· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Na torze pojawiło się tym razem dwunastu kierowców, przynajmniej na wyścigu. Z powodu wyjazdu nie było Aftera, natomiast po raz kolejny nie pokazał się Norbi, którego miało nie być na dwóch pierwszych wyścigach, ale od momentu jak się do ligi zgłosił nie pojawił się ani razu. Co będzie dalej zobaczymy, podobno ma czas do wyścigu w Stambule. W kwalifikacjach nie było z kolei Patryka Kręgla i Extremento, być może było to spowodowane chęcią obejrzenia do końca meczu, który skończył się dopiero po kwalifikacjach. A tak się dziwnie złożyło, że akurat najwięcej na PGE Narodowym się działo, kiedy trwała czasówka, przez co niektórzy się średnio mogli skupić. Na pewno koncentracji nie zabrakło Markovsky'emu i Taraskowi, którzy po raz kolejny stoczyli pasjonujący bój o Pole Position. Kierowca Lotusa już na swoim pierwszym kółku pojechał znakomicie, wykręcając czas 1:32.632. Mistrz Ligi zaczął spokojnie, a później przeprowadził kontratak i pojechał szybciej o... 0,001 sekundy. Ta para jak żadna inna specjalizuje się w tym, by być tak blisko siebie. Drugi Lotus tym razem nie był tak szybki, do tego Sorontar miał niemałe problemy z przejechaniem czystego okrążenia, podobnie na początku miał Szymusso, który jednak w końcu wskoczył na trzecie miejsce, minimalnie wyprzedzając swojego brata. Długo nie mógł się też rozkręcić Kamillo99, który jednak ostatecznie w końcu pojechał nieźle i wskoczył przed Sorontara.
Różnice duże nie były, jednak do końca nic się już nie zmieniło - Tarask nie pokonał Markovsky'ego, Mercedesy nie dały rady pojechać na 1:32, a Sorontar nie wyprzedził Kamila. Siódmy był Barti, który ciągle narzekał na tor. Ósmą lokatę spokojnie zajął Muerte19991, który miał spore problemy techniczne, ale w końcu się pojawił. Słabiutko pojechał MikruseK, który miał bardzo słabe tempo, zaś o czasie Kiroshimy lepiej nic nie mówić.
Po kwalifikacjach na torze pojawili się wspomniani Extremento i Kręgiel. Warte odnotowania jest to, że Kiroshima miał startować z pit-lane, co było efektem kary za GP Kataru. Wszyscy się zastanawiali, czy Koza jest w ogóle w stanie dojechać do mety. Wystartowaliśmy z opóźnieniem, do końca ważyły się losy Muerte, który jednak szczęśliwie stanął na starcie (tu powinien podziękować Mikrusowi, który przeciągnął moment rozpoczęcia wyścigu, co prawdopodobnie uratowało kierowcę Force Indii). W końcu udało się rozpocząć. Okrążenie formujące tym razem nie przyniosło nam nieoczekiwanych zdarzeń i wszyscy bezproblemowo ustawili się na starcie. Ogromną ciekawostką był fakt, że Tarask ruszał do wyścigu na twardym komplecie opon. Wszyscy się zastanawiali też, jak będzie wyglądał pierwszy zakręt, który może płatać figle. Tymczasem kierowcy stanęli na wysokości zadania. Start był bowiem spokojny, pierwsza czwórka utrzymała swoje pozycje, choć Kamil postanowił zaatakować Kubusę, ale kolejny już raz zapomniał, że aby wyprzedzić doświadczonego kierowcę, trzeba mieć coś więcej, niż plan na atak. Kamil znów się sparzył na kierowcy Mercedesa i musiał mocno hamować, a po chwili zaliczył obrót i spadł na dalsze pozycje. Nie udał się także start Bartiemu, który wylądował na miejscu dziesiątym. Jak to często bywa, na starcie najwięcej skorzystali MikruseK i Kręgiel, którzy przebili się do przodu. Kierowca Red Bulla nie miał jednak tempa i szybko spadł. Markovsky bez problemu prowadził, tymczasem Szymusso wyprzedził Taraska, co było właściwie do przewidzenia. Przynajmniej tak się wydawało. Okazało się bowiem, że przy pełnym baku paliwa opony twarde wcale nie są tak stratne w stosunku do pośrednich, a do tego bolid Lotusa był nieco lepiej przygotowanym, a jeśli jeszcze do tego dołożymy problemy Mercedesa z czystym przejazdem, to wypadkową tych wszystkich czynników było to, że wicemistrz poprzedniego sezonu wrócił na drugą lokatę. Dobre tempo prezentował też Kubusa, tymczasem Sorontar popełnił błąd i spadł na piąte miejsce za Kręgla. Straty poniesione na początku odrabiali Kamil i Barti, szybko doganiając i wyprzedzając Red Bulle i Muerte, przy czym po drodze kierowca McLarena wpadł w tył bolidu Mikrusa i nieco go uszkodził.
Tak to wszystko wyglądało do początku siódmego okrążenia, kiedy błąd popełnił Szymek. W tym sezonie mistrz z pierwszego sezonu nie mógł się dogadać z torem i tym razem źle wjechał w pierwszym zakręcie, o mało co nie ponosząc poważnych strat. Skończyło się na tym, że stracił pozycję na rzecz brata, który tutaj wcale nie był wolniejszy. Po niedługim czasie rozpoczęły się pierwsze pit-stopy. Niespodziewanie jako pierwszy, po ośmiu kółkach zjechał Trzask, który do prowadzącego spokojnie Markovsky'ego stracił na twardych oponach trzy sekundy.
Okrążenie później zjechały oba bolidy Mercedesa i lepszy postój miał Kubusa, który powiększył przewagę nad bratem. Obaj założyli opony pośrednie, podobnie jak prowadząca dwójka. Tak samo zrobił Kręgiel, który zaczął wyścig na oponach twardych. Najdłużej na torze pozostał Sorontar, który dał radę przejechać na mediumach aż 12 okrążeń, co dla niektórych było totalną abstrakcją. Przekaz był jasny - kierowca Lotusa zamierza jechać tylko na jeden postój, co wywoływało u innych raczej spojrzenia politowania. A co było słychać o Kozy? No cóż, tempa nie miał, solidnej jazdy starczyło mu na kilka pierwszych kółek, potem zaczął zaliczać piruety i tracić kolejne okrążenia. Zawodnik Saubera nie poddawał się, choć na punkty mógł liczyć tylko w wypadku odpadnięcia dwóch kierowców (na co się nie zanosiło), a jeszcze on sam przy tym musiałby dojechać do końca. Determinację było jednak widać i za to możemy pochwalić. Wracamy do tego, co działo się z przodu. Markovsky stracił po postoju przewagę nad Taraskiem i doszło do walki, wydawało się, że już Lotus jest z przodu, ale jednak lider McLarena pokazał, że przez dwa wyścigi odpoczynku nie zapomniał jak się jeździ. Tymczasem zbliżył się do niech bardzo dobrze jadący Kubusa, ale kierowca Mercedesa w pierwszym zakręcie trzynastego kółka źle wjechał w zakręt, bolid podbiło do góry, koziołkował i zatrzymał się na bandzie. Miał ogromne szczęście, że stracił tylko przedni spojler, jednak wizyta w boksie była konieczna i spadek na szóste miejsce stał się faktem. To jednak nie był koniec przygód braci z niemieckiej stajni. Na piętnastym kółku Extremento wypadł z toru, po czym nie zauważył niebieskich flag i wyjechał prosto pod koła Szymkowi. Bolid Red Bulla został rozbity, natomiast Mercedes miał szczęście w nieszczęściu, że skończyło się jedynie na piruecie. Jednak Szymek spadł za Patryka, co go bardzo zdenerwowało i po chwili popełnił błąd w przedostatnim zakręcie.
Do momentu odpadnięcia Extremento nie zanosiło się na to, by ktoś miał z tego wyścigu odpaść. Tymczasem wtedy ruszyła mała lawina. Patryk był chyba tak mocno podniecony tym, że znalazł się na trzecim miejscu, że zapomniał o pułapkach w pierwszym sektorze. Wpadł na jedną z nich i z impetem rozbił samochód, co wywołało totalną wściekłość szefostwa Ferrari. Podium uciekło. Szczęście zatem wróciło do Szymka, który w tej chwili stał się właściwie niezagrożony, ponieważ miał zapas nad tak sobie jadącym Sorontarem, którego gonił wściekle bardzo szybko jadący Kuba. A po chwili problemy techniczne znów dały o sobie znać u Muerte i kierowca Force India,
jadący na ósmym miejscu, musiał się zadowolić tylko jednym punktem. Tym samym faktem stały się niespodziewane punkty dla Kiroshimy, który popełniał coraz więcej błędów, ale walczył do końca. Markovsky tymczasem odparł atak Taraska i na zużytych oponach jechał lepiej od Lotusa, przez co znów odskoczył na 2-3 sekundy. Potem kolejna seria postojów, Tarask wyjechał na oponach twardych, podobnie jak Marek i Szymek. Było zatem jasne, że w Lotusie popełnili błąd, gdyż początkowo wyznaczyli strategię trzech pit-stopów i teraz musieli się ratować zmianą strategii. I znów szybszy postój wyszedł na lepsze Lotusowi, jednak tym razem nie można powiedzieć, by McLaren przeżył jakieś ciężkie chwile. Kolejny postój miał też Kubusa, który założył teraz opony pośrednie i zamierzał gonić Sorontara, choć w Mercedesie byli przekonani, że kierowca Lotusa i tak zjedzie. Ale to nie miało znaczenia. Kuba był w końcówce najszybszym kierowcą na torze, miał ogromną przewagę i po prostu połknął rywala, który, zgodnie z oczekiwaniami, i tak zjechał na 26. okrążeniu. To otworzyło Kamilowi szansę na piąte miejsce, bowiem Soro wyjechał nieco za nim. Różnica opon była jednak wyraźna. Walka była fajna, kierowca McLarena walczył zaciekle, ale skończyło się na tym, że jednak ostatecznie piąte miejsce przypadło Sorontarowi.
Marek znów odparł ataki Trzaska, po czym mu odskoczył i spokojnie dojechał do mety z trzysekundową przewagą.
Na pozostałych miejscach nic się nie zmieniło i w Sauberze otworzono szampana, bowiem Koza dojechał do mety,
wprawdzie ze stratą pięciu okrążeń, ale dojechał.
Zatem powrót Markovsky'ego okazał się bardzo udany i wygląda na to, że zamierza poważnie wziąć się do odrobienia strat. Przełamał przy tym złą passę wyścigów na Silverstone - poprzednich dwóch nie ukończył, z różnych powodów. Z pewnością małe rozczarowanie po drugiej stronie garażu McLarena, bowiem Kamil miał naprawdę dobre tempo, zresztą on bardzo lubi ten tor i na nim miał pierwsze podium w karierze. Tym razem jednak, po perypetiach na początku, musiał się zadowolić szóstym miejscem. Zawiedli stratedzy Lotusa. O ile w przypadku Sorontara planowana jazda na jeden pit-stop, która notabene była czymś w rodzaju szaleństwa, nie przyniosła wielkich strat, tak Tarask mógł przez to przegrać pojedynek o zwycięstwo. No cóż, życie jest przewrotne, ale poza tym kolejny mocny występ lidera generalki. Mercedes tym razem średnio i na pewno ten wynik to maksimum, co mogli tu zdobyć, choć tempo Kubusy było naprawdę dobre, ale popełnił poważny błąd. Szymusso z kolei rozczarował trochę, ale jednak tym razem los był po jego stronie. Ogromne rozczarowanie w Ferrari. Barti nie czuł się tu dobrze i nie mógł wyciągnąć więcej niż siódme miejsce, za to Patryk pokazał kolejny raz spore braki w równej jeździe i wyeliminował się przez, trzeba to powiedzieć wprost, swoją głupotę. Znów słabo zaczyna sezon. MikruseK pojechał to, co mógł, za to Extremento musi więcej potrenować, ponieważ na pewno nie takie są jego oczekiwania. Dobrze jechał Muerte, ale jednak tym razem miał problemy techniczne i musi coś spróbować z tym zrobić. Kiroshima, no cóż... Należą mu się pochwały za jazdę do końca i gratulacje za punkty, jednak nie możemy zapominać, że jego tempo na razie jest fatalne, błędów za dużo, a te dwa oczka są zasługą wypadków i problemów innych. Ale w tym momencie nie jest to ważne. Przynajmniej zrobił to, czego się od niego oczekuje, a punkty są za to nagrodą.
Dziennikarzom udało się przepytać kilku kierowców po zakończeniu wyścigu. Zobaczmy, czego się od nich dowiedzieli:
Markovsky (McLaren, P1): "Heh... nie spodziewałem się dzisiaj być na tyle konkurencyjny, by chociaż być pomiędzy Mercedesami, a tu się okazało, że byłem najszybszy, co nie zanosiło się po wczorajszym dniu, kiedy miałem pewne problemy z tempem. Do tego jeszcze to jest tor, za którym niespecjalnie przepadam, chociaż jestem zdania, że stara nitka toru była całkiem spoko. Ta nowa nie ma w sobie już takiej płynności, którą posiadała ta starsza. Jednak mimo wszystko, jestem z siebie zadowolony, całkiem przyjemnie się jeździło mimo tego, że wczoraj tak fajnie nie było, nie zmieniając przy okazji ustawień... Brakowało walki koło w koło, ale co poradzić, kiedy startujesz z Pole Position i na samym początku już odjeżdżasz, nie będąc tego w pełni świadomym (śmiech). Może kiedyś spróbuję pojechać sobie bez kwalifikacji i spróbować się przebijać do przodu, ale kiedy to będzie... nie wiem."
Kubusa96 (Mercedes, P4): "Wynik jest taki, jaki chciałem osiągnąć, aczkolwiek nie możemy być zadowoleni z tego, co zaprezentowaliśmy. Kwalifikacje w naszym wykonaniu takie sobie, ja sam średnio mogłem się skupić, bo nasi zadbali o atrakcję i było 2:2 i jedź tu jakoś... Starałem się skoncentrować, ale idealnego kółka nie zrobiłem. Start dobry, utrzymałem się na pozycji, a potem liczyłem, że Szymek złapie Taraska i tak na początku było. Potem jednak zaczął popełniać błędy, aż w końcu był za mną. Mi pierwszy stint szedł opornie, natomiast po postoju jechało mi się wybornie i byłem niedaleko prowadzącej dwójki. Wtedy popełniłem ogromny błąd w pierwszym zakręcie. Czasem podbijało mnie tam, ale nigdy nie dachowałem, a wczoraj to mi się przytrafiło. Modliłem się tylko, żeby nie stracić koła, wciskając przy tym hamulec (nie wiem w sumie po co, bo chyba niewiele to zmieniało). Udało się wyjść z tego bez skrzydła, zjechałem na postój i od tamtego czasu jechałem swoje. W trakcie wyścigu Szymek spadł za Kręgla i się wkurzałem, nie wiedziałem, że miał kolizję z Extremento. Na szczęście Kręgiel odwalił numer, ja nie miałem problemu z wyprzedzeniem Sorontara i ostatecznie znaleźliśmy się w tym miejscu, z którego startowaliśmy. Ogólnie mogę być zadowolony ze swojej jazdy, poza tym jednym błędem. Tak to wszystko poszło nieźle. Natomiast Szymek w mojej opinii nie przygotował się należycie do tego GP, może wpływ miało to, że nie pasuje mu ten tor, ale i tak ma nad czym pracować. Ale spokojnie. 27 punktów to zawsze dobry wynik, a myślę, że na więcej nas tutaj nie było stać. Teraz czekamy na Monako, wyścig już za trzy dni, będzie mega ciężko, ale z optymizmem zapatruje się na to GP. Stać mnie na to, by pojechać tam dobrze i wierzę, że wywieziemy stamtąd dobre punkty. "
Kamillo99 (McLaren, P6): Ależ to był wyścig... Najpierw obrót na początku, później uderzył mnie Muerte. Jakby tego brakowało to jeszcze dachowałem w pierwszym zakręcie, po czym wyprzedził mnie Barti i stoczyliśmy bardzo ciekawy pojedynek. Na ostatnim kółku równie piękna walka z Sorontarem, ale jednak nie udało się wywalczyć piątego miejsca. Jestem jednak mimo wielu przygód zadowolony z tego wyścigu."
Barti (Ferrari, P7): Wyścig dzisiaj powiem szczerze cięzki bardzo, jeden z cięższych, na torze którego bardzo nie lubię. 1 okrążenie to dramat lagi sprawiły, że z tyłu stawki zostałem.
2 okrążenie obrót i strata około 10-12 sekund. Później już czysta jazda, ale tor naprawdę dla mnie nie do polubienia. Dobrze, ze się to skończyło już. Trzeba się pozbierać
i szykować się na Monako."
MikruseK (Red Bull, P8): Wiedziałem, że do łatwych wyścigów ten nie będzie należał. Wszystkie tory w kalendarzu są bardzo wymagające. Cały weekend był do bani. Samochód ze mną nie współpracował. Po kwalach, które były fatalne w moim wykonaniu zmieniłem coś, i to coś zadziałało. Sam start może nie był udany, ale po pierwszym kółku byłem już 6. Szybko Kręgiel mnie dopadł i tylko mignął obok mojego bolidu. Jak już sobie jechałem na 7 miejscu, które było idealne. Dogonił mnie Kamil, i gdy chciałem się bronić, puknął we mnie i spadłem za Muerte. Jeszcze spin w pitlane... Szczęście w nieszczęściu. Udany występ mimo wszystko. Znalazłem w sobie coś, czego szukałem całą sesje treningową i kwalifikacyjną. Mam małą zaliczkę nad Muerte, przyda się na Monako, ponieważ nawet jakbym się po stokroć starał nie potrafię tam jeździć. Szkoda mi bardzo Extremento, któremu ciężko weszło się w ten sezon. Mam nadzieje, że wróci do dobrej dyspozycji i razem będziemy pukać do czołówki."
Kiroshima (Sauber, P9): "Jestem zadowolony z swoich pierwszych pkt w sezonie, miałem kilka drobnych potknięć podczas jazdy, koziołki "Koza is back " później problem z włączeniem skrzyni pęknięta opona... Mam nadzieje że teraz Monaco mi lepiej pójdzie."
Muerte19991 (Force India, P10): "Wyścig układał się dobrze mimo problemów kierownicy (musiałem mieć skrecona kierownicę żeby jechać prosto ale opanowalem to) jadę jadę i nagle p........y net się rozlaczyl. No cóż gratuluję Mikrusowi bo fartownie jest przede mna w tym wyścigu znów... Jak nie paliwo to internet, to co za niedlugo znowu będzie..."
Patryk Kręgiel (Ferrari, P11): "Z czego się Pan najbardziej cieszył? Jak p........y Kręgiel upadł i sobie głupi ryj rozwalił..."
Czwarty wyścig tego sezonu przeszedł już do historii. Jak widać, niektórzy zadowoleni, niektórzy wściekli, ale wciąż mają okazje, by się zrehabilitować. Pracę mogła mieć FIA, bowiem kolizje Extremento i Szymussa oraz Mikrusa i Kamila zasługiwały na analizę, ale nasi kierowcy pokazali, że można się dogadać i obyło się bez kar. W klasyfikacji kierowców w pierwszej trójce bez zmian. Teraz Tarask wyprzedza Szymussa o 22 punkty. Markovsky zaliczył z kolei skok z 10. na 4. lokatę, wyprzedzając nieznacznie Sorontara. Na pewno na tym nie poprzestanie, a przecież najbliższy wyścig w Monako, gdzie w poprzednim sezonie znokautował resztę. Chodzą jednak słuchy, że tym razem pozostali kierowcy nie zamierzają tak łatwo dać się pokonać. Wśród konstruktorów Lotus powiększył przewagę o punkt nad Mercedesem i te dwa zespoły mają już sporą przewagę. McLaren odrabia straty i jest tylko jedno ,,oczko" za Ferrari, zaś dzięki punktom Kiroshimy, Sauber dołączył do reszty i nie ma już zespołu bez punktów. Teraz, jak już wiemy, przed kierowcami poważne wyzwanie, bowiem jedziemy do Monako, gdzie czeka nas bardzo trudny i długi wyścig. Zobaczymy, kto sobie najlepiej tam poradzi i czy faktycznie inni kierowcy nie pozwolą już mistrzowi na tyle, na ile mu pozwolili w poprzednim sezonie. A może Markovsky okaże się księciem Monako na miarę Ayrtona Senny? Odpowiedzi na te pytania poznamy już niedługo, bowiem weekend wyścigowy w Monte Carlo zaczyna się już pojutrze, a wyścig w czwartek. Zatem czasu na odpoczynek nie ma, już trzeba się przygotowywać. Dziękuję za udział w GP Wielkiej Brytanii i zapraszam do Monako. Na dziś to tyle. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum