· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Do rywalizacji przystąpiło początkowo szesnastu kierowców. Kwalifikacje odpuścił Ostachim, ale on miał jechać w wyścigu. Nie było tylko z powodu pracy Wujka, o czym wiadomo było wcześniej. Natomiast trochę niespodziewanie na torze zjawił się Kiroshima, ponieważ początkowo mówiło się, że może już nie startować nawet do końca sezonu. Sauber szukał nawet wstępnie zastępstwa, ale jednak ligowa maskotka to zawzięta bestia i pokazał, że ból mu niestraszny. Były tylko wątpliwości, jak wypadnie, bowiem nie jeździł po tym bardzo trudnym torze zbyt dużo. Jednak jego obecność, podobnie jak wszystkich pozostałych, nie dziwiła - właśnie przez specyfikę toru każdy, zwłaszcza ci teoretycznie wolniejsi, liczyli na dobre wyniki. Dużo mogło też zależeć od kwalifikacji, bowiem miejsca do wyprzedzania, zwłaszcza na początku okrążenia, za bardzo nie było. Tak więc wszyscy w pełni skoncentrowani wyjechali na tor i zaczęli walkę o jak najlepszą pozycję. Rzecz w tym, że niektórzy chyba się przekoncentrowali, bowiem czasy nie robiły wrażenia. Nawet Markovsky, który na treningu rządził i dzielił, ledwo zszedł poniżej minuty i szesnastu sekund. Dość długo czasu nie mógł zrobić Tarask, ale gdy w końcu znalazł miejsce na torze, odpalił. Wprawdzie na 1:14 nie zszedł, ale to w zupełności wystarczyło. Markovsky bowiem kółka nie skleił i przegrał o prawie 0,4 sekundy ze swoim konkurentem. Znacznie ciekawiej było za ich plecami. Kierowcy nie potrafili za bardzo złożyć okrążeń i ich czasy były dość wyraźnie gorsze od tych z treningu. Początkowo trzeci był Patrique2001, jednak potem zaatakowali bracia z McLarena. Zarówno Kubusa96, jak i Szymusso, prawie zeszli na 1:15, a różnica między nimi to 0,019 sekundy na korzyść starszego. Patrique z kolei był dopiero siódmy - został wyprzedzony jeszcze przez Mikrusa i niespodziewanie Pandodo. Na wysokości zadania nie stanęli After i Norbi - odpowiednio ósmy i dziesiąty czas to było dla nich rozczarowanie. Kierowca Williamsa skarżył się na to, że pochmurna pogoda sprawiła, że jest ciemno. Tę dwójkę przedzielił Kamilr2000, ale kierowca Jordana także kręcił nosem na swój czas. Za nimi Graczek, który także mógł czuć niedosyt, bo był wyraźnie wolniejszy niż dzień wcześniej. Na pocieszenie pozostało mu to, że znacząco pokonał swojego zespołowego kolegę, który wolno się rozkręcał. Dalej był Szprycek, który nie czuje się najlepiej na ulicznych torach i znów było to widać. Ledwo pokonał męczącego się Karlique'a. Słabo poszło Adve, który notuje bardzo trudny powrót do stawki. Z kolei Kiroshima, jak na to, że mało trenował, spisał się całkiem przyzwoicie. Oczywiście, strata była spora, ale jednak dobrą wiadomością było to, że Kiro przejechał całą sesję bez urwanego skrzydła.
Ale to szczęście długo nie trwało w przypadku Kiroshimy, bowiem w Q2 bardzo szybko dla odmiany bolid rozbił i stracił szansę na zrobienie czasu. Bardzo ciekawie wyglądała kwestia doboru opon. Wydawało się, że pierwszym wyborem będą miękkie gumy, ponieważ na takim torze im wyższa pozycja startowa, tym lepiej. A jednak, niemal połowa wybrała opony twarde. Wśród nich byli Markovsky i Tarask, ale to akurat nie dziwiło. Oni i tak mieli tak dużą przewagę nad resztą, że mogli sobie na to pozwolić. Taką samą strategię zastosowali kierowcy Arrowsa, Szprycek, Graczek, Pandodo i partnerzy zespołowi najlepszej dwójki. Jednak kierowca Saubera i Norbi szybko zorientowali się, że to nie jest najlepszy pomysł i zmienili ogumienie na miękkie. To przyniosło efekt dla Norbiego, bowiem w końcu się skoncentrował, zmienił wizjer w kasku na jaśniejszy i wskoczył na drugie miejsce. Minimalnie wyprzedził przy tym Markovsky'ego, który pojechał bardzo dobrze na twardych oponach, ale Tarask wręcz frunął po stolicy Australii - dołożył swojemu rywalowi kolejne 0,2 sekundy w tej części i pozamiatał sprawę. Na wysokości zadania znów stanęły McLareny, dobrze czujące uliczne tory. Kubusa przez pewien czas znów był minimalnie przed swoim bratem, ale jednak w ostatnim kółku Szymusso pojechał znakomicie i wyprzedził swojego starszego brata nie tylko w Q2, ale w ogóle w łącznej klasyfikacji. Ich dobry wynik w tej części był o tyle istotny, że wysoko poprzeczkę zawiesili także Kamilr2000 i Patrique, których pokonali nieznacznie. Ta dwójka znów kręciła nosem na swoje rezultaty. MikruseK pojechał bardzo szybko na twardych oponach, bowiem zszedł poniżej 1:16, jednak to mu dało dopiero ósmy wynik w tej sesji i musiał czekać na wyniki zbiorcze. Pandodo o tyle podjął dobrą decyzję o zmianie opon, że był dziewiąty, pokonując Aftera, który z kolei postawił na spokojną jazdę, bez szaleństw. Dalej Graczek i Yodson, którzy pojechali znacznie lepiej, niż w Q1, ale jednak lepszy był ten pierwszy i to na wolniejszych oponach. Poprawił się Adve, jednak pokonał tylko nieznacznie Szprycka i Karlique'a, a ci byli na twardym ogumieniu i to oznaczało start z dalszej pozycji. Po zakończeniu tej sesji nastąpiło bardziej nerwowe niż zwykle oczekiwanie na zbiorcze wyniki, bowiem ważne było wywalczenie jak najwyższej pozycji. Po niedługim oczekiwaniu wszystko było jasne. Jak się to ułożyło? Można zobaczyć w poniższej tabeli.
Pozycja
Kierowca
Zespół
Czas
Strata
1.
Tarask
Williams
2:30.340
-
2.
Markovsky
Ferrari
2:31.013
0:00.673
3.
Szymusso
McLaren
2:31.746
0:01.406
4.
Kubusa96
McLaren
2:31.841
0:01.501
5.
MikruseK
Arrows
2:32.187
0:01.847
6.
Patrique2001
BAR-Supertec
2:32.308
0:01.968
7.
Norbi
Williams
2:32.524
0:02.184
8.
Kamilr2000
Jordan
2:32.682
0:02.342
9.
Pandodo
Sauber
2:32.685
0:02.345
10.
After
Ferrari
2:33.154
0:02.814
11.
Graczek
Prost
2:34.015
0:03.675
12.
Yodson
Prost
2:35.230
0:04.890
13.
Szprycek
BAR-Supertec
2:37.059
0:06.719
14.
Karlique
Arrows
2:37.578
0:07.238
15.
Adve
Benetton
2:37.673
0:07.333
16.
Kiroshima
Sauber
1:21.494 (tylko Q1)
-
Siedemnastu kierowców na starcie, ciasnota, niewielkie różnice na polach startowych i pełno pułapek na poboczu - nie da się ukryć, że niektórzy mieli sporo obaw przed rozpoczęciem tego morderczego wyścigu, tym bardziej, że niektórzy mieli okazję zmierzyć się już z tym torem za czasów F1CH-world i skończyło się niezbyt dobrze. Jednak teraz realia były inne, aczkolwiek wielu nastawiło się na to, żeby po prostu ten wyścig przetrwać. W końcu godzina zero wybiła i zawodnicy ruszyli do okrążenia rozgrzewkowego. To przebiegło akurat spokojnie, jednak atmosfera w powietrzu była bardzo napięta. Kiedy już opony były dogrzane, a zawodnicy ustawieni na właściwych sobie miejscach, pojawiły się czerwone światła, a następnie zielone i siedemnastu straceńców, niczym stado dzikusów, pomknęło ku pierwszemu zakrętowi. Znakomicie ruszył Tarask, natomiast o dziwo przeciętny start zaliczył Markovsky. Pięciokrotny mistrz ligi zamiast myśleć o ataku na pierwszą pozycję, musiał się bronić przed braćmi z McLarena. Ci jednak przede wszystkim skupili się na tym, by obronić swoje tyły. I trzeba przyznać, że zrobili to perfekcyjnie - Kubusa wystąpił w roli ,,wingmana" Szymussa i znakomicie go obronił przed próbującym straszyć Mikrusem. Kierowca Arrowsa zdeprymował się tą sytuacją i zamiast zyskać pozycję, to stracił na rzecz Patrique'a, Norbiego i Kamilar2000. Pozostali kierowcy zachowali ogromny rozsądek i na pierwszym zakręcie nie doszło do żadnej spektakularnej sytuacji. Jedynie doszło do kontaktu Pandodo z Graczkiem, ale bez konsekwencji. Trzeba przyznać, że naprawdę zawodnicy stanęli na wysokości zadania. Sielanka długo nie trwała jednak, bowiem kilka kilometrów później Yodson postanowił potraktować Aftera strzałem w tył bolidu. Kierowca Ferrari mógł mówić o szczęściu w nieszczęściu, bowiem nie poniósł strat w skrzydłach czy oponach, ,,jedynie" wylądował na ostatnim miejscu. Na starcie bardzo dobrze odnalazł się Ostachim, który przebił się na czternastą pozycję. Nieźle wyglądał też Karlique. Drugie kółko natomiast przyniosło posypanie się planu duetu braterskiego. A wszystko przez głupotę Kubusy, który przegapił dohamowanie do szykany pod koniec kółka i wpakował się w bandę z opon przy zakręcie. Urwane skrzydło i spora strata czasowa, spadek na ostatnie miejsce. Kubusa postanowił się jednak nie poddawać, bowiem wiedział, że może się zdarzyć wszystko.
No i długo nie trzeba było czekać na atrakcje. Już na czwartym okrążeniu After był na trzynastej pozycji, wyprzedzając choćby Kiroshimę, Ostachima, czy Karlique'a. Ten ostatni uwikłał się w walkę z kierowcą Ferrari, ale skończyła się ona dla niego bardzo źle, bowiem wpadł w bandę i urwał spojler. Karlique znów zachował się totalnie nie po sportowemu i po prostu wysiadł z bolidu. Ta decyzja, zwłaszcza w obliczu przyszłości, była po prostu głupia. Błędy popełniali także kolejni gracze, tacy jak choćby Norbi czy Szprycek. Coraz gorzej wiodło się Kiroshimie, który w krótkim odstępie czasu zdążył zaliczyć dwa postoje, ale przynajmniej jechał dalej. W przeciwieństwie do Ostachima, który zakończył występ w stolicy Australii w spektakularny sposób - nie zapanował nad bolidem w pierwszym zakręcie i z impetem wpakował się w bandę, wylatując w powietrze doszczętnie rozbitym autem. Minęło okrążenie, a w wyścigu nie było już Pandodo. Kierowca Saubera miał dobry początek, jednak popełnił jeden błąd, który przekreślił cały jego wyścig i szansę na punkty. W międzyczasie After zyskiwał kolejne lokaty, zaś Patrique wskoczył na czwarte miejsce kosztem Kamilar2000, który na tą lokatę wskoczył nieco wcześniej. Szymusso świetnie trzymał się na trzecim miejscu, za to z przodu mieliśmy małą niespodziankę. Markovsky męczył się bowiem strasznie, podczas gdy Tarask sunął po torze jak szalony i szybko wypracował sobie nad swoim konkurentem trzy sekundy przewagi. Tymczasem z wyścigu odpadali kolejni kierowcy. Już po ośmiu kółkach nie mieliśmy w walce Szprycka, który miał serdecznie dość po kolejnym błędzie. Z kolei po kolejnych dwóch okrążeniach z wyścigu odpadł Kiroshima. Walczył, starał się, ale niestety wyszła jeszcze kontuzja i brak treningu. Ligowa maskotka była wyjątkowo wściekła i trudno się dziwić, bowiem była tu wyjątkowa szansa na dobry wynik. W ten sposób mieliśmy dopiero jedną czwartą wyścigu, a już zostało tylko dwunastu kierowców. Klasyfikacja układała się następująco: Tarask, Markovsky, Szymusso, Patrique, Kamilr2000, MikruseK, Yodson, Norbi, After, Graczek, Adve, Kubusa.
W tym samym czasie kierowcy, którzy jechali na miękkich oponach, zjeżdżali do alei serwisowej. Jako pierwszy uczynił to Patrique, a później Szymusso czy Kamilr2000. Kierowca McLarena utrzymał się przed Patrique, ale zawodnikowi z Radlina udało się zniwelować różnicę między nimi i teraz jechali blisko siebie. Na trzecie miejsce wskoczył jednak MikruseK, aczkolwiek miał on niewielką przewagę nad tą dwójką. Co więcej, dość szybko go dopadli i udało im się wyprzedzić, zanim ten zjechał na swój planowany postój. Przygody przytrafiły się z kolei Kamilowi, Norbiemu i Afterowi. Ci dwaj pierwsi pourywali sobie spojlery i musieli zaliczyć nieplanowany postój. A to wszystko działo się z korzyścią dla Kubusy. Doświadczony kierowca po swoim błędzie na początku wpadł w trans i kręcił bardzo równe okrążenia i po przygodach pozostałych zaczął zyskiwać kolejne pozycje. Ogromnego pecha miał Adve. Zawodnik Benettona robił to, co potrafi najlepiej, czyli konsekwentnie jechał i nie popełniał błędów. Niestety, na piętnastym kółku pojawił się jakiś problem techniczny i wyrzuciło go z serwera. Tym sposobem na torze pozostała tylko jedenastka i akurat tym, który był w tamtej chwili poza czołową dziesiątką, był Norbi. Do boksu miała zjeżdżać czołowa dwójka. Markovsky widząc, że nie potrafi zbliżyć się do Taraska, postanowił znów zjechać wcześniej o okrążenie. To okazało się skuteczne. Tarask po swoim postoju wyjechał za rywalem z Ferrari i teraz to on znalazł się pod ścianą. Co więcej, kierowca z Górnego Śląska na miękkich oponach jechał o niebo lepiej. Na trzecim miejscu Szymusso trzymał za sobą Patrique'a, który postanowił cierpliwie czekać. Piąty natomiast był Yodson, który zaliczał bezbłędne zawody. Mogło się przypomnieć GP Monako, gdzie także świetnie sobie radził między barierami. Gonił go jednak Mikrus. Tak to wszystko się ciągnęło do 23. okrążenia. Szymusso i Patrique szykowali się do swoich drugich postojów. Ten drugi jednak chyba trochę zlekceważył zużywające się opony i do tego po prostu popełnił błąd - za wcześnie wszedł w zakręt. Skończyło się potężnym uderzeniem w barierę z opon i urwanym kołem - dramat i koniec wyścigu. Wściekły kierowca mógł tylko czekać, co teraz zrobią pozostali. A na torze mieliśmy już tylko dziesiątkę.
Gdy czekaliśmy na to, co wydarzy się na czele, numer niespodziewanie odwalił doskonale jadący do tej pory Tarask. Wydawało się, że zaczyna odrabiać, a tymczasem jeden błąd w szykanie w trzecim sektorze i walka o wygraną się skończyła. Markovsky, widząc, w jakiej znalazł się sytuacji, zaczął jechać ostrożnie. W międzyczasie kierowcy przeprowadzili ostatnie planowane wizyty w alei serwisowej. Szymusso miał ogromną przewagę, a patrząc na to, jak jechał, wydawało się, że podium jest pewne. Mikrus skorzystał z tego, że był od Yodsona szybszy i go wyprzedził. Natomiast na szóste miejsce niespodziewanie wskoczył Kubusa, który wykorzystał problemy innych, a do tego jeszcze oszukał Kamilar2000. Kierowca Jordana postanowił zaatakować w pierwszym zakręcie rywala, ale był dość daleko, więc ten sprytnie zamknął mu drzwi, a Kamil się obrócił i stracił cenny czas. Dalej był Graczek, ale nie mógł być pewny swojej pozycji, bowiem jak szalony gonił go After. Norbi natomiast spokojnie ciągnął się na dziesiątej pozycji. Tak to wszystko się ciągnęło, aż nadeszło 33. okrążenie. Jeden jedyny błąd popełnił Szymusso, ale okazał się kosztowny. W ostatnim zakręcie bowiem w bandzie była dziura, która wyrzucała bolid poza trybuny. I właśnie aktualny wciąż wicemistrz ligi w tą dziurę wjechał i już się z niej nie wydostał. Załamany wysiadł z auta i nie mógł uwierzyć, że tak stracił szansę na upragnione podium. W szoku byli też w Arrowsie, bo o to MikruseK dostał dar od losu. Musiał teraz tylko trzymać kilkusekundową przewagę nad znakomicie jadącym Yodsonem. To nie był jednak koniec atrakcji. Cztery okrążenia przed metą Tarask po raz drugi urwał skrzydło. Ewidentnie było widać, że jechał już tylko na dojechanie do mety. Ta wiadomość rozkojarzyła Markovsky'ego, bowiem kółko później... on pojawił się u swoich mechaników. Oczywiście, dla wyników nie miało to znaczenia. Za to miały trzy wydarzenia, które nastąpiły w samej końcówce. Pierwsze - After dopadł Graczka i go wyprzedził. Drugie - Kamilowir2000 strzeliła opona i spadł na dziewiąte miejsce. Gdy wydawało się, że już nic tego nie przebije, nadeszło trzecie - Kubusa poczuł się za pewnie i na ostatnim okrążeniu w tej znanej już sobie szykanie... wpadł znowu w bandę i urwał skrzydło, które przebiło mu oponę. Zawodnik zaczął rozpaczliwie walczyć o przecięcie linii mety na piątym miejscu i... powtórzył ,,wyczyn" swojego brata. W ten sposób nie mógł wrócić na tor i sam siebie zrzucił w ostatniej chwili na dziewiątą lokatę i pozbawił niewiarygodnie cennych ośmiu punktów. Szczęście uśmiechnęło się zatem do Aftera, który po wielu przygodach zajął piąte miejsce, i do Norbiego, który dzięki temu zyskał cztery punkty. Najwięcej szczęścia było jednak w Proście - 20 punktów tego zespołu to wynik, o którym chyba nawet nie marzyli. Tak skończył się ten wyścig.
Wyścig w Australii dobitnie pokazał, jak duża jest różnica między Markovskym i Taraskiem, a pozostałymi ligowiczami. Mogli jechać na twardym ogumieniu, a i tak byli dużo szybsi. Wydawało się na początku, że to aktualny mistrz ligi jest na dobrej drodze do wygranej, a tymczasem pit-stop wszystko odmienił i potem Tarask już nie jechał tak dobrze. Ten wyścig może mieć ogromne znaczenie, Markovsky bowiem pokazał, że potrafi przetrwać trudne chwile w wyścigu i teraz ma pewną przewagę. Ale walka jeszcze będzie trwać, to pewne. Dla ich partnerów zespołowych nie był to też udany wyścig, szczególnie dla Norbiego, który popełniał błędy, a on sam chyba nastawił się przede wszystkim na dojechanie do mety. Udało mu się to i ostatecznie wywozi lepsze punkty, niż się zapowiadało. Z kolei After na pewno ma pewien niedosyt, bowiem dużo się działo, ale jednak należy powiedzieć, że kapitalnie gonił i w nagrodę zebrał pokaźne punkty, bo tak trzeba traktować piąte miejsce tutaj. A miał o tyle utrudnione zadanie, że jechał poza swoim domem i dowiedział się o tym tak naprawdę za pięć dwunasta. Pokazał jak się walczy. A tego nie pokazał kolejny raz Karlique. Tu już szkoda gadać, bo zamiast walczyć do końca, odpuszcza. A tu szczególnie powinien jechać, bo mógł zrobić dobry wynik. No ale niestety, jak się nie ma żyłki sportowca, trudno osiągać wyniki. Za to Mikrus pokazał kolejny raz, że umie wytrzymać presję. Nie szło mu tu jakoś rewelacyjnie, ale nie popełniał istotnych błędów, robił swoje i osiągnął znakomity wynik, który jeszcze może go dodatkowo napędzić. Wielkie brawa także dla Yodsona, który naprawdę zaimponował. Wygląda na to, że mamy nowego specjalistę od ulicznych torów, bowiem tak samo dobrze wypadł w Monako. Pokazał, jak wykorzystać błędy innych i jak samemu sobie radzić w trudnych warunkach. Brakło odrobiny szczęścia do podium, ale i tak może się cieszyć. Podobnie jak Graczek, dla którego to najlepszy występ w tej lidze. Znów pokazał, że od pewnego czasu radzi sobie coraz lepiej i odbudowuje się po nieudanym początku sezonu. W nagrodę zebrał tu duże punkty, ale jeszcze widać, ze są rezerwy, bo na pojedynczych kółkach radzi sobie jednak lepiej. Kamilr2000 z kolei na pewno ma spory niedosyt, bo mógł tutaj nawet wypaść tak dobrze jak w Monako, tempo miał niezłe, ale popełniał błędy i to go sporo kosztowało. Znów zatem odezwały się jego największe bolączki. Plusem jednak jest to, że dopisał sobie kolejne punkty. Fatalnie zakończył to GP zespół McLarena. O ile w przypadku Szymussa mieliśmy jeden jedyny błąd, ale fatalny w skutkach, tak Kubusa po prostu zrobił z siebie idiotę. Taki kierowca nie ma prawa tracić tylu punktów na ostatnich metrach wyścigu. To pokazało, że wiele można się nauczyć nawet po tylu latach jazdy. A Szymek? Miejmy nadzieję, że jeszcze się podniesie, bo ostatnio jego forma zwyżkuje, ale ma jakiegoś niewiarygodnego pecha. O tym, że jeden błąd potrafi zniszczyć wszystko, przekonał się także Patrique. W Monako jechał wybornie i tutaj też do momentu wypadku radził sobie świetnie i już niektórzy twierdzili, że nauczył się ulicznych torów. A jednak nie do końca - raz się zapomniał i stało się. Kolejna nauczka na przyszłość. Z kolei Szprycek od początku był negatywnie nastawiony do tego obiektu, jak do każdego ulicznego, jechał zupełnie bezjajecznie no i musiało się to tak skończyć. Wyścig do zapomnienia. Podobnie jak dla Pandodo, który ostatnio znów więcej gada, niż robi. Także jemu nie podobał się ten tor i od początki nie wierzył w siebie, więc skończyło się bardzo szybko i drugim z rzędu nieudanym wyścigiem, podczas gdy Yodson znakomicie zapunktował. Może więc zamiast gadać, warto się znów wziąć do roboty i za dużo nie myśleć. Dla Kiroshimy duże uznanie, że potrafił tak szybko stanąć na starcie wyścigu i zawalczył, niestety jednak przy tak małej liczbie treningów, jakie odbył na tym torze, jego szanse na powodzenie były niewielkie. A szkoda, bo jak pokazała przyszłość, mógł tu odnieść sukces. Tak się nie stało, ale miejmy nadzieję, że będzie trenował dalej i się nie załamie. Adve miał sporego pecha, bo wszystko wskazuje na to, że zapunktowałby w tym GP, bowiem jechał bardzo spokojnie i bezbłędnie i znając go można przypuszczać, że tak by dociągnął do końca. Niestety nie było mu to dane i miejmy nadzieję, że nie powtórzą się te problemy. A Ostachim notuje kolejny nieudany występ, wielka szkoda, bo w Monako pokazał, że stać go na dobrą jazdę w trudnych warunkach, ale niestety widać znowu, że trenuje mało, a to przekłada się na jego wyniki, które od pewnego czasu są już niestety beznadziejne. Miejmy nadzieję, że to się jeszcze zmieni.
Po zawodach nie zabrakło komentarzy, że to GP było kabaretem. Ja nie zgodzę się z tą opinią. Gdyby taki wyścig obejrzelibyśmy jako postronni kibice, każdy by klaskał, bo było ciekawie, niespodziewanie, wyniki dość zaskakujące. Warto tu zwrócić uwagę, że doszło tak naprawdę tylko do jednej kolizji między kierowcami - na samym początku pomiędzy Yodsonem i Afterem. Start był bardzo udany, choć zawodnicy mocno walczyli, nikt nikomu nie zrobił krzywdy. Cofnijmy się wstecz i przypomnijmy sobie, jakie rzeczy działy się czasami i to na ,,prostszych" torach. Ja uważam, że możemy być zadowoleni, bo choć odpadło dużo kierowców, to jednak wszyscy zrobili to wyłącznie ze swojej winy. Walki też nie zabrakło, a przynajmniej mieliśmy jakąś odmianę i to też składa się na to, że sezon jest ciekawy. Oczywiście, to było bardzo trudne GP, w którym więcej rzeczy nadaje się do ,,formułowych jaj" niż do pokazywania, jacy jesteśmy wspaniali, ale jednak to GP pokazało, że jesteśmy w stanie jeździć z szacunkiem do przeciwników nie rozwalać ich. To cieszy. Mamy wciąż wiele do poprawy, ale pozostaję optymistą. Po tym niespodziewanym GP doszło do pewnych zmian w klasyfikacji generalnej. Przede wszystkim - Markovsky jest nowym liderem, ale Tarask traci tylko dwa punkty. Miejmy nadzieję, że będzie pasjonująco. Problemy Patrique'a i Kubusy sprawiły, że zyskali do nich szczególnie Mikrus i After, ale nie można także przekreślać Norbiego. Dalej Szymusso i Kamilr2000, za to do dziesiątki kosztem Pandodo dostał się Yodson, ale kierowca Saubera traci tylko dwa punkty. Udany występ Graczka sprawił, że przebił się on w klasyfikacji na pozycję numer trzynaście. Poza tym bez zmian. Wśród zespołów Ferrari udało się uciec od Williamsa na dwanaście punktów, ale to na razie żadna przewaga. McLaren niewiele zyskał nad BAR-em, także wszystko jest możliwe. Arrows będzie niemal na pewno piąty. Znakomity występ Prosta sprawił, że ten zespół zostawił za sobą na dwanaście punktów Saubera i może jeszcze myśleć o ataku na Jordana, ale nie będzie faworytem tej rywalizacji. Benetton, mimo przyjścia Adve, nadal tylko z punktem i sytuacja znów robi się nieciekawa. Jak zatem widać, jest arcyciekawie, a do końca sezonu już tylko pięć wyścigów. Wszystkie wyłącznie w Europie. Zaczynamy kolejnym nowym wyzwaniem, bowiem przed nami pierwsze w historii ligi GP Słowacji. Raczej nie powinniśmy uświadczyć takich sensacji, jak w Australii, ale kto wie - to są wyścigi, możliwe jest wszystko. Niemniej na pewno to ciekawie dla sezonu, że ci teoretycznie wolniejsi, w Canberze wykorzystali swoją szansę i namieszali. Teraz zobaczymy, jak podrażnieni pozostali zareagują w tym newralgicznym momencie kampanii. Walka trwa, tak więc czekamy na więcej i już teraz serdecznie zapraszam do dalszej tak licznej rywalizacji i dziękuję za GP Australii, które choć było trudne, to jednak pokazało pewien postęp, który dokonał się od kilku lat. Ja się cieszę i wy też powinniście, choć dalej nie jesteśmy wspaniali, mamy sporo do zrobienia. I liczę, że będziemy robić to razem. A teraz to wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum