· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Mocny początek Szymussa
Sezon zaczął się na Półwyspie Iberyjskim, po raz trzeci w historii ligi w Europie. Najpierw zawodnicy udali się do Hiszpanii na znany, ale mało lubiany tor Circuit de Barcelona-Catalunya. Nie było wiadomo czego się spodziewać - mod okazał się nieco trudniejszy, niż poprzedni, nie było tak łatwo znaleźć optymalne ustawienia, a testy nie dały nam zbyt wielu odpowiedzi. Jednak faworytem był Rekady, zwłaszcza, że znów na początku dominował i wywalczył Pole Position, wraz ze startem na twardej mieszance. Nie do końca mu to pomogło, bowiem na starcie stracił pozycje, a gdy na koniec wydawało się, że łapie rytm, rozłączyła mu się kierownica i mógł zapomnieć o sukcesie. W tej sytuacji najlepszy okazał się Szymusso, który przez jakiś czas nie mógł znaleźć ustawień, odnalazł je dopiero ,,za pięć dwunasta" i dołączył do tego swoją znakomitą, równą jazdę. O drugie miejsce bili się Patrique2001 i Markovsky, po ostrym pojedynku wygrał ten pierwszy. Tym samym na podium pierwszego wyścigu sezonu znaleźli się trzej najlepsi kierowcy dziesiątego sezonu. Na następne zawody kierowcy udali się do Portugalii, gdzie przeżyli szok, widząc ciasne ulice Porto. Szczególnie duże emocje budziła ostatnia szykana. Kierowcy jadący na kierownicy mieli łatwiej i mogli próbować podjąć ryzyko, jadąc bez odjęcia gazu. Wiązało się to jednak ze sporym ryzykiem i niektórzy w wyścigu się o tym przekonali. Już na początku wyłożyli się tam Rekady i Patrique. Pierwszy pojechał dalej i wyciągnął jeden punkt, drugi nie jechał. O wygraną walczyli świetnie dysponowany Tarask oraz Szymusso. Najpierw prowadził zawodnik Toyoty, ale przez dziwną aleję serwisową stracił pozycję, potem jednak podążał za zwycięzcą pierwszego wyścigu jak cień. Jednak w końcówce również zawalił sprawę na ostatniej szykanie i Szymusso mógł z rozkoszą dojechać do mety, nokautując pozostałych - drugi After stracił prawie 40 sekund, ale kierowca Toro Rosso mógł być i tak zadowolony, bo jechał bardzo równo. Pozostali popełnili po przynajmniej jednym błędzie i zaliczyli jeden nadprogramowy pit-stop. Podium wywalczył Pandodo. Oznaczało to, że po dwóch wyścigach, ex aequo z Markovskym - czwartym w Portugalii - był wiceliderem generalki, a Renault chodziło z podniesionym czołem, bo w obu wyścigach z dobrej strony pokazał się Wujek, który zakończył wizytę w tej części Europy z pięcioma punktami.
Chwilowa dominacja Rekady'ego
Circuito da Boavista nie było jedynym zupełnie nowym torem w pierwszej części sezonu. Już w następnym wyścigu zawitali do Chorwacji na Automotodrom Grobnik. Tam świetnie nadal wyglądał Rekady, na pojedynczych kółkach nie mając sobie równych, jednak w wyścigu wyzwanie rzucił mu Tarask. Niestety, w wyniku nieporozumienia, doszło do kolizji między nim, a Kiroshimą. Zwolennicy teorii spiskowych mieli pole do popisu, wszak Kiroshima był team-mate'm Rekady'ego, który w tej sytuacji spokojnie wygrał. Było to raczej zgodne z przewidywaniami, wszak to nie był trudny tor. Drugie miejsce zajął Markovsky, Szymusso był trzeci, choć nie czuł się tak pewnie na torze, ale dał radę pokonać Aftera i Mikrusa. Potem mieliśmy Włochy i wyścig na Mugello, gdzie Rekady znów świetnie sobie poradził i choć próbowali go straszyć Szymusso i Tarask, to jednak dał radę wygrać. Między tą dwójką z kolei doszło do walki, w ostatnim zakręcie kierowca Mercedesa zaryzykował, doszło do kontaktu. Uznano, że winy ówczesnego lidera generalki nie było. Markovsky był dopiero czwarty - wyścig upłynął mu pod znakiem walki z Kubusą96 i Patrique. Rekady natomiast kontynuował zwycięski marsz w Dubaju, choć tam również wyzwanie rzucił mu Szymusso. Jednak kierowca Mercedesa musiał uznać wyższość rywala i do tego pod koniec jeszcze odpierać atak Markovsky'ego, co też się ostatecznie udało. Sam mistrz ligi natomiast musiał czekać do Chin na pierwsze zwycięstwo w sezonie. Na specyficznym torze Chengdu wykazał się przede wszystkim równą jazdą. Szymusso znów był drugi - miał rewelacyjne tempo, ale jechał agresywną strategią trzech postojów, przy dwóch rywali. Markovsky'ego nie zdążył pokonać, zaś na podium towarzyszył im świetny tego dnia After. Rekady tym razem dał plamę, przekraczając prędkość w pit-lane. Na zwycięski szlak wrócił jednak w ostatnim wyścigu w 2020 roku w Wietnamie. Nie obyło się bez kontrowersji - znów walczył z Szymussem i doszło do kolizji. Uznano winę Rekady'ego, ale nie na tyle, by odebrać mu wygraną, zaś rozczarowano kierowca Mercedesa musiał pogodzić się z trzecim miejscem, bo jeszcze wyprzedził go Markovsky. W Hanoi show skradli inni - wystartowało tylko dwunastu zawodników, a wykorzystali to debiutujący w lidze Jerzy, oraz Kiroshima, zajmując dwie ostatnie punktowane pozycje. Pierwszy zdobył pierwsze punkty w sezonie dla McLarena, który wyglądał do tej pory fatalnie, drugi - pierwszy punkt od ósmego sezonu i to wywalczony na torze, na którym kiedyś nie było szans, by dojechał do mety. Ligowa maskotka mogła być dumna z wykonanej pracy.
Kłopoty drugiego szeregu
Sezon jedenasty okazał się trudny dla zawodników marzących o punktowaniu. Kiroshima robił swoją robotę i konsekwentnie się poprawiał - oczywiście, nadal dużo tracił do czołówki, ale jednak starał się to niwelować i nie popełniać błędów. Efektem - punkt w Wietnamie. Przy okazji momentami wręcz miażdżył Scorpiona, który chyba nie traktował jazdy poważnie. Ani się specjalnie nie przygotowywał, ani nie prosił o pomoc. W efekcie wyglądało to momentami dramatycznie, a Kiro go objeżdżał. W ogromny dołek wpadł też Ostachim, który winą za swoje kiepskie wyniki obarczył przede wszystkim moda. Nie było w nim motywacji. Prawda jest taka, że właśnie przede wszystkim było za mało treningu. Z kolei karierę ligową zawiesił Graczek, który miał poważne problemy techniczne. To właśnie jego zastąpił Jerzy, który wydawało się, że wkomponował się w stawkę. 2021 rok przyniósł także rozczarowania dla Adve. Kierowca Williamsa na początku sezonu był w stanie straszyć kierowców z okolic siódmego-ósmego miejsca, tymczasem po nowym roku stał się jeszcze gorszym zawodnikiem, niż w dziesiątym sezonie. Plan zmiany kontrolera, błędy w zamówieniu sprawiły, że kompletnie się rozregulował. Nie pomagała też jazda w kilku ligach i łączenie tego wszystkie ze studiami. Efekt był taki, że pierwsza dziesiątka była raczej ustalona. Największe rozczarowanie przeżywał chyba jednak Norbi. Zawodnik przekonał się, że powrót po przerwie wcale nie musi być prosty, choć testy przedsezonowe dawały nadzieję na mocne wyniki, może nawet - pierwsze w karierze zwycięstwo. Został sprowadzony na ziemię brutalnie. W pięciu wyścigach, których pojechał, zajmował raz ósme i cztery razy dziewiąte miejsce. To była wyjątkowo gorzka pigułka. Nowy rok zaczął jednak z przytupem - od podium w Czechach po walce z Pandodo, który pierwszy raz w karierze startował z Pole Position. Szybko jednak wyprzedził go Szymusso, jadący z bólem głowy po przeprowadzonej dzień wcześniej imprezie z okazji jego 21. urodzin, niemniej Pandodo uwikłał się w walkę z Norbim i Patrique, a on sobie odjeżdżał. Pod koniec jednak Patrique wyprzedził rywali i rzucił się w pościg za jadącym trochę bezjajecznie liderem. Lepiej jednak jechać bezjajecznie, a spokojnie, niż agresywnie i wyrżnąć się na poboczu. Tak się stało z Patrique. Szymusso dostał więc prezent urodzinowy, a mógł mieć jeszcze większy, bo niespodziewanie na drugie miejsce po pit-stopach wskoczył Kubusa, podcinąjąc Pandodo i Norbiego. Ci chyba się nie mogli z tym pogodzić i zgodnie załatwili założyciela ligi, który skończył piąty. Kierowca Renault pokonał rywala z Saubera. A co z Toyotami i Rekadym? Nie mieli dnia i do tego przez dziwaczną porę rozgrywania wyścigu (niedziela, 15:00), dobrze, że w ogóle pojechali. Markovsky dobił się do siódmego miejsca, Rekady był ósmy, Tarask w ogóle nie zapunktował. Mistrz ligi głośno tego nie powiedział, ale było czuć żal o taką porę wyścigu. Postanowił jednak, że odbije sobie to w najlepszy możliwy sposób. Znakomicie zaprezentował się na Donington Park i choć Szymusso próbował mu się przeciwstawić, to tego dnia był nie do pokonania. Kierowca Mercedesa z kolei musiał zmierzyć się na koniec wyścigu z Norbim, który złapał wiatr w żagle, jednak kierowca Saubera musiał zadowolić się i tak bardzo dobrym trzecim miejscem.
Kontratak Toyoty
W połowie sezonu Szymusso prowadził z przewagą 31 punktów nad Markovskym i z serią podiów trwającą od początku kampanii. Przerwana została nieoczekiwanie, w wyniku błędu nieomylnego do tej pory lidera. Na specyficznym torze w Kanadzie nie radził sobie tak doskonale, ale jednak, w wyniku perypetii innych (choćby Rekady'ego, który wpadł w dołek), miał ogromną szansę na podium. Błąd na przedostatnim kółku go jednak pozbawił pudła, które w prezencie dostał Patrique. Wyścig zdominowały Toyoty. Tarask, który miał serie słabych występów, wkurzył się po Donington, zabrał do pracy i bawił się razem z Markovskym. Co ciekawe, choć to mistrz ligi miał gonić Szymussa, do zamiany pozycji nie doszło. Z kolei w Stanach Zjednoczonych zawodnicy musieli zmierzyć się nie tylko z dość trudnym torem w Ohio, ale także z deszczem. W tych warunkach perfekcyjnie odnalazł się Rekady, który pokonał Markovsky'ego, a Patrique dojechał trzeci, choć doprowadził do szału Taraska, wyprzedzając go, po czym Tarask urwał spojler. Szymusso nie odnalazł się w deszczu i był dopiero szósty. Na podium wrócił w Grecji, ale tam gra mu chciała spłatać figla, bowiem nieoczekiwanie, gdy wyleciał z toru, to nie gra nie zaliczyła okrążenia. Z podobnym kłopotem musiał mierzyć się Rekady, który jednak znowu miał potem awarię kierownicy. To jednak wprowadziło pewien chaos i ludzie nie wiedzieli, z kim walczą. Wyniki trzeba było ustalać ,,ręcznie", nie było natomiast wątpliwości, że Tarask zdemolował rywali, co było do przewidzenia - Serres było dla niego idealne. Markovsky był drugi i tym samym Toyota znalazła się na czele klasyfikacji konstruktorów, gdyż Kubusa zaliczył bardzo trudny sezon, naznaczony kłopotami i błędami. W Grecji miał jeden z jaśniejszych momentów - był piąty. Jednak wyścig ten zapamiętamy bardziej przez McLarena. Do ligi wrócił Szprycek, gdyż Jerzy okazał się nieporozumieniem i odszedł z ligi. Kierowca ze świętokrzyskiego prezentował się naprawdę dobrze, ale przez błąd na zjeździe do pit-lane stracił szansę na znakomity wynik, choć siódma lokata i tak była dobra, bo McLaren dzięki temu od razu przebił wynik Jaguara z szóstego sezonu i oddalił od siebie widmo bycia najgorszym zespołem. Z drugiej strony - Scorpion dopełnił dzieła kompromitacji w tym sezonie. Jechał tragicznie, stwarzał zagrożenie, dwukrotnie zawiesił się na tarce. Efekt? 11 razy został zdublowany. To pobicie rekordu Pitera1998, co wydawało się nierealne.
Markovsky w drodze po siódmy tytuł
Po GP Grecji Markovsky był już o krok za Szymussem, który dwoił się i troił, jednak mistrz wszedł na taki poziom, że był nieosiągalny dla innych. Pokazał to w Niemczech, gdzie trzymał się Rekady'ego, wywierał presję no i się doczekał - kierowca Ferrari wypadł z toru i musiał zadowolić się drugim miejscem, pokonując Taraska. To właśnie świadczyło o klasie kierowcy z Górnego Śląska, który został liderem wyścigu po mistrzowską koronę. Szymusso był czwarty - ryzykował ze strategią, nie opłaciło się. Grzechy odkupił Scorpion, w końcu się przygotował i pojechał dobry wyścig, wygrywając z Kiroshimą, co powtórzyło się w Indonezji. Tam z kolei wszystkich zaszokował After, sygnalizując wysoką formę. Wcześniej, po podium w Chinach, aż czterokrotnie był czwarty. Na Sentul postawił na odważną strategię, która się opłaciła przy niewielkich różnicach i mógł świętować. Markovsky dojechał drugi po zaciętej walce z Rekadym, Szymussem i Taraskiem, którzy wpadli na metę właśnie w tej kolejności. Tym samym dla mistrza ligi oznaczało to kolejny handicap do walki o mistrzostwo, który jeszcze podbił w Nowej Zelandii. Tam już, choć Tarask był szybszy, to wygrał zawodnik spod Tarnowskich Gór, a Toyota złapała trzeci już dublet. Szymusso znów stanął na rzęsach, wystarczyło to na trzecią pozycję, po raz kolejny pokonując Norbiego, który wcześniej znów złapał zadyszkę. Słabszą dyspozycję, niż w pierwszej części sezonu mieli także MikruseK i Pandodo, którzy nie mieli co marzyć o podium. Ten ostatni znowu po świetnym wyniku spuścił z tonu i co więcej, stał się na torze bardziej zagrożeniem, niż zawodnikiem do fajnej walki i rywalizacji. Z dobrej strony na Manfeild pokazał się Kiroshima, który naprawdę dobrze poczuł ten tor. Nie tylko pokonał Scorpiona, ale także Ostachima, co było już niespodzianką. Zresztą, coraz częściej kierowca z Nowego Tomyśla wygrywał już z Ostachimem w kwalifikacjach. Skalę dramatycznej jazdy Williamsa dopełniało to, że ledwo z ligową maskotką wygrał w Nowej Zelandii Adve, który jechał naprawdę beznadziejnie i nie zmieniał tego nawet punkt wywalczony wyścig wcześniej w Indonezji.
Emocjonujący, ostry i sensacyjny finisz
W Japonii na specyficznym Sportsland Sugo znów do głosu doszedł After. Wywalczył Pole Position, potem w wyścigu wyzwanie rzucili mu Rekady i Markovsky, ale on pokazał, że czuł się na tym torze wybitnie, wyprzedził rywali i wygrał. Dwaj rywale popełnili po jednym błędzie i skończyli w kolejności wyżej podanej. W samym wyścigu dochodziło natomiast do ostrych pojedynków i kontrowersji, a największą był brak oszczędzania paliwa przez Pandodo. Został wepchnięty na metę przez Adve tylko po to, żeby ten skończył wyścig przed Mikrusem. Plan sprytny, ale nie na FIA, które nie pozwoliło na takie niesportowe zachowanie i zrzuciło kierowcę Renault na dziesiąte miejsce, znajdując się na cenzurowanym. Pandodo nic sobie nie robił z kolejnych kar i następną wyłapał w Belgii, powodując kolizję z Afterem. Tam natomiast doszło do sensacji - kolizji kierowców Toyoty. Było to efektem walki na prostej Kemmel, Markovsky przesadził, wylądował na antyścinaczu i wyjechał pod koła Taraskowi, który został bez spojlera i po chwili skasował też Mikrusa. Potem mistrz ligi, który już na Spa mógł zapewnić mistrzostwo, miał ostrą walkę z Szymussem, Patrique i Norbim. Dwaj ostatni zderzyli się po pit-stopach, a Szymusso wyprzedził Markovsky'ego i przedłużył cień szansy na tytuł. Wygrał zdecydowanie Rekady, który odjechał na początku. Bohaterem dnia był jednak jego team-mate. Kiroshima po raz pierwszy w karierze nie został zdublowany w wyścigu, co dla niego ma ogromne znaczenie, a na dokładkę - jeszcze w końcówce wyprzedził Adve, choć ten uciekał się do ostrych manewrów, mimo braku skrzydła. Czwarte miejsce zajął Kubusa, który w końcówce znalazł gdzieś rozwiązanie swoich problemów ze skręcaniem i panowaniem nad bolidem, co było widać już w Japonii. Tam dał plamę, w Belgii też nie uniknął pomyłki, ale jednak miał mocne tempo. No i potwierdził to w Poznaniu w sposób szokujący dla wszystkich. Skorzystał na kłopotach innych, w końcówce obronił się przed Patrique i wygrał po raz trzeci w swojej lidze, dokładając triumf w rodzinnym kraju. Wydawało się, że faworytem jest Rekady, ale słabsza druga część wyścigu sprawiła, że zajął ,,tylko" trzecie miejsce. Tytuł powędrował do Markovsky'ego, który musiał tylko dojechać w ósemce. Wprawdzie miał karę cofnięcia na starcie za Belgię, ale i tak w wyścigu, choć nie omijały go przygody, zrobił swoje. Zresztą - nie musiał. Szymusso bowiem musiał wygrać, a był od tego daleko. Nie pomogła mu też sytuacja z Kiroshimą i Taraskiem, którzy znowu się spotkali. Kiro hamował wcześniej do pit-lane, Tarask pojawił się nagle, nie zauważył i doszło do kolizji, blokując wjazd do alei serwisowej. GP Polski było jednak mimo wszystko udanym zakończeniem sezonu, bo ogrom walki i emocji był naprawdę konkretny. To było fajne podsumowanie dobrego, pełnego emocji i dobrych wyścigów sezonu.
Fakty i liczby
Tak w skrócie wyglądało osiemnaście wyścigów jedenastego sezonu ExtremeF1. Jak widać - działo się i emocji było bez liku. I choć niejednokrotnie wydawało się, że mamy stosunkowo jasny podział stawki, w przeciwieństwie do sezonu poprzedniego, to jednak wyścigi często pokazywały swoje oblicze - nieprzewidywalność. Droga niektórych kierowców pokazuje także, że opłaca się ciężko pracować, bo to przynosi efekty. Teraz przejdziemy do kwestii faktów i statystyk, które także bardzo dużo nam powiedzą o tym sezonie. Na początek trochę ciekawostek:
- Pierwszy raz w historii ligi zdarzyło się, by do ostatniego wyścigu sezonu o tytuł walczyło dwóch tych samych kierowców, którzy w sezonie poprzednim także dopiero w Polsce rozstrzygali kwestię mistrzostwa.
- Pierwszy raz w karierze Szymusso drugi raz z rzędu zdobył wicemistrzostwo. Tak samo braterski duet po raz pierwszy drugi sezon pod rząd znalazł się na drugim miejscu w końcowej klasyfikacji zespołowej.
- 308 punktów - tyle zdobył Markovsky w tym sezonie. Co ciekawe, dokładnie tyle samo zdobył w sezonie trzecim. Mniej punktów do mistrzostwa - także Markowi - było potrzeba w dziesiątym sezonie. W tym 229 punktów nie starczyłoby nawet na podium końcowej klasyfikacji.
- Wyższy poziom mieliśmy także w klasyfikacji konstruktorów - w poprzednim sezonie do mistrzostwa wystarczyło 411,5 punktu. Taki dorobek w tej kampanii dałby tylko trzecie miejsce.
- Pierwszy raz w historii ligi Williams zajął ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów. Ponadto wynik tej ekipy jest drugim najgorszym w historii - tyle samo punktów (11) zdobył w ósmym sezonie Racing Point, a gorszy był tylko w szóstej kampanii Jaguar.
- Pierwszy raz w ExtremeF1 Kubusa96 skończył sezon poza czołową szóstką. Był ostatnim zawodnikiem, który trzymał taką statystykę. Teraz założyciel ligi, wspólnie z Patrique i Taraskiem, jest kierowcą, który każdy sezon kończył w czołowej siódemce. Niewiele brakowało, by Kubusa stracił status zawodnika, który stał na podium w przynajmniej jednym wyścigu każdego sezonu. Uratował się ostatnim wyścigiem, a w tym gronie są jeszcze oczywiście wspomniani wcześniej dwaj kierowcy.
- W tymże ostatnim wyścigu Kubusa został pierwszym człowiekiem w ExtremeF1, który wygrał wyścig po ukończeniu 25. roku życia.
- Pierwszy raz zdarzyło się, że Patrique2001 nie wygrał wyścigu, podczas gdy udało się to jego zespołowemu koledze. Ponadto drugi raz - pierwszy miał miejsce w szóstym sezonie - Patrique był niżej w klasyfikacji indywidualnej, niż jego team-mate.
- Rekady i Wujek zajęli najwyższe pozycje w końcowej klasyfikacji w ExtremeF1, zaś swoje najlepsze osiągnięcia wyrównali After i Ostachim.
- Przy tym jednak Ostachim pierwszy raz w karierze tutaj nie zdobył ani jednego punktu przez cały sezon i to samo dotyczy Graczka.
- Pierwszy raz od ósmego sezonu Kiroshima pokonał więcej niż jednego kierowcę w końcowej klasyfikacji, a pierwszy raz od piątego sezon - więcej, niż dwóch. Ponadto, pierwszy raz od pierwszego sezonu zdarzyło się, by ktoś nie zdobył punktów, podczas gdy udało się to ligowej maskotce.
- Sześciu kierowców wygrało co najmniej jeden wyścig sezonu. To wyrównanie wyniku z pierwszego sezonu, co daje drugie miejsce w klasyfikacji.
- Sześciu kierowców startowało z Pole Position w tym sezonie. To wyrównanie rekordu, które ustanowiono w sezonie pierwszym.
- Rekady jedenastokrotnie startował z Pole Position, z czego pięć razy z rzędu. I w jednym, i w drugim przypadku jest to wyrównanie rekordów, które dzieli teraz z Szymussem, Markovskym i Taraskiem. Niesamowite, że czterech zawodników trafiało w jeden punkt i to w obu materiach.
- Dziewięciu kierowców stanęło na podium - dokładnie tyle samo, ile w sezonie poprzednim.
- I tak samo, jak w dziesiątej kampanii, zawodnik, który zajął dziesiąte miejsce w końcowej klasyfikacji, zdobył 87 punktów. Rekord z czwartego sezonu nadal nie pobity - wtedy było o punkt więcej. Może więc dziesiąty i jedenasty sezon nie różniły się tak bardzo?
- Pierwszy raz od czwartego sezonu, Norbiemu nie udało się zdobyć 100 punktów w ciągu sezonu.
- Szymusso, After i MikruseK pierwszy raz w karierze ukończyli wszystkie osiemnaście wyścigów sezonu w punktach. Tym samym grono zawodników, którzy tego dokonali w lidze, powiększyło się do ośmiu. Natomiast nadal jedynym, który zrobił to więcej niż raz, jest Markovsky - on zrobił to już po raz czwarty, przy czym pierwszy raz w historii - drugi z rzędu.
- I znów pobito rekord w długości trwania jednego sezonu - dzieje się tak już od ładnych paru lat, że każdy kolejny sezon jest dłuższy od poprzedniego. Ta kampania trwała 154 dni - o... cały dzień dłużej, niż poprzednia.
Teraz zaprezentowane zostane dane liczbowe z tego sezonu. Na początek tradycyjnie - średnia pozycja kwalifikacyjna. Przy tym wszystkim pamiętać należy, że przed tym sezonem pomniejszono liczebność stawki i maksymalnie na torze mogło być szesnaście osób, a nie osiemnaście, jak to miało miejsce w sezonach 7.-10. Czy to dużo zmieniło? Jeśli spojrzymy na poniższe dane - nie za bardzo. W przypadku wielu kierowców średnia to jest dość podobna. Dwie ważne kwestie - po pierwsze, uwzględnieni zostali wszyscy kierowcy, którzy startowali w sezonie. Przypomnijmy tu, że Jerzy pojechał w pięciu GP, Szprycek - w siedmiu, a Wujek i Scorpion - w jedenastu. Pozostali odjechali przynajmniej piętnaście wyścigów. Druga sprawa - w przypadku Norbiego i Szprycka dane zostały porównane do sezonu dziewiątego, czyli ostatniego, w którym jechali. Zostało to oznaczone gwiazdką i ma charakter ciekawostkowy - jak przerwa wpłynęła na ich średnią. Pozostali są porównywani do sezonu dziesiątego, gdzie istniał identyczny system kwalifikacji, jak w zakończonym niedawno sezonie. Może dlatego te średnie u wielu zawodników są podobne.
Skoro pokazaliśmy średnie pozycje w czasówkach, to czas na średnie pozycje wyścigowe. Tutaj możemy zauważyć, że w większym stopniu średnie te pokrywają się z końcową tabelą kampanii, co pokazuje, jak przebiegał ten sezon. Pierwszy raz w historii prowadzenia tych statystyk zdarzyło się, by jeden z kierowców osiągnął identyczną średnią, co w poprzednim sezonie. To jednak nie przypadek - Tarask zdobył prawie tyle samo punktów, co wtedy. Był jednak o dwie pozycje wyżej, niż wtedy. Przypominam w tym miejscu, że do tej średniej liczą się wyścigi nieukończone.
To jeszcze przyjrzyjmy się najczęściej zajmowanym przez zawodników pozycjom w poszczególnych sesjach. Tutaj możemy głównie zauważyć, że także i tu niewiele zmieniło się względem dziesiątego sezonu i to mimo pomniejszenia stawki - to znaczy zawodnicy najczęściej zajmowali podobne pozycje, co kampanię wcześniej. To świadczyłoby o utrzymaniu przez nich poziomu. W oczy jednak rzuca się duża większa powtarzalność - w tamtym sezonie najczęściej zajmowano te same lokaty po 3-4 razy, teraz zdarzało się to częściej. To potwierdzałoby obserwacje i wnioski zawodników na temat tego sezonu.
Tradycyjnie po sezonie sprawdzamy, jak wyglądały bitwy zespołowe, czyli Team-Mate Wars. Porównujemy oczywiście zarówno czasówki, jak i wyścigi. Ważna informacja - pierwszy raz od dawna w takim zestawieniu nie uwzględniono wszystkich zespołów, a konkretnie - McLarena. Przyczyna jest prosta - był to jedyny zespół, w którym dochodziło do przetasowań w składzie, jeździło łącznie czterech kierowców, a sytuacja była tak dynamiczna i tak różne konfiguracje były, że takie porównania są pozbawione sensu. Pod uwagę są oczywiście brane tylko sesje, w których uczestniczyli obaj kierowcy danego zespołu. Wnioski - zwłaszcza w czołowych ekipach - mogą być zaskakujące.
Choć klasyfikacja już tu dużo mówi, to przyjrzyjmy się, kto głównie pociągał za sznurki w poszczególnych zespołach. Powie nam to procentowy udział poszczególnych zawodnikach w zdobyczy punktowej całej ekipy.
A teraz porównanie występów zawodników w połówkach sezonu. To zestawienie zadebiutowało w poprzednim takim zestawieniu. Ta statystyka jest o tyle ciekawa, że zawodnicy zazwyczaj w pewnym momencie zaczynają prezentować się lepiej, bądź gorzej. Tutaj na pierwszy rzut oka wydaje się, że zawodnicy raczej trzymali równą dyspozycję. Pewne różnice można jednak jak najbardziej zauważyć:
A gdybyśmy w sezonie jedenastym zastosowali punktację, którą mamy w wyścigach pucharowych naszego turnieju, a w Formule 1 obowiązywała w latach 2003-2009? Zmieniłoby się niewiele - Markovsky i tak zostały mistrzem z dość spokojną przewagą. Patrique miałby tyle samo punktów, co Tarask, ale nie zmieniłoby to ich pozycji, ze względu na to, że kierowca Toyoty wygrał dwa wyścigi. Jedynie stratny na tej punktacji byłby Wujek - miałby dwa punkty, tyle, co Adve i Szprycek, ale oni zajmowali siódme miejsca, podczas gdy kierowca Renault maksymalnie był ósmy. No i oczywiście zwiększyłaby się lista kierowców bez punktów - dołączyliby tam Jerzy i Kiroshima. Natomiast wśród konstruktorów to nie Williams byłby najgorszym zespołem sezonu, ale McLaren - ze względu na mniejszą liczbę 11. miejsc Szprycka od Adve. Na pozostałych lokatach status quo. Zatem krótko mówiąc - nieważne, jaki system, wygrywają po prostu najlepsi.
1. Toyota 190 pkt
2. Mercedes 166 pkt
3. Toro Rosso 137 pkt
4. Ferrari 98 pkt
5. Sauber 75 pkt
6. Renault 32 pkt
7. Williams 2 pkt
8. McLaren 2 pkt
Kończąc pierwszą część podsumowania sprawdzamy tradycyjnie dane dotyczące obecności kierowców na mecie i wyścigach. Od jakiegoś czasu obserwujemy pewien trend - frekwencja bliska 100% utrzymuje się w pierwszych wyścigach, potem nieco opada, ale i tak jest na naprawdę dobrym poziomie. Pokazuje to średnia liczba kierowców na starcie tego sezonu. Pamiętajmy przy tym, że jest to pierwsza od szóstego sezonu kampania, gdzie limit miejsc wynosił szesnaście. Zatem wiadomo, że rekord paść nie może. Natomiast jednak wynik z sezonu jedenastego znacząco przebija najlepszy rezultat z czasów ligi 16-osobowej, czyli sezon szósty. Wtedy nawet średnio nie było 14 kierowców na starcie, teraz ta średnia wynosi aż 14,83. Jest to wynik naprawdę fenomenalny, a pamiętajmy, że w wyścigu w Wietnamie jechało tylko dwanaście osób, a w drugiej części sezonu praktycznie nie jeździł Wujek. Jednak przez większość sezonu frekwencja utrzymywała się na poziomie właśnie około 15 osób. Wielki szacunek za wykręcenie takiego wyniku, bo to pokazuje, że zawodnikom zależy na lidze i chcieli się bawić. Dziękuję!
S1: 12,22
S3: 11,11
S4: 11,55
S5: 13,77
S6: 13,94
S7: 16*
S8: 16,28*
S9: 16,61*
S10: 16,39*
S11: 14,83
Jeszcze lepiej wyglądają dane dotyczącej średniej liczby kierowców na mecie. Zawodnicy tak bardzo chcieli walczyć do końca i tak byli zawzięci, że osiągnęli naprawdę fantastyczny wynik. Dużo mówi jedna rzecz - tylko w jednym wyścigu do mety nie dojechało więcej niż dwóch kierowców, a było kilka takich, w których dojeżdżali wszyscy. Tym samym ostatecznie średnia liczba kierowców na mecie to 13,39. Jest to wynik o tyle rewelacyjny, że przebija sezony siódmy i ósmy, a tylko nieznacznie przegrywa z sezonem dziewiątym, a przecież wtedy stawka liczyła 18 osób. Nie mówiąc już o tym, że wszystkie poprzednie sezony z 16-osobową stawką zostały wręcz zmiażdżone. Tym samym procentowo jest to najlepszy wynik, bo oznacza to, że w przybliżeniu do mety dojeżdżało 90% ludzi, którzy stawili się na starcie. Mamy powody do dumy z tego wyniku.
S1: 8,61
S3: 8,88
S4: 7,77
S5: 11,11
S6: 10,72
S7: 12,89*
S8: 12,5*
S9: 13,5*
S10: 13,89*
S11: 13,39
* - sezony, w których liga liczyła 18 miejsc.
To już koniec pierwszej części podsumowania. Mam nadzieję, że czytaliście całość i nie macie poczucia straconego czasu. Uważam, że są to bardzo ciekawe dane, które wiele mówią o przebiegu sezonu i pozwalają teraz, gdy emocje opadły, na spokojnie przeanalizować to, co działo się przez pięć miesięcy zaciętej rywalizacji, kiedy to nie spogląda się na takie rzeczy. Zapewne czekacie na drugą część podsumowania, gdzie pojawią się oceny kierowców. Ta pojawi się już niebawem. Tymczasem pamiętajcie o dalszej rywalizacji w naszym turnieju, gorąco zachęcam do dalszej wspólnej zabawy. Abyśmy mogli te dobre dane, które tu zostały zaprezentowane, przełożyć właśnie na turniej. Na teraz to wszystko. Dziękuję serdecznie za uwagę. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum