jechali cały czas blisko siebie. Niezagrożony natomiast był Tarask, który świetnie czuł się w Melbourne i korzystał z tego, że miał pusty tor. W efekcie coraz realniejsza stawała się wizja drugiej ligowej wygranej późniejszego mistrza. Potem mogliśmy obserwować pojedynek dwóch najlepszych pierwszego sezonu, których rywalizacja elektryzowała. Wszystko przez to, że Markovsky był na postoju i wyjechał za Szymussem. Przez dwa okrążenia ten drugi świetnie się bronił, ale wicemistrzowi pierwszego sezonu nie zabrakło determinacji i w końcu wyprzedził rywala. Gra bowiem toczyła się o drugie miejsce - TiDiEj miał jeszcze w perspektywie kolejny pit-stop. Gdy już go odbył, miał do Markovsky'ego pewną stratę. Odrobił ją, ale potem, choć robił co mógł, to już nie wyprzedził rywala. Dublet Prosta stał się faktem. Na świetnym piątym miejscu wyścig skończył Barti. A to dlatego, że Sorontar uderzył w Kubusę przy dublowaniu i urwał sobie skrzydło. Sam kierowca BMW razem z Afterem kończyli wyścig tak, jak go zaczęli, czyli... bez tylnego zawieszenia. After pozbawił się go sam, Kubusie - pomógł Kamillo, który w ten nielegalny sposób wyprzedził rywala. Jednak dostał już po zawodach karę czasową i ósme miejsce wróciło do założyciela ligi, zaś After dojechał dziesiąty. Na siódmym miejscu skończył WoGX, czym miał powody do zadowolenia, wszak miał długą przerwę od jazdy. Cieniem jednak na jego występie kładła się kolizja z Extremento.
Po wyścigu
Gdy zmagania dobiegły końca, atmosfera była raczej typowa po tego typu wyścigach - ci, którym dobrze poszło byli zadowoleni, ci, którzy mieli przygody byli wkurzeni. Owszem, duża liczba kolizji, związanych z tym urwanych tylnych skrzydeł, oraz problemy techniczne były nieco niepokojące, ale raczej nie było większych obaw. Starano się to tłumaczyć początkiem sezonu, tym, że wyścig w Australii w pierwszym sezonie też miał swoje historie, a później było już lepiej. Z kolei rozwiązaniem na dość dużą zniszczalność bolidów miało być zmniejszenie wskaźnika, który przed sezonem podniesiono do 35%. To i tak wydawało się niedużo, jednak niedopatrzenie przy powstawaniu moda sprawiło, że większe uderzenie mogło mieć katastrofalne skutki. Liczono jednak na to, że z upływem czasu sytuacja się ustabilizuje. Mając w pamięci poprzednią kampanię, z optymizmem zapatrywano się na przyszłość i już następnego dnia ci, którzy byli rozczarowani po wyścigu chcieli rywalizować dalej. Kary przyznano, tak więc dyskusja była zamknięta. Tylko z Senseiem kontakt się urwał. Nie wiemy, czy zawodnikowi z Ukrainy liga się nie spodobała, czy doświadczył czegoś nieprzyjemnego w tym wyścigu. Po prostu - uciekł z serwera i tyle go widzieliśmy. Szkoda, bo w trakcie testów i przed wyścigiem jakiś tam z nim kontakt mieliśmy. Wiadomo, było to utrudnione przez to, że był obcokrajowcem, ale jednak jakoś się z nim dogadywaliśmy, też przecież duża część ligowiczów zna angielski. Z drugiej strony - gdy się nie mówi jednym językiem, trudno pewne rzeczy zrozumieć, a jak wiadomo - nasza społeczność ma trochę swój świat i swoją specyfikę. Możemy sobie więc wyobrazić, że na dłuższą metę faktycznie trudno byłoby Senseiowi w tej grupie funkcjonować. Wszystko trzeba by było bowiem tłumaczyć, a przecież choćby nasza ligowa strona funkcjonuje tylko w języku polskim. Niemniej jednak - szkoda, że tak się to skończyło, dobrze byłoby chociaż wiedzieć, dlaczego zdecydował się zrezygnować. Jakkolwiek byśmy na to nie spojrzeli - był i prawdopodobnie pozostanie jedynym w historii ligi obcokrajowcem. Pół żartem możemy powiedzieć, że dzięki niemu liga stała się międzynarodowa.
Warto zauważyć, że wyścig rozpoczynający drugi sezon nie przyniósł takich zaskoczeń, jak miało to miejsce w GP Australii sezonu poprzedniego. Tam - dublet Matifa6124 i Luisa Garcii na który chyba nikt by nie postawił. Tutaj z kolei Tarask przed Markovskym, czego należało się już spodziewać, choć chyba bardziej spodziewano się, że może im przeszkodzić TiDiEj. Zawodnik z Radlina wygrywał wszystkie sesje aż do kwalifikacji, kiedy to w pierwszej części wyjechał na twardej mieszance, ale miał problem ze sklejeniem szybkiego okrążenia i być może to go rozregulowało. Oczywiście trzecie miejsce nadal było bardzo dobrym rezultatem, niemniej - jakiś niedosyt w kierowcy Jordana zapewne był, tym bardziej, że w końcówce mógł powalczyć z Markovskym, ale ostatecznie nie udało mu się tego starcia wygrać. Z perspektywy czasu wydaje się, że TiDiEj przygotował swoją formę za wcześnie. Gdy sięgamy pamięcią, zawsze Markovsky czy Tarask rozkręcali się z wyścigu na wyścig i to zaczęło się objawiać później, właśnie w trakcie drugiego sezonu. A taki początek tylko ich bardziej nakręcił. Tym bardziej, że w Proście panowała mobilizacja i niechęć do kierowców BMW, która na początku była jeszcze ukrywana, gdyż świeżo w pamięci były jeszcze wydarzenia z końcówki pierwszego sezonu i nie działo się nic złego. Być może też dlatego, że początek sezonu dla braci nie był pomyślny - Kubusa zmagał się z przygodami i miał problemy ze sklejaniem okrążeń, Szymusso natomiast - był równy jak to on, tyle że brakowało mu odrobiny prędkości i szukał ciągle możliwości poprawy. Wkrótce jednak miały pojawić się znów tarcia, które w pewnym momencie eskalowały do niebywałego poziomu. O tym dlaczego tak się stało - w następnie odsłonie naszych wspominek. Krótko jeszcze o pozostałych - być może nastroje nie były takie tragiczne po pierwszym wyścigu ze względu na to, że tył stawki był nieco bliżej czołówki, choć oczywiście nadal dość daleko, niemniej - okazało się, że przy dobrych wiatrach mogą osiągnąć naprawdę świetny wynik. Do tego między poszczególnymi zawodnikami różnice zrobiły się dość małe, tak więc była nadzieja, że zobaczymy dużo walki, a przy okazji - były szanse na sprawienie niespodzianki.
Patrząc na to, jakim sukcesem wtedy było to, by mieć na wyścigu 16 osób i że długo było to nie do powtórzenia, można się uśmiechnąć pod nosem i powiedzieć ,,kiedyś to było". Zauważmy przy tym, że w tamtym wyścigu do mety dojechało ,,tylko" 11 zawodników, czyli - aż pięciu odpadło. Takie kiedyś były czasy. Obecnie raczej widzimy, że na metę przyjeżdża znaczna część zawodników, którzy startują, a odpadnięcia więcej niż dwóch stały się rzadkością. Wynika to też ze zmiany podejścia - wcześniej wielu bardzo szybko się poddawało, gdy im nie szło i ich zdaniem dalsza jazda nie miała sensu. Z upływem sezonów, miesięcy i lat zawodnicy zaczęli dużo większą uwagę zwracać na to, że czasem wystarczy jedna chwila by z jedenastego miejsca zrobiło się dziesiąte. O tym na pewno także będzie jeszcze okazja poprzypominać. To wszystko, jeśli idzie o tę odsłonę ,,Pamiętnych wyścigów ExtremeF1". Mam nadzieję, że ten tekst podobał Wam się i dobrze się go czytało. Serdecznie zapraszam do dalszego śledzenia strony, gdyż będą powstawać kolejne tego typu artykuły. Przybliżymy tym, którzy znają historię ligi tylko z opowieści, dlaczego II sezon zakończył się przedwcześnie i czy to faktycznie było konieczne. Zachęcam przy tym oczywiście do dalszej wspólnej rywalizacji z nami w aktualnie trwającym sezonie. Poniżej - wyniki GP Australii, które rozpoczęło drugą kampanię ExtremeF1. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum