· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Jak to się stało, że zainteresowałeś się Formułą 1? Szczerze mówiąc, do końca nie wiem, jak to się stało. Pamiętam wyścigi z 2004 roku, przypadkiem na transmisję trafiłem i stwierdziłem, że mi się to podoba. No bo autka, no bo się ścigają, a rywalizacja już wtedy mnie pociągała. Myślę też, że wpływ na to miało to, że wygrywało wtedy czerwone auto i już wtedy nazwa ,,Ferrari” działała na wyobraźnię. Tak polubiłem ten zespół. A gdy dwa lata później pojawił się Robert Kubica, to już nie było opcji opuszczenia jakiegokolwiek wyścigu.
Kiedy i dlaczego postanowiłeś zostać kierowcą simracingowym? To było gdzieś w 2009 roku, kiedy mój szanowny brat kupił z rodzicami komputer za pieniądze z komunii. W F1 challenge grałem wtedy jakieś półtora roku i w pewnym momencie jazda z botami okazała się niewystarczająca, więc sprawdziłem, czy można jakoś pograć na multiplayerze. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłem, że jest coś takiego jak ligi online i jest ich od cholery! Długo jednak nie mogłem się przemóc, aż w końcu zaryzykowałem we wrześniu 2009 i się zapisałem. Warto było, bo wiele się nauczyłem.
Czy pamiętasz swój debiutancki wyścig w ligach online? Tego się nie da zapomnieć! Miałem zadebiutować już w pierwszym wyścigu sezonu, ale coś nie wyszło, bo narozrabiałem trochę i miałem słynny szlaban. Prawdę mówiąc nie bardzo teraz wiem, z jakiego powodu, ale coś mi się wydaje, że trochę to było przesadzone. W każdym razie udało się pojechać w trzecim wyścigu sezonu w Chinach i startowałem gdzieś z dwunastego pola. Trudno było zrobić więcej, skoro jechałem wtedy z włączoną asystą hamowania. Tymczasem w wyścigu inni robili jakieś dziwne rzeczy, nie radzili sobie zbytnio z lagami (ach, F1 challenge…), a ja dzięki bezbłędnej jeździe przed pit-stopem zdążyłem nawet przez dwa okrążenia prowadzić! Po pit-stopie byłem trzeci i miałem parę sekund przewagi nad czwartym kierowcą. Był ogólnie szybszy, ale ustawił bolid tak, że jechał na tej długiej prostej 310 km/h, a ja jechałem 326. Wszystko, co zyskał w dwóch pierwszych sektorach, tracił tam. Tak sensacyjne podium stało się faktem. Nie mogę jednak tutaj nie wspomnieć o roli Szymka, który siedział obok i wyłączał mi na prostych to F3, żebym jechał szybciej i włączał je jak miałem hamować. Także mogę chyba powiedzieć, że bez jego pomocy by tego wyniku nie było.
Czy pamiętasz swój pierwszy dzień w szkole? Pamiętam tylko dzień, w którym było rozpoczęcie roku szkolnego i panią, która się przedstawiała rodzicom. Ja szedłem wtedy do zerówki. I tyle. Ta pani okazała się być naprawdę okropną kobietą, która nie tolerowała jakiejkolwiek niesubordynacji, no ale przecież jak pięcio-, sześciolatki mają nie rozrabiać? A ona, jak tylko coś było nie po jej myśli, stawiała nas od razu do kąta, nierzadko przed tym potrząsając nami i krzycząc. Uważam, że ten człowiek nie nadawał się do bycia nauczycielem i nawet teraz, po 18 latach, gdybym ją spotkał, wygarnąłbym jej to.
Twój ulubiony szkolny przedmiot? Zdecydowanie wychowanie fizyczne, no bo kochałem sport, choć gdy przychodziło do czegoś innego niż piłka nożna lub siatkówka, to już nie byłem taki szczęśliwy. Ewentualnie unihokej w gimnazjum był spoko, choć byłem w niego cienki. Do skończenia gimnazjum lubiłem tez względnie matematykę, oprócz geometrii, której totalnie nie ogarniałem. Lubiłem lekcje polskiego, zwłaszcza gdy była gramatyka, no i jeszcze geografię, bo nie miałem problemu z zapamiętaniem mapy.
Zdarzało Ci się uciekać z lekcji? Byłem na to za porządny. <śmiech> Zdarzyło się, ale ile razy to było? Dwa? Tyle pamiętam i do tego zawsze rodzice o tym wiedzieli. Raz w gimnazjum, chyba w drugiej klasie, przed samym końcem roku, gdzie byliśmy we trzy osoby i naprawdę nie miało to sensu, więc poszliśmy, a potem w liceum, gdzie przed ostatnimi dwiema lekcjami ludzie po prostu poszli, zostaliśmy z jednym kolegą, więc stwierdziliśmy, że nie będziemy sami jak debile siedzieć i poszliśmy. Zawsze wtedy mówiłem rodzicom jaka sytuacja i było spoko. Może ktoś powiedzieć, że jakiś wapniak ze mnie, ale tak mnie rodzice wychowali i nie wstydzę się tego. Miałem zasadę, że idę wtedy, gdy na pewno pójdą wszyscy, tak jak wtedy w liceum. Wtedy na pewno nie miałbym w domu żadnych problemów.
Twój ulubiony wykonawca muzyczny? Prawdę mówiąc, to nie mam jednego ulubionego. Moje gusta są przeróżne i słucham po prostu tego, co wpadnie mi w ucho. Przeważnie to ta muzyka popularna puszczana w radiu, no i kocham disco polo, bo na nim się wychowałem. Ale jak mi się podoba coś z rapu, rocka czy muzyki elektronicznej albo nawet takiej trochę ,,cięższej” – to tego słucham. Choć mogę powiedzieć, że lubię wiele piosenek zespołu One Republic, ale ich fanem bym się nie nazwał.
Twój ulubiony aktor/aktorka? Tu jest też podobnie jak z muzyką, ja jakimś wielkim kinomaniakiem nie jestem, więc też jakiś szczególnych upodobań nie mam, choć za role w „Miodowych Latach” i ,,Ranczu” bardzo cenię Cezarego Żaka i Artura Barcisia.
Czy można o Tobie powiedzieć, że jesteś punktualny? Powiem tak – cholernie nie lubię się spóźniać, ale niestety nie zawsze mi to wychodzi. Na przykład jak mamy z narzeczoną wracać z Bełchatowa do Warszawy, to mówię jej, że będę po nią o na przykład 17, ale zawsze z różnych względów wychodzi, że jestem gdzieś o 17:30. Strasznie się wtedy denerwuję, że się spóźniam, no ale nie zawsze mi się udaje być o czasie. Więc z tą punktualnością jest średnio.
Gdybyś miał opisać siebie pięcioma przymiotnikami, jakie by to były? Romantyczny, nerwowy, wrażliwy, leniwy, wyrozumiały.
Gdybyś miał podać swoją największą zaletę i największą wadę, co by to było? Trudno mi powiedzieć, jaką mam największą zaletę, bo te, które mam, traktuję na równi. Z perspektywy czasu wydaje mi się jednak, że największą moją zaletą okazała się romantyczność, bo pomogła mi ona niezmiernie zdobyć moją narzeczoną i pomaga nadal w tym, że ona przy mnie nadal jest. A kiedyś myślałem, że jestem zbyt romantyczny i że dzisiejsze dziewczyny tego nie lubią. Całe szczęście, pomyliłem się. Jeśli zaś idzie o wadę, to lenistwo bez dwóch zdań. Czasem powinienem coś zrobić, ale ,,nie, jutro” albo ,,nie, później” i człowiek nie potrafi się ruszyć, woli sobie pograć… Nie lubię tego w sobie strasznie, ale niekiedy wciąż nie potrafię z tym wygrać.
Czy jesteś osobą przesądną? Niby nie, ale… coś jednak w tych wszystkich przesądach jest. I tak myślę, że tak naprawdę prawie wszyscy mówią, że nie są, a jak przyjdzie co do czego, wychodzi inaczej. I tak jest chyba w moim przypadku. No bo mam swoją szczęśliwą liczbę – jedynkę i chodzi ona za mną całe życie. Jak zrywałem więzadła w kolanie stało się to w dwa tysiące TRZYNASTYM roku i do tego 26. dnia miesiąca, czyli wielokrotności tej cholernej trzynastki. Przypadek? Natomiast jak grałem w piłkę, to przed meczem miałem swoje rytuały – zanim jeszcze wyszedłem z domu, musiałem się ogolić, przed wejściem na boisko wykonywałem zawsze znak krzyża, a jak wchodziłem do bramki, to musiałem się podciągnąć na poprzeczce. W życiu codziennym natomiast zawsze muszę mieć telefon w prawej kieszeni, a portfel i klucze w lewej. Czy to wszystko oznacza, że jestem przesądny? Niech inni ocenią.
Czy zdarzały Ci się bójki? Niespecjalnie to lubiłem, choć zdarzały mi się sprzeczki z ludźmi, to do bójek nie chciałem doprowadzać. Raz mnie wkurzył gość, który nabijał się z dziewczyny, do której startowałem (to było w gimnazjum, kompletna porażka z mojej strony) i się następnego dnia poszarpaliśmy w autobusie, ale zanim było więcej (a na pewno byłoby, bo nie spodobało mu się, że śmiałem go zaczepić), to nas rozdzielono. I nieco później, też w gimnazjum, kolega ni stąd ni z owąd poczęstował mnie liściem. Tak o, przy pół klasy. Chciał się pośmiać z nimi, myśleli, że ja, spokojny człowiek i do tego wręcz wzorowy uczeń, nie wagarujący i w ogóle, oleje to. Zdziwił się, jak mu oddałem, ale że był zawadiaka, to wystartował. Daliśmy sobie jeszcze po razie i po kopniaku i to było wszystko, nawet nie pamiętam, czemu ,,tylko” na tym się skończyło. Plusy tych ,,bójek” były takie, że potem ci dwaj znacznie bardziej mnie szanowali, rozmawiali jeszcze później ze mną jak z dobrym kumplem przez parę lat. Z tej perspektywy więc – warto było.
Jak wyglądała Twoja pierwsza randka? No i teraz pytanie, która to była pierwsza. Dwa razy byłem z jedną dziewczyną na dniach miasta, ale to prowadziło kompletnie donikąd. Dlatego nie traktuję tego jako randki. Jako pierwszą traktuję tą z moją narzeczoną. Poszliśmy do McDonald’sa na lody. Dlaczego tylko na lody? Każde z nas było wtedy przed obiadem i chyba też nie chciało na tym etapie zdradzać się ze swoim łakomczustwem. Dlaczego do maka? Przyjedźcie kiedyś do Bełchatowa i spróbujcie znaleźć inne miejsce niż kino. Zrozumiecie.
Jaki jest Twój ideał kobiety? Moja narzeczona – piękna, inteligentna, romantyczna, taka, która dobrze gotuje, pomocna, uczynna, będąca wsparciem w każdej chwili. Do tej listy doszłoby jeszcze kilka rzeczy, ale to już może wiedzieć tylko ona. W każdym razie – cieszę się, że ją mam.
Twój ulubiony kolor? Czerwony. Kiedyś go uwielbiałem do tego stopnia, że jak właśnie w zerówce byliśmy gdzieś przed Wielkanocą i dostaliśmy do pomalowania kurczaka, to pomalowałem go oczywiście na czerwono. Wyobraźcie sobie teraz miny wszystkich i tego czerwonego kurczaka wiszącego na ścianie pośród wszystkich innych normalnych. No jak upośledzony. Dla mnie inny kolor w tamtym okresie nie istniał. Teraz nadal go lubię, ale już nie do tego stopnia – nie noszę czerwonych spodni, mam tylko jedną czerwoną koszulkę, butów czerwonych raczej też nie noszę, choć kiedyś na czerwone korki sobie pozwoliłem. Teraz jestem też fanem koloru czarnego.
Który dzień tygodnia jest Twoim ulubionym i dlaczego? Trudno mi powiedzieć, bo moje życie teraz tak wygląda, że mogę na przykład pracować w niedzielę, a poniedziałek mieć wolny, a do tego jeszcze zaocznie studiuję, więc jest po prostu miszmasz. Ale postawię na sobotę, bo wtedy zazwyczaj jest spokój, mogę obejrzeć jakieś fajne wydarzenie sportowe, a i fajny film się czasem trafi.
Który miesiąc jest Twoim ulubionym i dlaczego? Kwiecień. W tym miesiącu się urodziłem i w tym miesiącu będę brał ślub. Do tego jeszcze ja nie cierpię upałów, a w kwietniu przeważnie pogoda jest właśnie taka, jak lubię – wystarczająco ciepło na to, by nie chodzić w bluzie, ale nie tak gorąco, że ledwo żyję.
Kim chciałeś zostać, gdy byłeś dzieckiem? Piłkarzem albo dziennikarzem sportowym, najlepiej komentatorem. Z piłką nie wyszło, choć w sumie w PZPN mnie zarejestrowali i trochę kopałem, więc na siłę można powiedzieć, że jednak wyszło. No ale przez kilka lat tego mojego grania zarobiłem dwieście złotych, więc tak sobie. Natomiast to drugie marzenie, no to na razie jestem po prostu dziennikarzem, mam nadzieję, że reszta dojdzie z czasem.
Twoja ulubiona potrawa? Niedzielny obiad – rosół, a potem ziemniaki ze schabowym, choć tak naprawdę to mylnie to nazywam schabowym, bo to jest właściwie kotlet z piersi kurczaka w panierce. No ale wszyscy wiedzą o co chodzi. No i jakaś surówka do tego dobra, też lubię. Te dwie potrawy są na równi, choć pizza niewiele z nimi przegrywa.
Twoja ulubiona gra? Taka najbardziej ulubiona to chyba jednak FIFA, grałem we wszystkie części zaczynając od FIFY 98, czyli ta obecna jest już moją 22. częścią. Choć muszę powiedzieć, że najnowsza edycja Football Managera też mnie strasznie wkręciła.
Jakim samochodem chciałbyś jeździć w przyszłości? Jak byłem mały, to chciałem mieć Forda Focusa. Chyba z fascynacji tym autem, jak grałem w Colina McRae. Chyba mi teraz przeszło, nie mam jakiegoś super wymarzonego auta, choć z narzeczoną stwierdziliśmy, że powinien mieć przede wszystkim duży bagażnik, a tego brakuje mojej Corsie. Poza tym jednak, jestem z niej na razie w zupełności zadowolony.
Czego nigdy w życiu byś nie zrobił, a co chciałbyś zrobić, choć jeszcze tego nie robiłeś? Nie zdradziłbym nigdy narzeczonej. Wszystko co jest mi do szczęścia potrzebne, mam od niej. Nieważne, że to jest jedyna dziewczyna, z którą byłem. Nie czuję potrzeby, jak to niektórzy mówią, próbowania z innego pieca. Myślę też, że nie przespałbym się z innym mężczyzną. Broń Boże, nie jestem homofobem, jednak doskonale wiem, jakie są moje preferencje, a takie stosunki zupełnie mnie nie interesują. Bardzo bym chciał natomiast mieć kiedyś przyjemność skomentować mecz piłkarski. Mam nadzieję, że będzie mi to dane.
Jaki jest Twój ulubiony sposób na spędzanie czasu wolnego? Najpierw się porządnie wyspać, a potem różnie – czasem lubię w ogóle się nie ruszać z łóżka i obejrzeć coś z narzeczoną, lub wyjść z nią na dobre jedzenie, albo pograć w różnego rodzaju gry. To najlepiej mnie relaksuje.
Któremu kierowcy Formuły 1 kibicujesz najbardziej i dlaczego? Z wiadomych względów Robertowi Kubicy, uważam go za świetnego kierowcę i bardzo się cieszę, że wrócił do F1. Choć teraz to mi się trochę Janusz włączył, ale nie z jego winy, tylko tego cholernego Williamsa. Myślałem, że będzie w stanie walczyć o punkty. O ja naiwny… Z pozostałych kierowców nie mam raczej jednego konkretnego ulubionego, łatwiej mi wskazać, których na pewno nie lubię – Hamtilona, Vettela, Verstappena, Magnussena, Sainza… Lubiłem zawsze Fernando Alonso i Jensona Buttona, ale ich już nie ma, lubię też Kimiego Raikkonena, a w tym sezonie będę szczególnie przyglądał się Leclercowi i Norrisowi. Uważam, że to duże talenty.
Który tor jest Twoim ulubionym i dlaczego? Bez dwóch zdań ten w Singapurze. Zawsze mi się podobały uliczne tory, a do tego na tym jeździ się w nocy. To dość ciekawe, bo teraz jak prowadzę w rzeczywistości, to też lepiej jeździ mi się w nocy i w grze jest to samo. Od samego początku dobrze się tam czułem i od samego początku sam układ toru mi bardzo pasował. To tam też w końcu odniosłem swoje pierwsze zwycięstwo. No i tutaj w tym sezonie pokazałem, że potrafię na tym torze naprawdę wiele. Po prostu cały ten klimat jest wręcz stworzony dla mnie i uwielbiam tam jeździć.
Który wyścig ze swojej kariery lubisz najbardziej wspominać i dlaczego? Wiele ich było, także tych z tej ligi. Wiadomo, że najwięcej sentymentu mam do tej mojej pierwszej wygranej, w styczniu była dziewiąta jej rocznica. Ale chyba najlepiej wspominam wyścig, który odbył się tydzień później w Kanadzie. Wtedy walka o zwycięstwo z innym kierowcą trwała naprawdę cały wyścig. To było coś niesamowitego, jak wtedy na siebie naciskaliśmy. Udało mi się o sekundę wygrać. To był naprawdę wielki sukces. Z tej ligi z kolei bardzo sobie cenię GP Polski w 1. sezonie, gdy w czterech z Markiem, Patrykiem i Szymkiem jechaliśmy cały wyścig bliziutko, oraz dublet z bratem z Bahrajnu, gdzie wszystko nam wyszło naprawdę perfekcyjnie. Choć też na pewno moje comebacki z tego sezonu w Estonii i Singapurze też zapamiętam na długo.
Najbardziej zaskakująca i najbardziej zabawna sytuacja na torze podczas Twojej kariery? Po tylu latach i tylu przejechanych wyścigach to trudno mi wskazać te sytuacje. Największe zaskoczenie to chyba mnie spotkało w inaugurującym trzeci sezon wyścigu F1CH-World. Jechałem drugi i nagle, okrążenie po swoim pit-stopie, pewien nielubiany przez nas pan zjechał znowu, bo przekroczył prędkość. W ten sposób wygrałem. A najzabawniejsza miała miejsce chyba w Miedzianej Górze w pierwszym sezonie, jak nagle Extremento wyleciał z lasu na tor. Doskonale to widać na skrócie z wyścigu. Biedak musiał wtedy okrążenie jechać tak naprawdę od nowa. Choć w tym sezonie zdarzyło się mi i Szymkowi pływanie synchroniczne w Magny-Cours. To, że obaj wypadliśmy w tym zakręcie w tym samym czasie w identyczny sposób, było naprawdę komiczne. Chyba pierwszy raz w życiu nie byłem wkurzony z powodu błędu, tylko naprawdę się śmiałem. No bo jak się tu nie śmiać, to była idealna scena rodem z Benny'ego Hilla.
Czym jest dla Ciebie ExtremeF1? Odskocznią od rzeczywistości, czymś, co sprawia, że jeszcze nie czuję aż tak upływającego czasu, pozwala czasem wrócić do wspomnień, gdy miało się 5-7 lat mniej. Poza tym też ta liga jest projektem, który od zawsze chciałem zrealizować. Chciałem od zawsze coś takiego poprowadzić i cieszę się, że robię to na swoich zasadach. Jest także grupą interesujących ludzi, których poznanie to dla mnie przyjemność. Każdy jest inny, a jednak tak naprawdę prawie wszyscy są do siebie podobni. Historia praktycznie każdego z tych ludzi jest ciekawa. Mogę z całą pewnością powiedzieć, że w żadnej innej lidze nie spotkałem się z tak dobrą atmosferą i dobrymi relacjami.
Co robiłbyś, gdybyś nie jeździł teraz w lidze? Pewnie wszystko to samo, co robię teraz. Tyle że więcej czasu bym grał w F1 2018, w FM-a czy FIFĘ. A może bym znalazł czas, żeby jeszcze się gdzieś na jakimś boisku poruszać? Choć chyba byłoby ciężko, a czasem jeszcze by się chciało, żeby znów poczuć ten smak rywalizacji.
Jakie jest Twoje największe marzenie? Największe to żeby wszystko poszło zgodnie z planem i moja narzeczona została moją żoną, urodziła mi dzieci i żeby problemy nas omijały. Tego pragnę najbardziej. Poza tym chciałbym też przenieść się do pracy związanej ze sportem, bo wszyscy wiedzą, że praca w mediach informacyjno-politycznych to nie jest w pełni to, co chcę. Z tym, że za sport tak dobrze nie płacą i na razie nie stać mnie zupełnie na to, by zmieniać obecną sytuację. Jak dobrze pójdzie i za półtora roku zostanę magistrem, wtedy będę myślał co z tym fantem zrobić.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum