· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Między poprzednim wspominanym wyścigiem, a tym, o którym powiemy teraz, odbyło się jeszcze GP Meksyku. Tam już na starcie niejaki Kamilo wpakował się w Matifa6124 i ten drugi w ten sposób stracił szansę na utrzymanie pozycji lidera mistrzostw. Walkę o zwycięstwo stoczyli między sobą Markovsky i Szymusso. Ten pierwszy jechał na jeden postój i to mu bardzo pomogło, bo w wyścigu kierowca Ferrari był chyba nieznacznie szybszy. W końcówce, mimo gorszych opon, Markovsky obronił się i wygrał. Tym samym to on przyjechał do Belgii jako przodownik klasyfikacji generalnej. Podium znów stracił Kubusa, którego rozłączyło, ale tym razem on sam sobie był winien i tym samym stanął na nim Luis Garcia. Kubusa tym samym przyjechał do Belgii mocno podrażniony zdobyciem tylko czterech punktów w dwóch pierwszych wyścigach. Na Spa-Francorchamps czuł się bardzo dobrze - kilka miesięcy wcześniej na tym torze wygrał po raz ostatni w F1CH-world, zdobywając przy tym dublet z Szymussem. Przed GP Belgii doszło jeszcze do jednego, dość istotnego faktu - upadła realizacja czwartego sezonu F1CH-world, co zresztą było do przewidzenia. Dotychczasowi optymiści, czyli Gold i After, z podkulonym ogonem przyszli tutaj, gdzie Kubusa czekał z otwartymi ramionami. Pierwszy dołączył do ekipy Jordana, drugi - do Toyoty. Pierwsze dwa wyścigi były udane natomiast dla kierowców, na których nikt nie stawia - Extremento i Pitera1998. Ten drugi jednak popadł w samozadowolenie zdobyciem 18 punktów w dwóch GP i zaczął totalną olewkę. Pierwszy zupełnie odwrotnie - chciał się uczyć dalej wyścigów. Do Belgii nie pojechał też Sorontar, który miał umiarkowanie dobre występy. W ostatniej chwili z kolei wycofał się Kiroshima i do Belgii przyjechało jedenastu kierowców.
Faworyci
Każdy wiedział, że gdy tylko Kubusa nie będzie miał problemów technicznych, będzie kandydatem do minimum podium. Fakty były bowiem na tamtym etapie takie, że mieliśmy trójkę kierowców, która była daleko z przodu. Oprócz wymienionego już pechowca, był to jego brat, oraz lider Markovsky, który znaczył w stawce coraz więcej. Jak sam mówił, GP Meksyku zmieniło bardzo wiele. Tam, nagle, ówczesny kierowca McLarena wykręcił kapitalne okrążenie, które utwierdziło go, że może odegrać poważną rolę. Różnice jednak między tą trójką były znikome. O walce z nimi marzył ówczesny TiDiEj, dziś Patrique2001, ale na początku I sezonu było mu znacznie bliżej do kierowców Toro Rosso, niż do ,,świętej trójcy". Notabene Luis Garcia miał na to GP prosty plan - robić to, co do tej pory, czyli jeździć konsekwentnie, bronić ile się da i zdobywać jak najwięcej punktów. Matif natomiast chciał się odkuć po poprzednim wyścigu. Podobnie WoGX, który zaliczył fajny początek, a w Meksyku nie poszło mu kompletnie. Żądny rehabilitacji przyjechał na ten wyścig Kamilo. W pierwszych wyścigach zaprezentował się bowiem tragicznie, w obu odpadając na pierwszym kółku, w drugim demolując przy tym Matifa. Extremento, choć był zdecydowanie najstarszym członkiem ligi, to paradoksalnie miał nikłe doświadczenie. Dlatego też chciał po prostu je zbierać i przy tym próbować ciułać kolejne punkty. Forma dwóch ,,nowych", czyli Aftera i Golda, była kompletną niewiadomą. Na treningu pojechało tylko sześć osób. Kubusa potwierdził swoją wysoką formę i z dużą przewagą nad Patrique i Luisem był na czele stawki. Forma Szymussa i Markovsky'ego była niewiadomą, ale było oczywiste, że będą blisko. Jednak następnego dnia na zawodników czekała niespodzianka...
Wyścig
Wszyscy dzisiaj w naszej lidze trochę śmieszkują z pogody, bowiem ile już razy w ostatnim czasie mówiło się o tym, że może być deszcz, a się nie sprawdzało. Jednak wtedy od początku mówiło się, że w Belgii będzie padać w dniu wyścigu i faktycznie tak się stało. Tam jest o to o tyle łatwiej, że pogoda kaprysi. To spowodowało ogromny niepokój, nie tylko dlatego, że każdy lepiej był przygotowany na suchym torze. W pierwszych dwóch wyścigach nie brakowało incydentów, a przecież nie padało. Znamy przecież historię ligi F1CH-world. Tam potrafiły się dziać przedziwne rzeczy. Dlatego obawy były spore - wspomina Kubusa96. Niektórzy żartowali, żeby ominąć regulamin i pojechać na suchej nawierzchni, ale to nie wchodziło w grę. Poza tym, to była okazja do pokazania, że jednak zawodnicy są w stanie się zmobilizować. Mimo to, powodów do niepokoju było dużo. Ostatecznie w mokrej Belgii pojawiło się jedenastu kierowców. Początkowo był jeszcze Kiroshima, ale on z jazdy zrezygnował. W kwalifikacjach dość szybko wyjaśniło się, kto pojedzie w Q2. Zgodnie z przewidywaniami, trójka Kubusa, Markovsky, Szymusso była poza zasięgiem, z wyraźną przewagą nad resztą. Z kolei Patrique i duet Toro Rosso miał spokojny zapas nad pozostałymi. O siódme miejsce walczyli Extremento, WoGX i Kamilo, Gold pojechał bardzo słabo, natomiast drugi z ligowych debiutantów - After - w ogóle nie wykręcił żadnego z czasu. Z kolei gdy już przyszło do decydującej batalii o Pole Position, braciom odpadł konkurent. Markovsky bowiem musiał na kilkanaście minut opuścić tor i tym samym nie mógł walczyć w Q2. Tym samym Ferrari miało między sobą rozstrzygnąć sprawę pierwszego pola startowego, ale wydawało się, że to Kubusa jest faworytem. Jednak - nie pierwszy i nie ostatni raz w sezonie - nie potrafił skleić decydującego okrążenia, jakby nie wytrzymywał presji i przegrał minimalnie z młodszym bratem. Bardzo ciekawie było w walce o trzecie miejsce, gdzie ostatecznie nieznacznie Patrique okazał się lepszy od Luisa i Matifa.
Wyścig zapowiadał się emocjonująco, jednak nie brakowało obaw, jak będzie wyglądał ten wyścig. Nie każdy bowiem dawał sobie radę z bolidem w padającym deszczu. Jednak w końcu wyścig musiał się odbyć i zawodnicy wystartowali. Doskonale zrobił to Kubusa, który wystrzelił niemal równo ze zgaśnięciem świateł. Z kolei Szymusso miał pecha. Gold nie widział bowiem nikogo na starcie, mając problemy techniczne i wpakował się w Patrique'a, który z kolei w wyniku reakcji łańcuchowej obrócił kierowcę Ferrari, który spadł na ostatnie miejsce. Gold natomiast po całym zamieszaniu był drugi, ale nie widział nikogo, więc dla bezpieczeństwa wycofał się z jazdy. Tym sposobem za Kubusą znalazł się Luis, który na prostej kończącej pierwszy sektor miał większą prędkość i wykorzystał to, wyprzedzając rywala. Markovsky również udanie wystartował i był trzeci, za to Szymusso rozpoczął natychmiastowy pościg. Błyskawicznie wyprzedził Aftera i Extremento, a potem zyskał kolejne dwie pozycje korzystając z tego, że Kamilo i WoGX byli tak zajęci walką ze sobą, że wypychali się z toru. Z przodu sytuacja zrobiła się interesująca, bowiem Luis znany był z tego, że potrafił się bronić, jednak tego dnia Kubusa był w opiece szczęśliwej gwiazdy, bowiem kierowca Toro Rosso za szeroko wyjechał w zakręcie Pouhon i tym samym na pierwsze miejsce wróciło Ferrari. Markovsky nie zdążył skorzystać z tego i teraz on musiał się użerać z wolniejszym bolidem. Wkrótce potem Szymusso był już przed Matifem, choć doszło przy tym do kontaktu między nimi, za to w walce o siódme miejsce była prawdziwa jatka między WoGX'em, Extremento i kierowcami Toyoty. Ta czwórka nie stosowała pół-środków i niezwykle ostro walczyła. Jednak warto podkreślić, że nie dochodziło przy tym do żadnych niepotrzebnych sytuacji.
Markovsky nie potrafił przez kilka okrążeń poradzić sobie z Luisem, na czym korzystał Kubusa. Kierowca Ferrari odskoczył na parę sekund, a sam nie popełniał błędów. Kiedy w końcu Marek miał szansę na skuteczny atak - skończyło się kolizją. Wprawdzie Luis pozycję oddał, ale Markovsky był... czwarty. A to dlatego, że na ich incydencie skorzystali Patrique i Szymusso, przy czym ten pierwszy nieco później zlekceważył zakręt Eau Rouge, który po opadach jest niezwykle śliski i się obrócił. Tym sposobem na czele znów były dwa Ferrari, Luis natomiast musiał się bronić przed swoim zespołowym kolegą, co mu się udało, a Patrique wkrótce popełnił kolejne błędy i spadł na szóstą lokatę. Za jego plecami nadal trwał zażarty bój Kamila, Aftera i WoGX'a, z kolei Extremento miał pecha i musiał zaliczyć wcześniejszy postój, jednak paradoksalnie okazało się to dla niego korzystne. Zdążył bowiem nadrobić dość sporo na późniejszym etapie, a zużycie opon deszczowych było bardzo niskie. Chciał też zrobić z tego użytek Markovsky, który planował postój dopiero na dwa kółka przed metą, by móc zalać paliwo ,,kwalifikacyjne" i w ten sposób jeszcze coś zyskać. Większość zjeżdżała natomiast mniej więcej w połowie wyścigu. Zjeżdżając na postój numer odwalił Kubusa, który nie wyrobił w ciasny zjazd i urwał skrzydło. Jednak, jak już zostało wspomniane, tego dnia sprzyjało mu szczęście. Po pierwsze, bolid był nadal ustawiony w kierunku jazdy i szybko mogłem jechać dalej. Po drugie, pamiętajmy, że wtedy trzeba było zalać paliwo. Dlatego nie straciłem w pit-stopie na samej wymianie spojlera. Jednak kiedy wyjechałem za Markovskym, to się podłamałem. Byłem przez chwilę przekonany, że przegrałem. - wspomina założyciel ligi. W rzeczywistości było trochę inaczej, o czym wspomniano wcześniej, a gdy Kubusa zorientował się, że jednak rywal musi zjechać, nie robił nerwowych ruchów. Extremento po pit-stopach rywali przebił się na siódme miejsce i spokojnie kontrolował sytuacje, za to dalej Toyoty (szczególnie Kamil) toczyły bój z WoGX'em. Ostatecznie na ósmej pozycji znalazł się After, a Kamilo zdołał pokonać rywala z zespołu BAR. Markovsky'emu plan natomiast nie do końca się powiódł. Wprawdzie jeszcze w ostatniej chwili znalazł się za Szymussem i próbował go postraszyć, ale dwukrotny mistrz ligi F1CH-world spokojnie wytrzymał i utrzymał braterski dublet.
Po wyścigu
Po minięciu linii mety zapanowała euforia. Nikt nie spodziewał się, że w tym wyścigu do mety dojedzie dziesięć osób. Co jeszcze warte podkreślenia - nie było takich sytuacji, jak w poprzednich wyścigach. Oczywiście, mieliśmy trochę kontaktów, ale przy tym wszystko odbywało się fair. Gdy zawodnicy się wypychali, to nawzajem. Po raz pierwszy nikt do nikogo nie miał pretensji, a były podziękowania za walkę. Każdy wiedział, że wykonał dobrą robotę. Oczywiście, patrząc na to, co mamy teraz, to tamten wyścig taki fantastyczny nie był. Jednak w tamtym czasie to było naprawdę coś. Nikt się tego nie spodziewał. ExtremeF1 właśnie czegoś takiego potrzebowała. Dzięki temu wyścigowi zapanowała wiara, że ten sezon dojdzie do końca. - wspomina Kubusa. Tak właśnie wtedy wyglądały realia. Większość ekipy wciąż bowiem czekała na to, by przejechać choć raz pełny sezon. Początek dawał pewną nadzieję w kwestii frekwencyjnej, jednak brakowało konkretów na torze. Te pojawiły się na Spa i to wtedy, kiedy padał deszcz. Pomogły też apele o rozsądek, które były tak gorące i - jak się okazało - potrzebne. Dodatkowo, co także istotne, liga zaczęła być ciekawa w kwestii walki o poszczególne miejsca. Okazało się bowiem, że walka o konkretne miejsca wcale nie była taka oczywista, a kandydatów do poszczególnych pozycji było kilku. Znalazło to też odzwierciedlenie w klasyfikacji generalnej. Po tym wyścigu Markovsky przewodził tabeli z przewagą 10 punktów nad Luisem Garcią i 13 nad Szymussem. Kubusa przeskoczył na piąte, mając przed sobą jeszcze Matifa.
Od tamtego wyścigu minęło 3,5 roku. Jak się okazuje, do tej pory jest to jedyne zwycięstwo w tej lidze jej twórcy. I kto wie, czy nie będzie ono ostatnim. Wtedy wydawało mi się, że to dopiero początek mojej drogi. Bardzo chciałem walczyć wtedy o mistrzostwo i ta wygrana miała mi w tym pomóc. Niestety, narzuciłem na siebie zbyt dużą presję. W kluczowych momentach popełniałem błędy, nie potrafiłem wyłączyć głowy. A kiedy już przeszliśmy na rFactora, to albo ja nie byłem konkurentem dla Markovsky'ego, albo brakowało mi odrobinki szczęścia. Dlatego teraz cenię sobie tamtą wygraną jeszcze bardziej, niż wtedy, bo może to być moje ostatnie zwycięstwo.- podsumowuje Kubusa. Dla tego kierowcy jest to także jedyna w karierze wygrana na klawiaturze, oraz jedyny triumf na deszczu. Są jeszcze jednak dwa pozytywne akcenty tej wygranej dla Kuby. Po pierwsze - do dziś jest on najstarszym zwycięzcą wyścigu i jedynym w historii ligi, który na najwyższym stopniu podium stanął po ukończeniu dwudziestego roku życia. Po drugie i ważniejsze - osiągnął sukces jako administrator. Wszyscy bowiem wiemy, gdzie jest liga teraz i możemy sobie porównać, jaką drogę musiała przejść. A wyścig w Belgii wszystko tak naprawdę zaczął, bowiem w kolejnych rundach tendencja wzrostowa się utrzymała. Już na sucho, na Monzy do mety dojechało dziesięciu zawodników, a na Hungaroringu - jedenastu. ExtremeF1 rozpędziła się zatem na dobre i wszystko wskazywało na to, że w końcu ludzie doczekają się pełnego sezonu. A reszta - cytując klasyka - jest już historią. Dlatego tamto GP Belgii już na zawsze będzie wyścigiem kultowym dla tej ligi, który będzie tak dobrze wspominany.
Mam nadzieję, że powyższy tekst Wam się podobał. Zapraszam do dyskusji na temat wspomnień z tamtego wyścigu. Może coś zostało pominięte, a może dowiemy się czegoś, o czym do tej pory się nie mówiło? Poniżej znajdują się jeszcze wyniki tamtego wyścigu, oraz skrót, który przygotował nie kto inny, jak Luis Garcia. Z kolei w zakładce ,,I sezon", znajdującej się w nawigacji po lewej stronie strony, jest link do statystyk z poszczególnego GP i tam można je zobaczyć również z tego wyścigu. Już wkrótce kolejne ,,wspominki", a na ten moment to tyle. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum