· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Po GP Kanady, zgodnie z zapowiedzią, Markovsky udał się na wakacje, jednak - jak już zdążyliśmy wspomnieć w poprzednim newsie z tej serii - zdążył nabrać dystansu do wszystkiego, podobnie jak Kubusa96 i obaj panowie się pogodzili. W efekcie - kierowca Renault wrócił do rywalizacji od GP Niemiec, czyli przedostatniej rundy sezonu, a i podejście do ligi się zmieniło. Być może wpływ na to miał fakt, że mimo wyjazdu, Markovsky nadal pozostawał liderem klasyfikacji generalnej. Bracia z Red Bulla zaczęli mieć bowiem poważne problemy techniczne. W ich efekcie - nie ukończyli wyścigu w Singapurze, gdzie pewnie jechali po dublet, a potem jeszcze zostali niemal na starcie wyrzuceni z serwera w Niemczech, a tam Kubusa wywalczył Pole Position tuż przed Szymussem. Z kolei w Japonii marzący o tytule mistrz z pierwszego sezonu miał pecha, dodatkowo - jechał na dwa pit-stopy i to sprawiło, że zajął dopiero piąte miejsce. Świetne tempo na torze Fuji miał jego starszy brat, ale też miał dwie wizyty u mechaników i musiał zadowolić się trzecią lokatą, bo wygrywali ci, którzy byli w stanie jechać tylko na jeden postój. Pierwszy triumf na rFactorze odniósł Patryk Kręgiel, wyprzedzając Taraska, w Singapurze zaś - to Tarask był przed kierowcą Ferrari, a pierwsze w karierze podium wywalczył Barti. Tarask zatem odrobił dużo punktów, ale jednak nadal tracił do Markovsky'ego 12 ,,oczek". Szymusso z kolei miał 18 punktów mniej od kierowcy Renault. Sytuacja stała się zatem arcyciekawa, ale gdy kierowcy Red Bulla, którzy świetnie radzili sobie na Hockenheimringu odpadli, to Markovsky musiał po prostu kontrolować Taraska i to się udało. W efekcie powiększył przed ostatnim wyścigiem przewagę do 19 punktów, a Szymusso wypadł z gry. Z kolei na czwarte miejsce w generalce przesunął się już po Japonii Kręgiel, wyprzedzając Kubusę, a w Niemczech powiększając tą różnicę do 13 punktów. Po szóste miejsce pewnie zmierzał Barti, zaś teoretycznie o siódmą lokatę walczyli Sorontar i Kamillo99. Szanse tego drugiego wzrosły po wyścigu na Hockenheimringu, gdzie zajął 4. miejsce, a kierowcy McLarena nie było, wcześniej jednak to właśnie Sorontar regularnie łapał bardzo solidne punkty. Na pozostałych miejscach natomiast emocji już nie było. Regularnie punktował MikruseK, od Niemiec do rywalizacji wrócił After, a przez ligę przemknęły także ,,komety" w osobach Mara122 (występ w Singapurze) i xCalpera (dwa występy), który mimo krótkiego stażu zdążył mocno zrazić do siebie całą ligę swoim aroganckim i wręcz chamskim zachowaniem. Punkt w Niemczech udało się wywalczyć natomiast Kiroshimie, który pojechał całkiem niezły wyścig.
Faworyci
Na wyścig w Polsce ligowicze czekali w różnych nastrojach. Jedni cieszyli się, że finał jest w naszym kraju i całkiem dobrze czuli się na torze w Miedzianej Górze. Drugim z kolei ten tor nie przypadł do gustu, mając w pamięci dość przeciętne odwzorowanie na F1 Challenge. Zdziwili się więc mocno, gdy wersja na rFactora była niby ta sama, a jednak inna. Zawodnicy mogli poczuć dość wyraźną różnicę poziomów między tak zwaną sekcją leśną, a pozostałymi częściami toru. W efekcie stał się on dużo większym wyzwaniem, niż rok wcześniej, gdy kończył się pierwszy sezon, jeszcze na innej platformie, łatwiej było także o błąd. To jednak spodobało się kierowcom, co najlepiej pokazuje dość osobliwa wypowiedź Kamila przed tym GP: ,,Z początku tor nie wydawał mi się za fajny ale jednak jest fajny". Tyle, ani grama słowa więcej. Większość raczej spodziewała się, że Markovsky dopnie swego i wygra mistrzostwo. Sam kierowca Renault starał się być może ściągać z siebie presję i podkreślał, że nie myśli o wyniku, tylko o równej jeździe, co miało niebagatelne znaczenie. Zresztą - do tytułu wystarczyło mu siódme miejsce, więc nie musiał szaleć. Zresztą - Taraska urządzała wyłącznie wygrana, z czym jednak należało się liczyć, bo w pierwszym sezonie miał świetne tempo. Jednak tym razem, na innej platformie, nie był tak rewelacyjny. Udanie sezon chciał zakończyć Red Bull, choć ich pozycje w generalce były raczej ustawione, trudno sobie było wyobrazić, że Kubusa wyprzedzi Patryka. Ta piątka w końcówce sezonu nieco uciekła reszcie. Barti po podium w Singapurze nieco spuścił z tonu i nie spodziewano się po nim fajerwerków. Niewiadomą był McLaren. Sorontar miał nieco mniej czasu i przystępował do tego GP po wyścigu przerwy, zaś After wciąż jechał co najwyżej solidnie, zupełnie nie błyszcząc. Świetnie w Niemczech pojechał Extremento, ale poza tym nie prezentował niczego wielkiego, aczkolwiek należało się spodziewać, że będzie zmotywowany, wszak poprzednie GP Polski było dla niego rozczarowaniem. Jak się później okazało, tylko ta dziesiątka (TOP10 generalki zresztą) przystąpiła do ostatnich zmagań sezonu. W zasadzie udział wziąć mogli jeszcze tylko MikruseK i Kiroshima, ale nie byli obecni.
Wyścig
W treningu wzięło udział ośmiu kierowców - nie było tylko Kubusy i Aftera. Na początku kierowcy Ferrari postanowili sprawdzać tempo kwalifikacyjne i przewodzili stawce z dość dużą przewagą, natomiast Szymusso i Markovsky przygotowywali się bardziej pod kątem wyścigu. Dopiero w drugiej części sesji przyspieszyli, a szczególnie zrobił to kierowca Red Bulla, który rozkręcał się z kółka na kółko i poprzestał dopiero wtedy, gdy wypracował sobie ponad 0,2 sekundy przewagi nad Kręglem, którego z drugiej pozycji nikt już nie zrzucił. Markovsky i Tarask nie mogli jakoś wstrzelić się w tor i nie zeszli poniżej 1:11. O ile jednak kierowcy Renault wielkiej krzywdy to nie robiło, tak jakiekolwiek perspektywy walki o mistrzostwo oddalały się od zawodnika Saubera. Barti był pół sekundy za nimi, pokonując Kamila, słabo pojechali natomiast Sorontar i Extremento. Bardzo ciekawie z kolei było następnego dnia podczas kwalifikacji. Markovsky przygotował się doskonale, jak zwykle zresztą i pojechał na poziomie takim, jak Szymusso w treningu. Kierowca Red Bulla nie mógł z kolei zupełnie skleić okrążenia, dopiero w ostatniej chwili udało mu się pojechać naprawdę dobrze i zająć pierwszą linię obok bolidu Renault. Dobrą robotę zrobili Kręgiel i Kubusa, którzy zaciekle walczyli o trzecie miejsce, ostatecznie wszystko skończyło się na korzyść kierowcy Ferrari. Nie zadowolony ze swojej dyspozycji mógł być Tarask, który wywalczył raptem piąte miejsce. Barti okazał się szybszy od Sorontara i Kamila, ale wszyscy znajdowali się dość blisko. Natomiast daleko za pozostałymi znaleźli się After i Extremento. Obaj tracili ponad dwie sekundy do lidera, podczas gdy pozostali mieścili się w jednej sekundzie, co zwiastowało bardzo ciekawe zawody.
Jak wiadomo, Tor Kielce w pierwszym zakręcie prowadzi na drogę krajową numer 74, gdzie osiąga się dość wysokie prędkości, po czym dość mocne hamowanie do sekcji leśnej, a tam zaczyna się robić ciasno. Sprawiło to parę kłopotów w pierwszym sezonie, więc było trochę obaw. Tym razem do opóźnienia nie doszło, nikt nie musiał iść zbierać ziemniaków (może dlatego, że wyścig rozgrywano dwa tygodnie wcześniej, niż w 2016 roku). Gdy rywalizacja się zaczęła, kontynuowały się nieszczęścia Taraska, który obijał się o inne bolidy. Kamillo uderzył natomiast Bartiego. Fenomenalny rajd zaprezentował natomiast Sorontar, który wyminął tą trójkę, potem jeszcze walczących ze sobą Kubusę i Patryka. Niestety, ta spektakularna szarża zakończyła się chwilę później w lesie, bo kierowca McLarena przesadził w jednym z zakrętów i władował się w barierę z opon. Sorontar podjął jeszcze walkę i zjechał do boksu po nowe skrzydło, ale przekroczył prędkość w pit-lane i się poddał. Kamillo próbował straszyć Kubusę i nawet go na chwilę wyprzedził, ale potem za szeroko wyjechał w jednym z zakrętów. Myśliwy stał się zwierzyną, bo na kierowcę Renault zaczął polować Barti. A gdzie dwóch się bije... tam Tarask korzysta - kierowca Saubera wykorzystał walkę dwójki przed nim i w mig wyprzdził ich obu, wracając na piąte miejsce. Z tyłu stawki zostali After i Extremento, którzy wyraźnie odstawali od pozostałych i jedyne co im zostało, to podróżowanie po punkty.
Na torze zapanował spokój. Markovsky zbudował 1,5 sekundy przewagi nad Szymussem, a obaj byli sporo przed Kręglem, który zyskał bufor nad Kubusą. Do czasu, jak zaczęły zużywać się miękkie opony. Okazało się, że kierowca Ferrari nie radzi sobie na nich najlepiej, a Kubusa złapał rytm i wyczuł słabość rywala, wykorzystując to w najbardziej odpowiednim momencie. Za chwilę natomiast mieliśmy cyrk z ich udziałem. W tym wyścigu kierowcy spokojnie mogli jechać tylko na jeden pit-stop, a Kubusa i Kręgiel mieli to zrobić na tym samym kółku. Kierowca Red Bulla przestrzelił jednak dohamowanie do zjazdu i wypadł na chwilę z toru. jednak szybko tam wrócił, co rozproszyło Patryka, który się przestraszył i... obrócił, uszkadzając nieco bolid. W efekcie jego pit-stop wynosił... 4 razy dłużej, niż założyciela ligi. To samo przytrafiło się zresztą Taraskowi po tym, jak na samym początku wyścigu zaliczył kontakty z innymi autami. Tym samym Kubusa zyskał w alei serwisowej 10 sekund (a mówi się, że płaci się za błędy) i miał niemal pewne podium. Markovsky konsekwentnie budował przewagę nad Szymussem, a po pit-stopach powiększyła się do 6 sekund. Tarask znalazł się na czwartym miejscu, zaś Patryk wylądował po wszystkich perypetiach jeszcze za Bartim. Szansę na solidny wynik i awans na siódme miejsce w klasyfikacji generalnej zmarnował Kamillo, który rozbił bolid. Powód? Zimne opony po wizycie u mechaników. Kierowcy rozjechali się. Markovsky pewnie trzymał przewagę, Szymusso nie dawał się dogonić bratu, a Tarask odstawił kierowców Ferrari. Z kolei After i Extremento zostali zdublowani. I te dożynki trwałyby w Miedzianej Górze do mety, gdyby nie to, że panowie z województwa świętokrzyskiego jeżdżący czerwonymi bolidami postanowili się zabawić i powalczyć o piąte miejsce, gdyż Patryk dogonił Bartiego. Ostatecznie to zawodnik z Radlina wygrał ten pojedynek - no bo po prostu był szybszy i choć jego (wtedy) kolega z Ostrowca Świętokrzyskiego dwoił się i troił, to musiał zadowolić się szóstym miejscem na mecie.
Po wyścigu
Radość - to najlepiej opisywało nastroje, jakie towarzyszyły zawodnikom po zmaganiach w Miedzianej Górze. No może nie u wszystkich, bo Sorontar był mocno rozczarowany swoim występem, a o tym, że Kamilowi też nie poszło (on dużo łatwiej to przeżył) i zajął ostatecznie siódme miejsce w końcowej klasyfikacji, dowiedział się dopiero wiele godzin później. Przy tym nie było wiadomo, czy pozostanie on w lidze. Dodajmy na marginesie, że obaj kierowcy, którzy odpadli z wyścigu, otrzymali 100% punktów za wyścig. Reszta swobodnie ze sobą rozmawiała, ciesząc się, że udało się doprowadzić sprawy do szczęśliwego końca. Tytuł dla Markovsky'ego nie wzbudzał kontrowersji, kierowca z Górnego Śląska w przekroju całego sezonu był po prostu najlepszy. Nie zawsze miał wprawdzie przewagę nad innymi, można nawet powiedzieć, że na pojedynczych kółkach niemal na równi z czempionem byli Szymusso i Tarask. Jednak w wyścigach zawsze Markovsky potrafił zrobić coś takiego, że przechylał szalę na swoją stronę. Była to umiejętność odpowiedniego atakowania, wyczekiwania na swoją szansę, świetne dobieranie strategii, cwaniactwo, spryt. Nierzadko wygrywał niewielką różnicą, ale już wtedy doskonale wiedział co robić, by wystarczyło do triumfowania w wyścigach. Dzięki temu - tytuł trafił do niego, choć nie pojechał w czterech (!) GP. Krótko mówiąc - należało się i nikt nie mógł tego podważać. Tarask doskonale zdawał sobie z tego sprawę i nie był specjalnie rozczarowany, że nie udało mu się wygrać. Zresztą - on sam był dopiero tak naprawdę na początku swojej naprawdę fajnej przygody z simracingiem, a w chwili skończenia tamtego sezonu miał raptem 15 lat. Wszystko było przed nim, a jak to się potoczyło - wiemy. GP Polski było taką pigułką rywalizacji o mistrzostwo - Markovsky spokojnie się przygotowywał, w decydującym momencie był w najwyższej dyspozycji, kontrolował wyścig od początku do końca, podczas gdy jego konkurent męczył się. Wiadomo było, że to może być nie pierwsze mistrzostwo dla Marka, ale chyba nikt nie spodziewał się, że rozpoczyna się kilkusezonowa dominacja.
To, że udało się zakończyć sukcesem III sezon było o tyle istotne, że dla wszystkich było to pewnego rodzaju novum. Reaktywując ligę i przechodząc na rFactora, poszliśmy trochę w nieznane. Kubusa nie zarządzał ligą na tej platformie, wielu kierowców miało z nią styczność pierwszy raz i nie mieliśmy też jeszcze na temat gry takiej wiedzy, jak wcześniej. Trochę to wszystko była partyzantka, nie wszystko było dopracowane, a sam mod był dla niektórych za prosty. Z drugiej strony - właśnie tak trzeba było zacząć, a przede wszystkim chodziło przecież o zabawę. Zablokowaliśmy nieco rzeczy w setupie, żeby było nieco łatwiej, by starać się dać szansę na dobre wyniki jak największej grupie osób. Czy to nie sprawiło, że poziom ligi był niski? Nie wydaje się, zresztą, co tak właściwie oznacza, czy liga ma wysoki poziom? Niezwykłe umiejętności kierowców? Niewielkie różnice między zawodnikami? Duża liczba osób na starcie i na mecie? Czy może to, że nie ma zbyt wielu wypadków? Każdy ma swój pogląd na ten temat, a nam chodziło przecież o to, by po prostu się dobrze bawić, a przy tym - rozwijać się. I właśnie tamten sezon był preludium do tego rozwoju, co widać najlepiej po tym, gdzie doszliśmy przez te wszystkie i sezony. Na pewno będzie jeszcze okazja o tym wspomnieć. Poza tym pamiętajmy, że III sezon też był dla nas testem. Kolejna próba jej rozbicia przez oszukujące osoby, konflikt między Kubusą i Markovskym, wyzwania wobec niewłaściwych zachowań na torze... Działo się, ale wszystko udało się ustabilizować. Dzięki temu byliśmy mocniejsi i mogliśmy iść do przodu.
Ciekawostka - dzięki ostatniemu GP, trzecie miejsce w klasyfikacji konstruktorów (wygrał Red Bull, a Tarask niemal w pojedynkę dał Sauberowi drugie miejsce, choć pomogły mu punkty VillaroelaF1 aka TheNewRio) zajęło Renault, które doprowadził tam swoimi wynikami w drugiej połowie sezonu Markovsky. Z walki odpadł porzucony przez niego Williams, który musiał zadowolić się piątym miejscem, a Ferrari przegrało podium o 9,5 punktu. Łącznie w trzecim sezonie udział wzięło 21 kierowców, przy czym jednak wielu z nich pojechało maksymalnie w 4 wyścigach. Najlepiej obrazuje to wszystko sytuacja Toro Rosso - w ekipie tej jechało najwięcej zawodników, bo pięciu, a i tak zajęła ostatnie miejsce w klasyfikacji zespołowej, bo nie było stabilności, jeśli idzie o zawodników. Tak naprawdę regularnie jeździła tylko najlepsza dziesiątka tego sezonu (czyli ci, którzy pojechali w GP Polski), oraz MikruseK, który dołączył w połowie kampanii i zdołał ostatecznie zdobyć 22 punkty, co dało mu 14. miejsce w klasyfikacji. Frekwencja regularnie oscylowała w graniach 10-12 osób. Wtedy to wystarczało, bo wciąż uczyliśmy się rFactora, a bawiliśmy się w swoim gronie i to wtedy wystarczało. Wypadki z ludźmi, którzy próbowali naszą ligę zniszczyć, bądź takimi, którzy przychodzili na chwilę i szybko uciekali, zniechęcały do jakichś większych poszukiwań nowych kierowców i stwierdziliśmy, że wystarczy nam na razie to, co to jest. Tym bardziej, że do nowego sezonu szykowało się jednak łącznie 15 osób, bo Kiroshima na dobre wrócił do rywalizacji, Adve odpocząć i też szykował się do walki, Muerte19991 znów zyskał chwilowe chęci do jazdy, a powrócić postanowił także Norbi, zmieniając swoje zachowanie względem tego, co pokazał przez chwilę obecności w trzecim sezonie. Wszystko wskazywało zatem na to, że przed nami były dobre perspektywy, które zachęcały do dalszej wspólnej zabawy i motywowało do pracy. III sezon możemy uznać za udany. Zobaczyliśmy dużo ciekawej walki, nabraliśmy doświadczenia, oraz przekonania, że możemy podołać różnym wyzwaniom i jesteśmy w stanie dobrze się bawić. Wciąż chcieliśmy się poprawiać, tym samym - zrobiliśmy krok ku lepszemu. Stworzyliśmy solidne fundamenty pod przyszłość ExtremeF1. Kolejny sezon został zaplanowany już sporo wcześniej. A chcąc wykorzystać dość liczną grupę osób, która chce się bawić - odpoczynku niemal nie było. Raptem dwa tygodnie po zakończeniu zmagań w trzeciej kampanii, zaplanowano testy przed kolejną.
Łezka się w oku kręci, gdy uświadomimy sobie, ile czasu minęło już od tamtych wyścigów. Chyba nikt się nie spodziewał, że liga nadal będzie aktywna po blisko pięciu latach od tamtych wydarzeń, które właśnie zapoczątkowały tak długą i bogatą historię. Zwróćmy uwagę, że z opisywanego w tym newsie wyścigu czterech kierowców jest wciąż w lidze, dwóch było do XI sezonu, a przecież jeszcze nie pojechali Norbi, Kiroshima i MikruseK, którzy byli wtedy i są nadal. Tylu kierowców przeszło przez niemal całą historię ExtremeF1 co jest piękną sprawą. Dlatego warto wspominać i te wyścigi i przed nami - już wkrótce kolejne wspominki w ramach tej serii. W najbliższym czasie będziemy przypominać to, co działo się w naszej lidze w sezonie czwartym. Wszystkim, którzy przeczytali tego newsa serdecznie dziękuję. To też ważne, gdy chcecie to czytać i wspominać. Fajnie byłoby, gdyby powspominać jakieś momenty z tego GP, czy też całego sezonu trzeciego. Poniżej znajdują się wyniki GP Polski, które zakończyło trzecią kampanię ExtremeF1. Teraz w tym newsie to już wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum