· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Subiektywne spojrzenie i oceny kierowców
W opinii części kierowców, był to najlepszy sezon w historii i pod względem emocji faktycznie tak było, jest w tej materii bezkonkurencyjny. W końcu aż ośmiu zawodników wygrało wyścig, a to chyba przerosło najśmielsze oczekiwania. Trzeba jednak powiedzieć, że sprawdziło się to, na co wielu liczyło, czyli to znaczące wyrównanie stawki. Tu kolejny raz trzeba podkreślić, że nie byłoby tego bez decyzji Markovsky'ego i Taraska, których klasa pozostaje bezdyskusyjna i nie zmieni tego nic. Niemniej pozostali umieli to wykorzystać i za to pochwała. Niestety, czasem to wszystko sprawiało, że część kierowców za bardzo chciała osiągnąć korzystny wynik i dochodziło do rzeczy momentami absurdalnych, a wina była zwalana na mod, hitboxy itd. Prawda jest taka, że gdyby zawodnicy bardziej uważali, to by do głupich sytuacji nie dochodziło. Popatrzmy na rzeczywistą Formułę 1 - tam najmniejszy kontakt może spowodować urwanie spojlera, przebicie opony. Oczywiście, rFactor to gra i jest inaczej i mod idealny nie był. Niemniej najwięcej zależy od nas, dlatego trzeba wziąć na to poprawkę. Na szczęście nie było to regułą, a zawodnicy potrafili stworzyć bardzo fajne widowiska i czysto walczyć i z tego trzeba brać przykład. Niemniej pod właśnie takim względem chyba nie można powiedzieć, by to był najlepszy sezon, choć oczywiście zajmie miejsce w czołówce, może nawet na podium.
Tym bardziej trzeba docenić tytuł zdobyty przez Markovsky'ego, że w takich warunkach, w których w tej lidze znalazł się tak naprawdę po raz pierwszy, potrafił zdobyć mistrzostwo. On pokazał, jak ważna jest równość i konsekwentna jazda i nie potrzebuje do tego kierownicy. To świadczy o jego klasie. Długo wydawało się, że problem z tym ma natomiast Tarask, który najpierw tak naprawdę się przestawiał, potem wyjechał i nie miał sprzętu do walki. Dopiero, gdy skończyły się wakacje, były już mistrz ligi pokazał, co naprawdę potrafi i także się okazało, że ani ciasna stawka, ani klawiatura nie są dla niego przeszkodą. Największymi wygranymi tej ligowej zmiany byli After i Pandodo. Pierwszy z nich podjął bardzo dobrą decyzję o przejściu na kierownicę i potem jechał niesamowicie równo, dokładając do tego mocne tempo, w czym pomógł nie kto inny, jak Patrique2001, który także potwierdził, że jest w stanie być bardzo szybkim, jeśli tylko jest skoncentrowany. Pandodo z kolei świetnie zgrał się z modem i potem umiał wykorzystywać swoje szanse, choć nie w tych najważniejszych momentach - dwukrotnie miał szansę na triumf, z czego raz już właściwie nikt mu nie przeszkadzał i żadnej z tych szans nie wykorzystał. Po tej w USA było już gorzej, ale niemniej ten zawodnik potwierdził rozwój. Moc znów pokazali bracia, którzy jeździli raczej równo, szczególnie Szymusso znów imponował w tej materii, choć końcówka sezonu to trochę za dużo błędów w wykonaniu tej dwójki, niemniej obaj wygrali wyścig po długiej przerwie i walczyli o tytuł zespołowy. Zwycięstwa odnieśli także MARCINU i Rekady i to raczej nie było zaskoczenie patrząc zarówno na ich simracingową przeszłość, jak i jazdę tu, w tej lidze, aczkolwiek obaj pozostawili po sobie spory niedosyt - w różnych kwestiach. O dziwo na wyrównaniu stawki nie skorzystali kierowcy, którzy mieli zyskać najwięcej - na przykład MikruseK, który być może miał na początku za duże oczekiwania i gdy tylko myślał dużo o dobrym wyniku, to kończyło się źle. Do tego grona koniecznie zaliczyć trzeba też Kamilar2000, który miał bardzo dobry dziewiąty sezon, ale w tym przez własne widzimisię okazał się - według ligowego plebiscytu - największym zawodem. Dużą konkurencję w tej materii zrobił także Adve, który od dziewiątego sezonu nie radzi sobie na torze i sprawia wrażenie zagubionego dziecka. Jazda z Taraskiem nie pomogła Karlique'owi, który zwłaszcza na początku zawodził na całej linii, potem udało się jakieś punkty uzbierać. Na miarę oczekiwań spisał się Graczek, który tradycyjnie rozkręcał się z wyścigu i na wyścig i widać, że jest tam potencjał na jeszcze więcej, na razie jednak wszystko dzieje się spokojnie. Ostachim także potrafił pokazać, że nie jest tak słabym zawodnikiem, jak niektórym się wydawało, aczkolwiek jeszcze robił to za rzadko. Na końcu stawki walczyli Kiroshima ze Scorpionem i w pierwszej fazie tego pojedynku Scorpion przechytrzył ligową maskotkę, bowiem w wyścigach jechał bardziej konsekwentnie. Jednak w drugiej części zaliczył wstydliwy wręcz zjazd, a Kiro, zmotywowany i nakręcony, momentami miażdżył wręcz Scorpiona i dopiął swego, wyprzedzając go w klasyfikacji generalnej. Należy w tym miejscu nadmienić, że choć w końcowej klasyfikacji różnica między czołową dziesiątką, a pozostałymi jest dość duża, to w większości GP nie było tego aż tak widać, przynajmniej w czasach jednego okrążenia. Jasne, niektóre tory temu ewidentnie sprzyjały i tam było to normalne, ale na przykład na torach w Hiszpanii czy RPA nie było to już takie oczywiste, a jednak nieraz się zdarzało, że po pierwszej części czasówki odpadał kierowca, który nie miał nawet pół sekundy straty do pierwszego miejsca. To pokazuje, o czym mówimy. W paru wyścigach też się zdarzyło, że detale decydowały o miejscach na poszczególnych pozycjach, zwycięstwa, podiach, miejscach punktowanych. Widać, że stać nas na wiele i także na to, by ta stawka była zbita. Przy tym jednak trzeba być naprawdę jeszcze bardziej ostrożnym, bo walka w tak ciasnej stawce to przywilej, ale też obowiązek rozwagi. I historia uczy, że wygrywa ten, który jest najrozważniejszy. I to powinno przyświecać nam w kolejnej kampanii. Jesteśmy na dobrej drodze, ale jednocześnie takiej, z której łatwo zboczyć i trzeba wyciągać lekcje właśnie z tych wyścigów, w których się nie popisywaliśmy.
Sam sezon już został oceniony, czas na to, by skupić się już tylko na poszczególnych zawodnikach i poświęcimy im kilka linijek tekstu. Chcę w tym miejscu jasno podkreślić, że tekst nie ma na celu wychwalanie kogoś pod niebiosa, bądź też ganienie nie wiadomo w jaki sposób. Oceny wynikają ze spojrzenia już z dystansu na te osiemnaście wyścigów i na każdego kierowcę. Wszyscy mieli swój odrębny styl i jednocześnie wobec każdego były oczekiwania i przyszedł czas na weryfikację. Skala jest tradycyjna od 1, do 6, a brane pod uwage są nie tylko wyniki, ale też płynność jazdy, zachowanie w walce z rywalami i poza torem, wypadnięcie na tle oczekiwań. Oceny są przedstawieniem punktu widzenia tylko i wyłącznie autora tej publikacji, dlatego dyskusja z nimi i własne spojrzenie zawsze bardzo mile widziane, do czego gorąco zachęcam. Teraz już zapraszam do przeczytania podsumowania każdego kierowcy w dziesiątym sezonie.
18. Scorpion 0 pkt, 16 startów, 11 ukończonych.
Jego powrót do ścigania po czterech lat był tyleż wyczekiwany, co radosny, bo można było odnieść wrażenie, że zawodnikowi temu na lidze zależy, choć raczej trzymał się mocno z boku. Przy tym jednak zastanawiano się, czy uda mu się w końcu po raz pierwszy przejechać sezon od początku do końca. Tak też się stało, startując w szesnastu wyścigach. W większości z nich udało się mu dojechać do mety. Niestety jednak na tym plusy się kończą. Początek był wprawdzie przyzwoity - był dość blisko Kiroshimy na pojedynczych kółkach, ogrywał go w wyścigach, a potem przyszły dwa dwunaste miejsca na trudnych obiektach w Chile i Argentynie. Być może to uśpiło jego czujność i myślał, że już tego Kiroshima nie pobije i przedostatnie miejsce w klasyfikacji generalnej jest pewne. Scorpion praktycznie nie trenował, a jeśli już, robił to sam, co było kompletnym błędem. Momentami też można się było zdziwić na jego zachowanie, gdy krytykował administrację, między innymi za niepochlebne opinie w newsach powyścigowych. Rzecz w tym, że w pewnym momencie naprawdę nie było go za co chwalić. Momentami do Kiroshimy tracił grubo ponad sekundę, w wyścigach wyraźnie z nim przegrywał, popełniał masę błędów. Wydawało się, że na takim modzie powinno mu być łatwiej, niemniej jednak jak się nie trenuje, trudno o efekty. Oczywiście, życie pozaligowe jest ważniejsze, ale jeśli chce się ścigać, to trzeba jednak brać przykład z innych i minimum godzinę dziennie na jazdę poświęcić. I to z kimś, a nie samemu. Koniec końców Scorpion zajął w klasyfikacji ostatnie miejsce i patrząc na cały sezon, to więcej mu się nie należało. Kierowca z Podkarpacia zostaje na kolejny sezon i tam będzie musiał się pokazać zupełnie z innej strony.
Ocena kierowcy: 1+
17. Kiroshima 0 pkt, 16 startów, 12 ukończonych.
Drugi sezon z rzędu nie udało się niestety zawodnikowi z Nowego Tomyśla zdobyć punktów i tutaj brakło odrobiny szczęścia. Wszystko bowiem na to wskazuje, że gdyby było mu dane wystartować w GP USA, to udałoby mu się zapisać jakąś zdobycz. Akurat wtedy zawiódł internet. W innych wyścigach szans na punkty już nie było, bo też podniósł się poziom ligi. Niemniej Kiro także zaczął się rozwijać i konsekwentnie robił swoją robotę. Trzeba podkreślić, że przyjście do ligi Scorpiona bardzo pozytywnie wpłynęło na ligową maskotkę, która starała się tak mocno, jak nigdy wcześniej i pracowała konsekwentnie przez cały sezon, momentami jadąc absurdalnie dużo okrążeń przed ściganiem. Jemu jednak było to potrzebne, żeby po pierwsze właśnie nie być ostatnim, po drugie żeby straty nie były tak duże i momentami nie były. Mały minus za pierwszą część sezonu, gdzie Kiro zapisał aż cztery nieukończone wyścigi. Okazało się wtedy, że ma jeszcze sporo do poprawy na tak trudnych torach, jak Codegua. W drugiej części było już o wiele lepiej i trzeba powiedzieć, że nie popełniał aż tak dużo błędów. Za jego ciężką pracę doczekał się nagrody - nie były to wprawdzie punkty, ale dwa dwunaste miejsca w dwóch ostatnich wyścigach dały mu pokonanie Scorpiona w generalce, co mu się należało. Duże słowa uznania za wykonaną pracę, ale na tym Kiro nie może poprzestać. Przed nim wciąż dużo wyzwań - między innymi próba ukończenia wszystkich wyścigów, czy przejechanie wyścigu bez zdublowania. To wszystko jest możliwe, jeśli nie zboczy z obranej drugi. A wtedy i punkty wpadną.
Ocena kierowcy: 2+
16. Ostachim 4 pkt, 15 startów, 13 ukończonych, 3 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 0,27.
Początek sezonu był w jego wykonaniu naprawdę dobry. Od początku mocno pracował, słuchał wskazówek i to przynosiło efekty, praktycznie nie popełniał błędów. To dało nagrodę w postaci najlepszego wyniku w tej lidze - dziewiątego miejsca w GP Japonii, na które w pełni zasłużył. Z biegiem czasu jednak można było odnieść wrażenie, że Ostachim tym rezultatem się zadowolił. Nie trenował aż tak dużo, zaczął pracować trochę na swoją rękę, na co może wpływ miały wakacje. Niemniej ewidentnie jego jazda nie mogła już się tak podobać, zwłaszcza że popełniał błędy, jak na przykład w Argentynie. Odmieniło się to trochę pod koniec sezonu, a zaczęło od kompletnie przypadkowo zdobytego punktu w Portugalii, gdzie pomógł mu restart. Wtedy znów trochę więcej pracował i końcówka była już udana, kończąc kampanię zasłużonym punktem. W ExtremeF1 był to najlepszy dla Ostachima sezon, duży plus za to, że tylko w dwóch wyścigach nie dojechał do mety, niemniej jednak momentami brakowało jeszcze konkretów. Największym problemem u tego zawodnika jest brak podejmowania ryzyka - jeździ zbyt delikatnie, za łatwo daje się wyprzedzić, a w zakrętach, w których spokojnie mógłby przycisnąć, odpuszcza. Niemniej pewne jest to, że stać go na to, by regularnie walczyć o punkty, ale do tego potrzebuje naprawdę sporo treningów i rozwinięcia takiej pozytywnej agresywności.
Ocena kierowcy: 2+
15. Karlique 5 pkt, 13 startów, 7 ukończonych, 2 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 0,38.
Praktycznie potwierdziło się to, czego się można było obawiać - Karlique nie zrobił znaczącego postępu i to mimo współpracy z Taraskiem. Tak naprawdę okazało się, że to nie był zawodnik z takim potencjałem, jaki początkowo sądzono, kiedy to można było mieć wrażenie, że stać go na więcej. Dobry ósmy sezon to było wszystko, na co go stać, potem jednak okazał się człowiekiem bardzo nerwowym, momentami wręcz kłótliwym, który nie ma cierpliwości do treningów i do wyścigów. To nie jest przypadek, że zarówno w tym, jak w i poprzednim sezonie do mety dojeżdżał tylko siedmiokrotnie. Szczególnie początek sezonu był fatalny, gdzie kierowca z Dolnego Śląska ewidentnie był gorszy od innych aspirujących do walki o punkty. Zaczęło się to dopiero mniej więcej zmieniać w połowie sezonu, gdzie Karlique zaczął w końcu walczyć do końca, ale miał trochę pecha. Niemniej zaliczył fajny występ w USA, gdzie ósme miejsce było zasłużone, potem jeszcze dobry wyścig w Hiszpanii, ale to było tak naprawdę wszystko, na co go stać, choć ta końcówka była faktycznie w porządku. W ostatnich wyścigach nie brał jednak udziału, żegnając się z ligą jedynie krótkim komunikatem do głównego administratora. Cóż, ktoś kto jeździł tu pięć sezonów, powinien to zrobić inaczej. Niestety, od jakiegoś czasu to nie był ten sam człowiek, którego poznaliśmy, jego udział w życiu ligi stał się znikomy, więc chyba żegnamy go bez żalu. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Niemniej momentami rywalizacja z nim była fajna i potrafił dobrze powalczyć, jednak okazało się to rzadkością i głównie przez to, że chciał efektu na już, na teraz. Szkoda.
Ocena kierowcy: 2-
14. Adve 12 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 6 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 0,67.
Mając w pamięci ,,Zwierza" z sezonów siódmego i ósmego, spodziewaliśmy się, że powinien namieszać w stawce dzięki wyrównaniu stawki. Jakież było zdumienie, gdy okazało się na początku sezonu, że Adve nie tylko nie walczy regularnie o punkty, ale nawet jest gorszy od zespołowego kolegi Ostachima. Był jednym z nielicznych zawodników, któremu ten mod nie podpasował. Nie potrafił się z nim zgrać, zupełnie źle ustawiał bolid, a co gorsza - samemu tak naprawdę ustawień nie szukał, tylko próbował zdawać się na innych, co również okazało się złym pomysłem. Dość powiedzieć, że dopiero w szóstym wyścigu sezonu zawodnik spod Warszawy zapunktował i jednocześnie był to jego najlepszy występ w sezonie. W deszczu na Lausitzringu Adve mógł jednak przypomnieć swoją najlepszą wersję - jechał całkiem szybko i naprawdę dobrze. Kolejne wyścigi też były przyzwoite, ale wraz z początkiem drugiej części Adve totalnie się pogubił. Popełniał głupie błędy, które swego czasu mu się nie zdarzały, tempa totalnie brakowało, a on sam był nie wiedział, jak sobie pomóc i w efekcie tkwił w bagnie. Kwitesencją było GP Polski, gdzie na własne życzenie pozbawił się miejsca w punktowanej dziesiątce i tak to wyglądało przez sezon. Widać, że przerwa, którą sobie zrobił rok temu, wpłynęła na niego źle. Oduczył się chyba rFactora i podczas gdy inni się rozwinęli, on jest dalej w tym samym miejscu. Stać go na dużo więcej, to wie każdy i nie musi do tego zmieniać kontrolera. Musi jednak zupełnie popracować nad swoją jazdę i ustawieniem bolidu, bo to na razie leży i bez tego nie będzie powrotu do dawnej formy.
Ocena kierowcy: 1+
13. Kamilr2000 17 pkt, 12 startów, 11 ukończonych, 6 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 1,42
To co się stało z tym zawodnikiem, będzie jedną z największych zagadek w historii ExtremeF1. Kierowca, któremu na lidze zależało, był oddany, nagle się na nią wypiął, popadając w konflikt z administracją, a apogeum po GP Austrii i jego zachowanie, sprawiło, że nie dało się tego uratować i został pożegnany. Fakty są jednak takie, że nie miał w tym sporze racji, bo nie pierwszy i nie drugi raz zdarzało się, że miał problemy z przestrzeganiem limitów toru znacznie bardziej, niż pozostali ligowicze. Momentami też były zastrzeżenia do jazdy przy innych. Największym jednak zaskoczeniem były wyniki, a to wszystko... bo tak. Kamilr2000 zajął dziewiąte miejsce w GP Bahrajnu i był tym faktem rozczarowany, mówiąc, że treningi nic nie dają i nie ma szans na dobre wyniki w tym sezonie. Brzmi absurdalnie, prawda? Wystarczy spojrzeć na innych, jak zaczęli ten sezon. Gdyby tymi kategoriami myśleli After, czy Szymusso, oni także nie zrobiliby nic. Ale on postanowił inaczej i momentami wyglądało to absurdalnie i lekceważąco, jak choćby w GP Belgii, gdzie kilkukrotnie był w pit-stopie po urwaniu skrzydła, bo mu nie zależało. Skąd ta zmiana w podejściu? Tego niestety nie wiemy, na pewno jednak to przykre, bo wydawało się, że to jedna z kluczowych postaci w układance ExtremeF1. Czas jednak wszystko zweryfikował i nie było innej możliwości, niż podziękowanie mu za jazdę. Na szczęście na koniec zdarzył się jakiś pozytyw - Kamilr2000 ostatecznie za swoje zachowanie przeprosił, dlatego też odsądzanie od czci i wiary nie ma już sensu i to rozstanie przebiega ostatecznie w miarę neutralnie. Pewnych rzeczy się jednak nie zapomni. Może nawet bardziej boli to, że na torze tak sobie wszystko lekceważył i wyłącznie przez to, a także przez nieprzestrzeganie limitów toru, które pozbawiło go jedenastu punktów w Austrii (!) zajął tak niskie miejsce w klasyfikacji generalnej. Klasyczny przykład, że bez właściwego podejścia i zaangażowania nie da się nic osiągnąć.
Ocena kierowcy: 1
12. Wujek 18 pkt, 15 startów, 12 ukończonych, 8 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 1,2.
Okazało się, że kierowca ten potrafi się nieco bardziej zaangażować i w jazdę i w samą ligę, okazując się przy tym dosyć pozytywną postacią. Podpadł tylko raz, kiedy nie zgadzał się z werdyktem po GP Wielkiej Brytanii, w którym dziwne sytuacje z końca wyścigu sprawiły, że został bez punktu. Początek sezonu jednak niewiele wskazywał na poprawę względem poprzedniego sezonu, bowiem w pierwszych pięciu wyścigach nie punktował i tylko w Chinach pokazał całkiem dobre tempo. Potem jednak zaciął ciułać punkciki, a pod koniec sezonu naprawdę przyspieszył. Wiatru w żagle dał mu dobry wyścig w USA, gdzie wyrównał najlepsze osiągnięcie w tej lidze. Zaczął się jeszcze bardziej starać, no i korzystał z pomocy Markovsky'ego, dzięki czemu poprawiła się i jego sama jazda, i tempo, i nie straszył już innych w walce, jak było to momentami w poprzednich dwóch sezonach. Na dowód tego trzy wyścigi z rzędu w których zdobył punkty - takiej serii jeszcze nie miał i to nie były dziesiąte miejsce, dzięki czemu skończył sezon na przyzwoitej, dwunastej pozycji. Zanim zatem najlepszy tutaj sezon, w którym udowodnił, że potrafi jechać na dobrym poziomie i od niego samego zależy teraz, czy nadal będzie szedł tą drogą i zrobi kolejne kroki do przodu.
Ocena kierowcy: 3
11. Graczek 25 pkt, 16 startów, 15 ukończonych, 8 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 1,56.
Ten zawodnik można powiedzieć utrzymał poziom. Zdobył jeden punkt więcej niż w poprzednim sezonie i dzięki temu okazał się najlepszy w tej drugiej grupie, która nie walczyła o czołową dziesiątkę końcowej klasyfikacji. Zaczęło się u niego jak zwykle - od dość niemrawego początku, co wiązało się też trochę z przejściem na kierownicę. Zaczął tym razem punktować szybciej, a do tego przyszło znakomite szóste miejsce w Argentynie, które sam sobie wywalczył, wygrywając w końcówce walkę z nie byle kim, bo Rekadym i Markovskym. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że jak na jego możliwości i potencjał (zdarzało mu się wchodzić do Q2) osiągnął jeszcze trochę za mało. Takie wyścigi jak w Argentynie zdarzały mu się zbyt rzadko. Rzecz w tym, że to wynikało z niezwykłej chimeryczności zawodnika. Na jednym torze potrafił być naprawdę groźny nawet dla czołówki, by na innym totalnie sobie nie radzić i się tym zniechęcać, co pozbawiało go punktów. Miewał też problemy z utrzymaniem równego tempa. Klasyczny przykład to Włochy, gdzie miał szanse nawet na czołową piątkę, a ledwo skończył ósmy. Musi też pozbyć się problemów technicznych. Na pewno stać tego kierowcę na wiele i jest w stanie walczyć o więcej. Przed nim jednak sporo pracy - przede wszystkim nad regularnością, bo z tym na razie jest trochę problem. Jeśli chce znaczyć więcej, musi jechać na 100% na każdym torze, a nie tylko na tym, który akurat mu podpasuje.
Ocena kierowcy: 3-
10. MikruseK 87 pkt, 17 startów, 12 ukończonych, 12 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 5,12.
Znamy wiele takich przypadków zawodników, którzy w jednym sezonie wskoczyli niespodziewanie do ścisłej czołówki, by w następnym zgasnąć. Tak też stało się w dziesiątym sezonie z Mikrusem i on sam jest sobie winien, bo nic sobie z ostrzeżeń nie robił. Trzeba też jednak przyznać, że wszyscy myśleli, że będzie inaczej, bo jego kariera do tej pory wyglądała całkiem logicznie. Problemem stał się jednak charakter Mikrusa, który jest absolutnie niepokorny i myślał, że wszystko mu się należy z automatu. Przekonał się, jak brutalny może być sport, zwłaszcza wyścigi. Jego czujność być może uśpił udany początek w Bahrajnie - zaczął przecież od czwartego miejsca. Potem jednak popadł w przeciętność i do tego niektórzy nie patyczkowali się z nim. Źle też chyba wpłynęło na niego to, że przestawał być liderem zespołu Renault. To wszystko skończyło się małą przerwą od jeżdżenia, a o jego zachowaniu na Discordzie podczas wyścigów i sposobie wyładowywania frustracji krążyły już legendy. Po przerwie przez chwilę się poprawiło, doszły kolejne czwarte miejsca i znowu zaczęło się to samo - presja na wynik, buńczuczne zapowiedzi i momentami chora wręcz ambicja. Złożyło się to akurat na wyścig na Sonomie, na którą czekał. Jak się skończyło? Bez punktów. O tym, że ma też problem w głowie, przekonaliśmy się jeszcze we Włoszech, gdzie przegrał walkę o podium w ostatniej chwili. Dlatego też skończyło się tylko na tych czwartych miejscach i bez odegrania poważniejszej roli w końcowej klasyfikacji. Na pocieszenie zostało mu pierwsze podium w klasyfikacji zespołowej i bez jego punktów oczywiście by tego nie było, ale nie grał pierwszych skrzypiec. Czy to się zmieni? Cóż, zależy to tylko od niego. Jeśli wyciągnie wnioski i nabierze pokory - możliwe jest wszystko. Jeśli jednak nadal będzie się kierował też emocjami, to może być tylko gorzej.
Ocena kierowcy: 2+
9. Rekady 127 pkt, 18 startów, 15 ukończonych, 12 razy punktował, 9 Pole Position, 1 wygrana, 4 razy na podium (1+1+2), średnia punktów na wyścig: 7,06.
Dołączyć do ligi chciał już wcześniej i długo na miejsce czekać nie musiał, potwierdzając je na testach przedsezonowych. Wtedy też troszeczkę postanowił uśpić czujność reszty, nie pokazując pełni swoich czasów i wykorzystując niewiedzę większości, że to już bardzo doświadczony gracz. Gdy przyszedł sezon, niektórzy byli zszokowani jego tempem, które przyniosło najpierw podium, a potem Pole Position i wygraną w Chinach. W pierwszych wyścigach sezonu jego przewaga nad resztą na pojedynczym okrążeniu faktycznie przerażała, ale jednak zaczęło przerażać coś innego - skala błędów i niebezpieczeństwo, jakie tworzył podczas walki z innymi. Jechał bardzo agresywnie i momentami przesadzał, o czym boleśnie przekonało się kilku zawodników. Zawsze jednak karma wracała - własnymi błędami niweczył sobie szansę na dobry wynik, a czasem też przeszkadzała mu kierownica. Efektem tego wszystkiego było to, że aż dziewięć razy startował łącznie z pierwszego pola, a więcej wyścigów poza Chinami nie wygrał, a jeszcze tylko dwa razy stał na podium. To coś niebywałego, że przy tak szybkim tempie, skończyło się tak słabo. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zawodnik nie widział problemu. Mówiono o tym głośno wielokrotnie podczas podcastów, a nie zmieniało się nic, a co gorsza - zaczynał od innych, wytykając im błędy, z ironią pytając dlaczego ktoś nie ma kary. Trochę pokory panie Adamie, bo pan sam nie jest święty, stwarzając momentami prawdziwe zagrożenie. Jeśli się chce osiągnąć więcej w lidze i walczyć o więcej, to do poprawy jest równość jazdy i przede wszystkim wyeliminowanie tej złej agresji, bo tempo to na pewno jest i nie wydaje się, by coś się zmieniło.
Ocena kierowcy: 3-
8. Pandodo 141 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 15 razy punktował, 3 razy na podium (0+2+1), średnia punktów na wyścig: 7,83.
Było widać, że ten zawodnik stale idzie do przodu i robi postęp, ale takiego wybuchu formy nie spodziewał się nikt. Zwłaszcza, że pierwsze wyścigi nie wskazywały na to - dobry start w Bahrajnie zawdzięczał raczej innym. Potem jednak przyszła Australia i szok, bo Pandodo stanął przed szansą wygranej, jednak ostatecznie pozbawił go tego Patrique. Potem w Norwegii znów przegrał, ale jednak zawodnik z Podkarpacia mógł być dumny ze swoich występów i utrzymywał się w czołówce przez jakiś czas. Potem nieco przygasł, aż przyszło GP USA, gdzie jechał rewelacyjnie i wszystko wskazywało na to, że będzie sensacyjna wygrana. Przyszedł jednak ostatni pit-stop i przekroczenie prędkości i zmarnowana szansa. I wtedy kolejny raz wyszedł najsłabszy atrybut tego kierowcy - psychika. Znów nie potrafił sobie z tym poradzić i do końca sezonu wpadł w totalny marazm, popełniając głupie błędy, czego dobitnym przykładem wyścig w Poznaniu. Niestety, był też zagrożeniem w walce z innymi i łapał naprawdę dużo kar, co zupełnie mu nie przystoi. Koniec końców jednak trzeba tego zawodnika ocenić pozytywnie - trzy podia, pierwszy raz miejsce w czołowej dziesiątce generalki. Potwierdził to, że stać go na wiele. Czy jednak to utrzyma? Zależy to tylko od niego samego. Jak będzie poukładane w głowie, to na pewno stać go nawet na wygranie wyścigu. Jak jednak wydarzy się jedna mała rzecz, która go rozproszy, to będzie tylko tłem dla pozostałych, a on sam zacznie znów robić za błazna. Kolejnym ostrzeżeniem powinny być także przykłady innych kierowców, którzy marnie kończyli po wystrzale formy. Zatem przed nim spore wyzwanie. No i musi się nauczyć cierpliwości i umiejętności odpowiedniej walki, inaczej znowu będzie łapał kary i będzie dawał się ogrywać w newralgicznych momentach.
Ocena kierowcy: 4+
7. Tarask 159 pkt, 16 startów, 11 ukończonych, 11 razy punktował, 3 Pole Position, 2 wygrane, 7 razy na podium (2+2+3), średnia punktów na wyścig: 9,94.
Patrząc na statystyki i to, że pierwszy raz w historii nie znalazł się w czołowej szóstce tabeli, to na pewno jest to spore zaskoczenie. Musimy spojrzeć na to szerzej. Tarask przestawil się na klawiaturę w efekcie swojej decyzji i zaczął wprawdzie nieźle, ale były to znane tory. Gdy przyszły te trudniejsze, to totalnie się pogubił, na co wpływ miał też jego specyficzny charakter. Nie za bardzo mu zależało, bo też tutaj tak naprawdę osiągnął to, co chciał i bardziej się skupiał na poważniejszych rozgrywkach. Apogeum mieliśmy w Niemczech, gdzie jego występ bardziej pasowałby w cyrku - rozbił się na zjeździe do alei serwisowej i następnie wjechał do niej tyłem. Po tym GP przyszły wakacje, wyjechał zagranicę, przy okazji... zapominając ładowarki do laptopa. Na zastępczym sprzęcie nie za bardzo dało się jeździć, więc w efekcie mieliśmy dalsze fatalne występy, bądź w ogóle ich brak i zaczęły się żarty o wypłaszczającej się krzywej na wykresach pokazujących punktację po poszczególnych wyścigach. Wszystko zmieniło się po powrocie do domu, co przypadło na GP Belgii. Tam Tarask po dobrym występie zajął drugie miejsce i złapał wiatr w żagle. Na podium nie stanął już tylko w Hiszpanii i Austrii przez swoje błędy i trochę pecha w przypadku Red Bull Ringu. Doszły też dwa zwycięstwa i tym samym uratował sobie trochę ten sezon, pokazując, że nawet na klawiaturze jest kierowcą znakomitym. Jeśli podejdzie nieco poważniej do rywalizacji w kolejnej kampanii, to znów będzie dużym faworytem do tytułu. Czy jednak będzie mu zależało? Tego nie wiemy, bowiem przed nim wciąż dużo poważnych wyzwań na innych platformach, gdzie także znakomicie sobie radzi.
Ocena kierowcy: 3+
6. MARCINU 172 pkt, 16 startów, 16 ukończonych, 15 razy punktował, 2 wygrane, 6 razy na podium (2+2+2), średnia punktów na wyścig: 10,75.
Od samego początku było wiadomo, że to kierowca, który namiesza w czołówce, zwłaszcza w tak ciasnej stawce. Nie pomyliliśmy się, choć sam początek był dość niemrawo, ale po prostu chyba musiał się oswoić z modem. Od Japonii zagościł już jednak w czołówce na dobry i był bliski miejsca na podium, jednak tam jeszcze przegrał z Szymussem. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i to stało się już w Australii. Potem ciągle był bardzo szybki i do tego popełniał niewiele błędów, ciągle jednak czegoś brakowało do wygranej. Ta przyszła w USA, dzięki pomocy Dodo, a potem powtórzył to w Belgii, a w Portugalii prawie mu się udało, ale tylko i wyłącznie dzięki restartowi. Wcześniej nieco na torze rozrabiał, ale stawał się tym nie przejmować, czym naraził się choćby Markovsky'emu. Od tego jednak momentu zaczął się zjazd, a przecież właśnie stał się jednym z głównych kanydatów do mistrzostwa. Rzecz w tym, że przestał mieć czas na jazdę, o czym tak naprawdę informował. Tym podpadł, ale niepokojące sygnały były już wcześniej. Dość często latał ze skargami, podczas gdy sam nie stronił od ostrej rywalizacji. Poza tym jednak z ligą się nie integrował, odmawiał udziału w konferencjach prasowych, w magazynie ligowym pojawił się raz, gdzie zdawało się, że wcale nie ma na to ochoty. Niestety, patrząc pod tym względem, źle się stało, że ktoś taki wygrał dwa wyścigi. Na szczęście więcej z nim już rywalizować nie będziemy, bo też administracja postanowiła mu podziękować. Nie było słychać, by jakoś szczególnie się tym przejął, co potwierdza słuszność tej decyzji. Kierowcą jest na pewno naprawdę dobrym, jednak jako człowiek pozostawia wiele do życzenia - a przynajmniej tak go tu zapamiętamy. Nie będziemy tęsknić.
Ocena kierowcy: 4-
5. Kubusa96 193 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 17 razy punktował, 1 wygrana, 6 razy na podium (1+3+2), średnia punktów na wyścig: 10,72.
Kolejny raz okazało się, że doświadczony zawodnik jest w stanie nadal bić się z młodszymi od siebie i utrzymać miejsce w czołówce. Jednak tym razem nie było aż tak różowo jak wcześniej, jeśli idzie o jego największy atut, czyli regularność. A przynajmniej w drugiej części sezonu, bo w pierwszej raczej wszystko się zgadzało. Kubusa znakomicie odnajdywał się w tej ciasnej stawce i regularnie łapał niemałe punkty i do tego aż pięć podiów, będąc przy tym zawodnikiem trudnym do pokonania. W efekcie w połowie sezonu założyciel ligi znajdował się na drugim miejscu w tabeli z niewielką stratą do prowadzącego Markovsky'ego i niektórzy zaczęli żartować, czy możliwy jest challenge zdobycia mistrzostwa bez wygrania wyścigu. Bo właśnie tego wciąż Kubusie brakowało - wygrywali niemal już wszyscy z czołówki, a on dalej drugie, bądź trzecie miejsca i wydawało się, że już to się nie zmieni, bo od GP USA do GP Hiszpanii albo brakowało mu tempa, ale popełniał błędy, nie przypominając najlepszej wersji siebie. Ta jednak nadeszła we właściwym momencie - na torze Fiorano, gdzie Kubusa znakomicie sobie poradził na pierwszym kółku i potem wykorzystywał walkę innych, samemu jadąc najlepiej, jak umie i sensacyjny triumf po ponad czterech latach stał się faktem. Dzięki wygranej awansował na trzecie miejsce, ale nieudane GP RPA i Austrii, gdzie był szybki, ale pechowa kolizja pozbawiła go w ogóle punktów, sprawiły, że mógł skończyć sezon tylko (a może aż?) piąty. W Polsce podium przegrał złymi decyzjami strategicznej. Tym samym w większości wyścigów drugiej części okazało się, że jednak nie zawsze jest tak idealnie i jednak wciąż za dużo błędów zdarza się temu doświadczonemu przecież zawodnikowi. Mimo wszystko jednak może być zadowolony z tej kampanii no i przede wszystkim - z wygranej, która jest nagrodą za ciężką pracę. Nadal zatem może to być bardzo groźny kierowca dla wszystkich i stać go spokojnie na podia, ale jednak musi zachować jeszcze więcej koncentracji i być bezbłędnym.
Ocena kierowcy: 4+
4. After 197 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 17 razy punktował, 1 Pole Position, 1 wygrana, 6 razy na podium (1+2+3), średnia punktów na wyścig: 10,94.
Bez wątpienia największy postęp między sezonami zrobił właśnie ten kierowca. W jego wypadku przejście na kierownicę okazało się strzałem w dziesiątkę. Jednak początek kolorowy nie był, bo zaczął od trzech miejsc pod koniec pierwszej dziesiątki i raptem siedmiu punktów. Jednak After, o dziwo, zachował spokój, robił swoje i od Australii ruszyło, choć przez kilka wyścigów czegoś mu brakowało do podium. To jednak przyszło w najlepszym momencie - w Chile, gdzie After jechał bezbłędnie i odniósł pierwsze zwycięstwo w tej lidze, co na pewno było dla niego dużym sukcesem. On jednak poszedł za ciosem i w drugiej części sezonu dokładał kolejne podia i licząc od GP Brazylii, był najlepiej punktującym zawodnikiem w całej lidze. Nie było w tym przypadku - nie tylko był szybki, ale też niemalże bezbłędny. Imponował swoją jazdą i spokojem, którego w przeszłości nieraz mu brakowało. Efektem tego wszystkiego najlepszy sezon w karierze, zwieńczony mistrzostwem konstruktorów. A powetował to sobie w najlepszy możliwy sposób, wyprzedzając Szymussa na ostatnim okrążeniu sezonu, choć tu raczej pomógł mu rywal, a on sam wcześniej nieraz tracił pozycję na ostatnich kółkach i to się znów powtarzało. Nadal ma zatem trochę do poprawy, ale przede wszystkim musi zachować czujność. Jazda na kierownicy nie jest abonamentem na miejsce w czołówce. To utrzyma, jeśli nadal będzie tak pracował.
Ocena kierowcy: 5+
3. Patrique2001 214,5 pkt, 17 startów, 13 ukończonych, 14 razy punktował, 4 Pole Position, 5 wygranych, 8 razy na podium (5+2+1), średnia punktów na wyścig: 12,62.
Kolejny świetny sezon tego zawodnika, w którym udowodnił, że stać go na naprawdę wiele. Również skorzystał na tym wyrównaniu stawki, gdzie być może zwietrzył szansę na to, by spełnić swoje marzenie o tytule. Początek był jednak niemrawy - zajmował miejsce w środku pierwszej dziesiątki. Tak jak jednak u jego zespołowego kolegi, tak i u niego Australia okazała się przełomowa, gdzie wygrał i potem do GP Chile wygrał jeszcze dwa razy i raz był trzeci. W Argentynie jednak znów dały o sobie dać znać demony, w których popełniał proste błędy i podobnie było także jeszcze przez parę następnych wyścigów. Pomogła mu Portugalia, gdzie wygrał i potem starał się iść za ciosem, a końcówkę miał piekielnie mocną, kończąc sezon trzykrotnie na podium. Do ostatniego wyścigu sezonu miał szansę na tytuł, ostatecznie został z trzecim miejscem, ale za to najlepszym w karierze dorobkiem punktowym, mistrzostwem konstruktorów i największą liczbą zwycięstw w sezonie, co na pewno jest małą niespodzianką. A więc okazało się, że jednak teoria o parzystych sezonach tkwi tylko w jego głowie i jeśli chce, to potrafi jeździć zawsze, niezależnie od okoliczności. Można się także przy tym zastanawiać co by było, gdyby nie problemy techniczne, które zdarzały się go dotykać (choćby przez nie nie pojechał w Hiszpanii, ale akurat tam jechał słabo), ale i tak zaliczył udany sezon. Nadal jednak potrafi mieć momenty zaćmienia, popełniać głupie błędy i jeździć zbyt agresywnie - znów nałapał trochę kar. Jeśli to wyeliminuje, to możliwe jest wszystko, bo na pewno stać go na to i też coraz bardziej widać, że w miarę jest poukładane w głowie. Ale to będzie musiał jeszcze potwierdzić i na dobre wyeliminować błędy.
Ocena kierowcy: 5
2. Szymusso 217 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 16 razy punktował, 2 wygrane, 6 razy na podium (2+1+3), średnia punktów na wyścig: 12,06.
Tak jak w dziewiątym sezonie spektakularnie zawiódł, tak równie spektakularnie w dziesiątym wrócił do czołówki i przypominał siebie z najlepszych czasów. Wielu wciąż pamiętało, jak Szymusso potrafił znakomicie jeździć i wróżyło, że w tym sezonie wróci do gry. Jednak początek mógł przypomnieć dziewiąty sezon - fajne testy, a potem klapa na inaugurację, nieukończony wyścig. Tym razem jednak pierwszy mistrz tej ligi zakasał rękawy i już w Chinach przekonał się, że może wiele osiągnąć, bo walczył o wygraną. Ostatecznie nie skończyło się dobrze, ale już w Japonii przyszło długo wyczekiwane podium po znakomitej jeździe i nie zachwiała nim nawet pechowa Australia. Od Norwegii do Hiszpanii zaliczył znakomitą serię - nie wypadał z czołowej piątki i po Navarrze został liderem generalki. Było jasne, że walczy o tytuł. Po drodze doczekał się wygranych - w Argentynie wykorzystał zamieszanie, a potem imponująco kontrolował przewagę, odnosząc upragnione zwycięstwo, które powtórzył w Hiszpanii. Jednak właśnie wtedy coś się popsuło - ostatnie cztery wyścigi były nieudane. We Włoszech kolizja z Taraskiem i pech przy pit-stopie, w RPA był szybki, ale popełniał głupie błędy, w Austrii znów się zagapił przy rywalu, wpadając w wir ostrej walki w środku stawki, a w Polsce totalnie nie miał tempa. Na koniec doszło do dramatu, kiedy wypadł z toru i to przesądziło o braku tytułu zespołowego. Nie mógł się z tym pogodzić, ale przecież tak samo błędy popełniał jego brat. Może właśnie Szymek za bardzo się na ten zespołowy tytuł napalił? Nie było tajemnicą, że nawet nie za bardzo patrzy na tabelę indywidualną, ale konstruktorskie mistrzostwo chciał zdobyć bardzo. Nie udało się i ta końcówka powinna mu dać do myślenia, bo wypadł w niej blado. Jeśli natomiast o wynikach nie myśli, jest naprawdę bardzo groźnym kierowcą, który popełnia mało błędów, znakomicie się broni i dobrze atakuje. W gruncie rzeczy potwierdził, że dziewiąty sezon był wypadkiem przy pracy i nadal ma wiele do zaoferowania. Wicemistrzostwo zdobył zasłużenie, ale ma nadal elementy, nad którymi musi pracować.
Ocena kierowcy: 5
1. Markovsky 229 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 18 razy punktował, 1 Pole Position, 4 wygrane, 8 razy na podium (4+3+1), średnia punktów na wyścig: 12,72.
Zaryzykował przed sezonem decydując się na jazdę na klawiaturze. Wiedział, że nadal może być szybki, jednak przy okazji narażał się na większą rywalizację i chyba trochę zaskoczyło go to, że była tak zażarta. W efekcie poznał tak naprawdę ligę od innej strony - przystępował przecież do sezonu z jednym tylko finiszem poza podium, nie licząc wyścigów nie ukończonych. W tej kampanii miał ,,tylko" osiem podiów - nigdy nie miał tak niskiego wyniku. Czasem jechał w tłoku zbyt delikatnie i odbijało mu się to czkawką, zdarzały mu się także pit-stopy na pierwszym okrążeniu, bo urywał skrzydło nie ze swojej winy. Koniec końców jednak i tak zdobył szóste mistrzostwo i to naprawdę trzeba docenić, że w takich warunkach i tak sobie poradził. To świadczy o jego klasie i kolejny raz udowodnił, że kierowcą jest wybitnym. W kluczowych momentach zawsze potrafił się obronić - gdy trochę stracił tempa, przyszło rozwiązanie, z małą pomocą, ale jednak. Gdy pojawiło się istotne zagrożenie, zawsze potrafił jakoś się obronić i zdobyć tyle punktów, ile potrzeba. Gdy trzeba było walczyć do końca, walczył. Tak właśnie jeżdżą najlepsi. Na minus kwalifikacje. Kiedyś Marek był prawdziwym specjalistą w tej dziedzinie, w tym sezonie wywalczył tylko jedno pierwsze pole startowe i to pod sam koniec sezonu. Raz też przytrafiła mu się wpadka - nie awansował do Q2. Koniec końców jednak, czy tor mu pasował, czy nie, zawsze potrafił zrobić tyle, żeby wystarczyło. W przyszłości nie powinno się nic zmienić, jednak czy uda mu się dopisać siódmy tytuł, tego nie wiadomo. Za tę kampanię ma jednak pełne prawo się cieszyć, bo zdobycie mistrzostwa w tak ciasnej stawce i momentami bardzo trudnej rywalizacji, to naprawdę duża sztuka.
Ocena kierowcy: 5+
Laurki wystawione, podsumowanie dobiegło końca i tym samym rozdział pod tytułem "Sezon dziesiąty" oficjalnie zostaje już zamknięty. Pełna emocji i rywalizacji była to kampania, na pewno arcyciekawa i oby to zostało z nami, przy okazji eliminując to, co złe, bo tego przecież nie brakowało, a czasem było to tak głupie, że aż wstyd. Niemniej nadal to, co robimy, napawa optymizmem i obyśmy dalej podążali w tym kierunku. Wszystkim, którzy przeczytali w całości obie części tego dużego podsumowania, bardzo serdecznie dziękuję. Mam nadzieję, że nie macie poczucia straconego czasu. Czekam na opinie. Odpoczynek już za nami. Lada chwila startuje kolejny sezon i przed nami kolejne potężne wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć. Wierzę jednak, że poradzimy sobie z nim i czeka nas wspaniała zabawa. Zatem do zobaczenia na torze, a na teraz to już wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum