· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Subiektywne spojrzenie i oceny kierowców
Bez cienia wątpliwości był to jeden z najlepszych sezonów w historii. Czy najlepszy? To bardzo trudne pytanie, ale statystyki wskazywałyby, że tak. Nie brakowało jednak osób, które tęskniły za sezonem dziesiątym, który na pewno był bardziej nieprzewidywalny, a poziom emocji wybijało ponad skalę. Niestety, połowa z tych emocji była negatywna. O wyższości jedenastego sezonu świadczy to, że ilość tych złych zdarzeń została ograniczona, za to emocji w ściganiu nie brakowało. Różnice między poszczególnymi kierowcami w czołówce były naprawdę niewielkie i koniec końców walka trwała do ostatnich okrążeń. Naprawdę dobrze się na to patrzyło. Kierowcy wyciągnęli też wnioski i tych incydentów było po prostu mniej. Wprawdzie w końcówce sezonu zdarzały się jednak głupie wpadki i na to trzeba zwrócić uwagę. Być może był to efekt rozprężenia, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości nie będzie to miało miejsca. Ponadto zwróćmy uwagę na fakt, że mod był na pewno trudniejszy, niż ten we wcześniejszej kampanii. Wielu osobom było trudniej się przygotować, do tego nie zawsze udawało się im przekładać tempo kwalifikacyjne na wyścigi. Tu dodajmy jednak, że mod był naprawdę świetnie przygotowany i dopracowany. Trzeba tu docenić pracę naszych speców od tej dziedziny, bo zrobili naprawdę dobrą robotę i należą im się podziękowania. Choć łatwo nie było, to na pewno jeździło się całkiem przyjemnie i udało się znaleźć naprawdę dobry balans między przyjemnością z jazdy, a trudnością. Oczywiście, to nie był jakiś skomplikowany i ciężki mod, ale jednak pewne rzeczy były nieoczywiste i wejście na dobry poziom nie następowało ot tak. Różnice koniec końców nie były duże w czubie tabeli, no i wygrało sześć osób, na podium stawało dziewięć. To naprawdę dobre wyniki, które pokazują, że to był mocny sezon. I raczej najlepszy w historii - przebija także piąty sezon, który mocno zapadł w pamięć ligowcom. Przebija ze względu na po prostu wyższy poziom. I jeszcze jeden fakt, w związku z opinią, jakoby w sezonie dziesiątym było bardziej równo. Otóż jeśli weźmiemy pod uwagę rywalizację w wyścigach, to w sezonie dziesiątym było pięć wyścigów, w których siedmiu lub więcej kierowców mieściło się na mecie w pół minuty. A ile takich wyścigów było w sezonie jedenastym? Dziewięć. Tak, o cztery więcej. Jeśli to nie przekonuje, to dodajmy, że średnio na jeden wyścig w jedenastym sezonie sześciu kierowców mieściło się w pół minuty, zaś w sezonie dziesiątym ta średnia jest tylko nieznacznie wyższa, bo wynosi 6,17, a została zawyżona przez restartowany wyścig w Portugalii.
Bez wątpienia sezon był zacięty, a wskazanie głównego faworyta wyścigów było nieoczywiste. Można jednak powiedzieć, że skończyło się prawie jak zawsze - czyli tytułem wygranym przez Markovsky'ego. To jego już siódme mistrzostwo ExtremeF1 i jak widać, potrafi je zdobywać w każdych warunkach. W tym sezonie nie miewał takich przygód, jak sezon wcześniej, niemniej początek był w jego wykonaniu spokojny. Później jednak był nieosiągalny dla Szymussa. Niemniej kierowca z województwa łódzkiego może chodzić z podniesionym czołem. Zaliczył naprawdę świetną kampanię, w której popełniał mało błędów i pierwszy raz dojechał do mety we wszystkich wyścigach w punktach. To samo uczynili także After i MikruseK. Pierwszy z nich potwierdził tylko to, co pokazał w sezonie dziesiątym, co było dla niego niezwykle ważne i jest to bez wątpienia kierowca ścisłej czołówki. Mikrus na pewno był najbardziej równy w swojej karierze i to może mu tylko pomóc. Wprawdzie nie był tak szybki, jakby chciał, no ale do tego jeszcze trochę. Wnioski po dziesiątym sezonie wyciągnął Rekady, choć nadal zdarzały mu się wpadki i bywał zbyt agresywny w stosunku do rywali. Niemniej koniec końców była to dla niego dobra kampania. Tarask, gdy mu się chciało, walczył o wygrane, ale przeważnie chciało mu się średnio, zdarzały się głupie wpadki - w efekcie nie walczył o najwyższe cele. Na zmianach przed sezonem jedenastym stracili Patrique2001, Kubusa96 i Pandodo, choć koniec końców mieli pozytywne wyścigi i stawali na podium. Wydaje się jednak po prostu, że w tym sezonie bardziej było klarowne, kto faktycznie jest kierowcą dobrym, a kto - bardzo dobrym. Trudne chwili przeżywał też Norbi, ale pamiętać należy, że miał przerwę i pierwszy raz od dawna jeździł bez Taraska. Być może miało to wpływ na jego dyspozycję. Największa różnica jest taka, że zatarły się różnice między pierwszą dziesiątką, a drugą. Kierowcy, którzy do niej aspirowali, czyli Adve, Wujek i Graczek nie spełnili pokładanych w nich nadziei, na co wpływ miały jednak zupełnie odmienne sytuacje. Więcej o tym w późniejszym czasie. Fatalnie spisywali się Ostachim i Scorpion. Jedynym zawodnikiem, z dołu stawki, który zrobił postęp, jest Kiroshima. Nie zawsze to było widać, jednak fakty są bezsporne - Kiro dużo pracował, nie tracił już tak dużo, kończył wyścigi, których wcześniej nie kończył, zapunktował, dojechał niezdublowany. Choć nadal to kierowca tempem najwolniejszy (a i to już nie zawsze), to powinien być jednak przykładem dla pozostałych. Ten sezon dobitnie pokazał, że bez zaangażowania i pracy nie da się osiągać lepszych rezultatów. Kierowcy, o których mówimy, już niejednokrotnie pokazywali, że stać ich na naprawdę niezłe wyniki i straszenie pozostałych. Ale trzeba stale pracować i się rozwijać. Nie każdy będzie jak Szprycek, który najmniejszym nakładem sił po powrocie będzie kręcił niezłe czasy. Poza tym - to średni przykład, bo widzieliśmy, ile błędów ten zawodnik popełniał. Miejmy nadzieję, że zawodnicy z drugiego szeregu wyciągną wnioski i zrobią co się da, by zbliżyć się do pozostałych. Im bardziej zbita stawka, tym lepiej, tym bardziej zacięte wyścigi, tym większe emocje i większa presja na pozostałych, by bardziej byli czujni. To będzie dobre dla ligi, ale i dla samych zawodników. Co innego zająć dwunaste miejsce ze stratą minuty do punktowanej pozycji, a co innego być dwunastym, ale dojechać pięć sekund za dziesiątą lokatą, czy nawet dziesięć i spróbować postraszyć. Co istotne - kierowcy ci powinni przede wszystkim skupić się regularności i bezbłędności. Ogólnie jednak jako liga spisaliśmy się naprawdę dobrze i możemy być zadowoleni z tego co zrobiliśmy. Jeżeli jeszcze poprawimy pewne rzeczy, będziemy w stanie tworzyć jeszcze lepsze widowiska, a zacząć trzeba już od turnieju, by płynnie móc przejść do następnego sezonu - o ile ten się odbędzie - i tam pokazać 100% naszych możliwości. Jestem całkowicie przekonany, że jest to do zrobienia.
Czas na oceny indywidualne. Ocenieni zostaną wszyscy kierowcy, cała osiemnastka, która wzięła udział w przynajmniej jednym wyścigu sezonu. Od momentu pisania tych podsumowań, ich formuła niespecjalnie się zmieniła - skala ocen jest szkolna, czyli od 1, które oznacza ,,poniżej krytyki", do 6, które jest - nazwijmy to roboczo - ,,klasą światową". Pod uwagę brane są nie tylko same wyniki i końcowa pozycja w generalce, ale także występy na tle oczekiwań, bezbłędność, zachowanie na torze, w mniejszym stopniu - także poza nim. Przypominam także, że oceny są wyłącznie subiektywną opinią autora tego tekstu, jego obserwacji przez kilka miesięcy rywalizacji. Tym bardziej zachęcam do dyskusji na ten temat, a przede wszystkim - do czytania całości.
18. Scorpion 0 pkt, 11 startów, 6 ukończonych.
Po dziesiątym sezonie jasne było, że musi nastąpić poprawa w jego jeździe. Wszyscy wiedzieli, że spokojnie może wygrywać z Kiroshimą, ale do tego musi trenować. Niestety, okazało się, że jest jeszcze gorzej, niż było. Niektóre występy Scorpiona były szczytem kompromitacji i po prostu niegodne. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że każdy wiedział, że to wszystko nie jest dlatego, że jest tak słaby, tylko po prostu nie trenuje. Czy to była taka olewka, jaką znamy z historii ligi? Raczej nie, wszak wiadomo, że z czasem u niego różnie. Niemniej wydaje się, że mógł spokojnie trenować, pokazały to wyścigi w Niemczech i Indonezji, gdzie prezentował się korzystnie. Jednak w pamięci zapadnie choćby Grecja, gdzie pobił rekord w liczbie straconych okrążeń do zwycięzcy, co powinno dać do myślenia. Potem znowu była beznadziejna Nowa Zelandia i wtedy właśnie pożegnał się z ligą. Po raz kolejny okazało się, że nie potrafi porządkować wszystkich spraw, choć przecież to nie jest już nastolatek. Cóż, dość zabawne (lub nie) jest to, że tak krytykował Roberta Kubicę i jego powrót, a tymczasem on sam także wrócił do jazdy po dłuższej przerwie i prezentował się jeszcze gorzej. Owszem, należy docenić to, że wrócił, pojeździł, bo jakkolwiek byśmy nie spojrzeli, jest członkiem społeczności, a dla ligi też coś dobrego zrobił. Niestety jednak faktom nie zaprzeczymy. A te są takie, że w końcowym rozrachunku jego powrót okazał się pomyłką, a on sam dał - zwłaszcza tym sezonem - mocny asumpt do tego, by uznawać go za najgorszego w historii ligi kierowcę.
Ocena kierowcy: 1
17. Graczek 0 pkt, 8 startów, 4 ukończone.
Stracony sezon zawodnika z województwa kujawsko-pomorskiego, na co wpływ miały problemy techniczne. Błędem byłoby jednak spoglądanie na jego sezon tylko przez ten pryzmat. Od początku bowiem nie było w nim jakiegoś takiego zacięcia, chęci. Wydaje się też, że nie robił wystarczająco dużo, by przyspieszyć swój powrót w momencie, gdy ogłaszał zawieszenie startów. Plus, że przynajmniej chciał tu zostać, a nie od razu uciekać, jak to niektórzy robili. Na pewno jednak stać go na dużo więcej, pokazywał to w poprzednich sezonach, gdy z każdą kolejną kampanią łapał coraz więcej punktów, regularnie bił się o pierwszą dziesiątkę. Nie ma jednak wątpliwości, że musi w 100% być pewny swojego sprzętu i tego, że takie problemy techniczne już się nie powtórzą, inaczej będzie ciężko. Na pewno nie jest tak słaby, by nie zdobywać żadnych punktów przez całą kampanię, ale też pierwsza dziesiątka mocno od niego się oddaliła. Tym samym - jeśli chce straszyć tych zawodników, a wydaje się, że potencjał na to jest, to musi ostro zakasać rękawy i pokazać się z dużo lepszej strony. Jeśli chodzi o same występy w tym sezonie - zupełnie nic ciekawego. Albo nie kończył wyścigów, albo jechał sobie bezpłciowo poza punktami. Szkoda, że tak to wyglądało, oby było lepiej, bo to zawsze ciekawiej, gdy chętnych do koryta jest więcej.
Ocena kierowcy: 1
16. Ostachim 0 pkt, 15 startów, 15 ukończonych.
Jego postawa jest wielkim rozczarowaniem i bynajmniej nie mówimy tylko o samych występach, ale od nich zacznijmy. Ewidentnie Ostachim nie porozumiał się z modem przygotowanym na ten sezon i nie potrafił znaleźć dobrych ustawień. Widać było, że nie czuje się dobrze w samochodzie Williamsa i ma spore problemy. Teraz jednak zastanówmy się, skąd te kłopoty się wzięły. Po pierwsze - niechęć do podejmowania ryzyka. Jechał zbyt asekuracyjnie, na co zwracano uwagę już wcześniej, a tutaj jeszcze bardziej obróciło się to przeciwko niemu. Po drugie - trenował po prostu za mało. Wiadomym jest, że on lubi sobie porywalizować i pościgać w wyścigach, pytanie jednak - czy to właśnie o to chodzi? A ten brak odpowiedniej ilości treningu wynikał właśnie z przekonania, że mod mu nie pasuje i tak naprawdę już po pierwszym wyścigu sezonu Ostachim wywiesił białą flagę. Prawdopodobnie gdyby pojechał w Wietnamie to miałby punkty, jego samego mocno ubódł ten brak obecności, niemniej zamiast sportowej złości, były kolejne rozczarowania. To dziwi, bo przecież zawodnik mieszkający w Krakowie grał kiedyś w piłkę, jest wielkim fanem tego sportu, więc tym bardziej trudno zrozumieć, dlaczego tak odpuszczał. Powinien wyciągnąć wnioski bo jest w tej chwili na drodze do niebytu. Po pierwsze - jego znajomy, Kamilr2000 też sobie odpuścił kiedyś po pierwszym wyścigu i skończył źle. Po drugie - Scorpion i jego brak treningu, o tym już mówiliśmy. Wątpliwe, by Ostachim chciał podążać ich drogą, ale to już ostatni dzwonek na zmiany. Można dojeżdżać na dwunastych miejscach, ale żeby była jakaś walka z innymi, jak w dziesiątym sezonie. A tymczasem zaczął przegrywać w pewnym momencie z Kiroshimą i nie był to przypadek. To powinno dać do myślenia i oby dało, bo stać go na dużo lepszą jazdę, ale przede wszystkim - musi zacząć trenować codziennie. I to nie sam. Inaczej będzie tylko gorzej.
Ocena kierowcy: 1
15. Kiroshima 1 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 1 raz punktował, średnia punktów na wyścig: 0,06.
Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi - Kiroshima zaliczył najlepszy sezon w swojej karierze. Nie można bowiem patrzeć tylko na liczbę zdobytych punktów, wszak w pierwszym sezonie zdobył ich aż dwanaście. Pamiętać jednak należy, że wtedy połowę z nich zdobył w jednym wyścigu i że wtedy nieraz frekwencja wynosiła dziesięć, może jedenaście osób. Było dużo łatwiej o zdobycze. Teraz czasy są inne, a punkt zdobyty w Wietnamie to nagroda za jego ciężką pracę. Owszem, wtedy też wykorzystał najniższą liczbę startujących w całym sezonie, ale zauważmy jedną rzecz - kiedyś zawodnik z Nowego Tomyśla nie skończyłby wyścigu na takim torze. Teraz - zrobił to, uniknął poważnych wpadek i po prostu wykonał to, co miał do zrobienia. Pochwalić też należy ligową maskotkę za podejście do treningu - nie było jakiegoś takiego zniechęcenia, tylko cały czas pracował, nabijał kilometry. Można się z tego śmiać, ale on naprawdę tego potrzebuje - to nie jest zawodnik, który pojedzie bez przygotowania. On musi dużo ćwiczyć i dobrze, że jest tego świadomy. Kolejną nagrodę odebrał w Belgii - tam po raz pierwszy przejechał 100% dystansu i jeszcze na deser wyprzedził Adve, co wprawdzie większego znaczenia nie miało dla wyników, ale dla niego samego - już tak. Wciąż są jednak obszary, gdzie Kiro musi się poprawić. Po pierwsze - musi być bardziej czujny przy dublowaniu, bo jednak dwie kolizje spowodował. Po drugie - nie ukończył wyścigu w USA przez własną wpadkę, musi być cały czas skoncentrowany. Po trzecie - nie podpalać się i nie wywierać presji, bo wtedy zawsze mu nie wychodzi. Po czwarte - zmienić podejście po niepowodzeniach. Czas skończyć z użalaniem się, najeżdżaniem na siebie. Gdy coś nie wyjdzie - praca, praca i jeszcze raz praca. Jeśli te wszystkie błędy wyeliminuje, będzie jeszcze lepiej i oby wtedy okazało się, że Wietnam nie był ostatnim wyścigiem z Kiroshimą w punktach.
Ocena kierowcy: 3+
14. Jerzy 3 pkt, 5 startów, 5 ukończonych, 2 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 0,6.
Dziwna to historia z jego udziałem w tym sezonie. Najpierw chciał dołączyć do ligi przed sezonem, oczekiwał na miejsce, przedstawił się jako osoba komunikatywna i zaangażowana. Doczekał się - przerwę od jazdy postanowił zrobić sobie Graczek i to właśnie on stał się naturalnym jego następcą. I na początku wszystko się zgadzało - akurat zaliczył pozytywny występ w Wietnamie, zdobywając pierwsze dwa punkty dla McLarena, potem jeździł nie najgorzej, wpadł punkt w Wielkiej Brytanii. Niestety, w tak zwanym międzyczasie coś się zaczęło psuć. Nic nie zostało z wesołego zawodnika, który przy okazji GP Wietnamu zaskoczył nas swoją otwartością i humorem. Potem jednak kontakt z nim był tylko na wyścigach, przy czym występy w Ameryce Północnej były marne i po nich oświadczył, że w zasadzie to już mu się znudziło i odchodzi. Kompletna niedojrzałość i brak profesjonalizmu, szkoda, bo zapowiadało się naprawdę fajnie. Tym samym jego przyjście do ligi okazało się rozczarowaniem, choć w sumie... powinniśmy mu podziękować. Z dwóch powodów - po pierwsze, potwierdził słuszność decyzji o zmniejszeniu liczby miejsc w lidze, choć mocno prosił, by po testach dokoptować dwa miejsca, wplątując w to Shadowowskiego, byłego kierowcę ligi. A z czym byśmy zostali, gdyby mu się znudziło po pierwszych pięciu wyścigach sezonu? Historia później pokazała, że Shadow też o wszystkim szybko zapomniał. O drugim powodzie do podziękowań - za chwilę.
Ocena kierowcy: 1+
13. Szprycek 11 pkt, 7 startów, 6 ukończonych, 5 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 1,57
O to właśnie ten drugi powód. Powrót do ligi Szprycka to na pewno wydarzenie pozytywne, bo choć to zawodnik, który ma swoje odpały i czasem trudno go zrozumieć, w gruncie rzeczy jest pozytywną postacią i fajnie, że znów jeździ. Na pewno było to niespodziewane zdarzenie, do którego doprowadzili inni ligowicze, chcąc załatać dziurę, jaka powstała po odejściu Jerzego. Szprycek z miejsca wskoczył w bolid McLarena i okazał się rycerzem na białym koniu dla tego teamu. Wystarczył występ w Grecji, by ekipa z Woking oddaliła od siebie widmo zostania najgorszym teamem w historii ExtremeF1. Potem jeszcze uciułał parę punktów, ale jednak ostatecznie nie pokonał w klasyfikacji generalnej Adve, na co wpływ miało to, że tak późno dołączył do ligi i nie mógł nabić tylu jedenastych miejsc, co zawodnik Williamsa. Na minus ogromna ilość błędów, bo jednak spokojnie tych punktów mogło być więcej - nawet właśnie na torze Serres, gdzie do wyciągnięcia były dwie pozycje wyżej. Potem także zdarzało mu się zdrzemnąć na starcie, popełnić głupi błąd, urwać sobie niespodziewanie skrzydło, albo wjechał komuś w tył bolidu. Widać było, że zawodnik traktuje totalnie na luzie rywalizację, ale nie był to luz równoznaczny z olewaniem. Stawiał się na wyścigach, a także wnosił dużo zamieszania na kanałach do rozmów. Na pewno była to dużo lepsza jazda, niż w dziewiątym sezonie, gdzie żegnał się w słabym stylu, potwierdził, że jest w stanie straszyć i najlepszych. Dobrze by było, żeby został na kolejny sezon, a tam kto wie - może pokaże coś ciekawego.
Ocena kierowcy: 3
12. Adve 11 pkt, 17 startów, 16 ukończonych, 5 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 0,65.
Okazuje się, że słaba dyspozycja z dwóch wcześniejszych sezonów to żaden efekt moda, czy czegoś takiego. Po prostu - Adve zaliczył upadek i to jeden z boleśniejszych, jaki widzieliśmy w tej lidze. Wciąż czkawką odbija się ,,Zwierzowi" przerwa, którą sobie zrobił po sezonie ósmym. Wtedy był w absolutnym szczycie swojej formy i to on był głównym kandydatem do zabawienia w czołówce. Jednak przerwa - zrozumiała wtedy - sprawiła, że stracił zmysł kierowcy, a potem próbował się ratować decyzjami, które jednak tylko pogorszyły sprawy. Zapisał się do wszelkich możliwych lig na różnych platformach i w każdej tak naprawdę raził przeciętnością, ale i błędami. Wydawało się jednak, że tutaj może wrócą lepsze czasy. Na początku sezonu Adve radził sobie naprawdę przyzwoicie, nie odstawał tak bardzo od czołówki i wykorzystywał szansę na punkty. Wszystko popsuło się na przełomie roku. Zawodnik spod Warszawy podjął niezrozumiałą decyzję o przejściu na kierownicę z klawiatury, na której jeździł tyle lat. Dlaczego niezrozumiałą? Takich zmian nie robi się w trakcie sezonu. Każdy wie, że do kierownicy trzeba się przyzwyczaić, a już zwłaszcza, jeśli nie jest się kierowcą czołówki. Potem Adve próbował się ratować powrotem do klawiatury, ale z wyścigu na wyścig było coraz gorzej. On sam trenował za mało, dzielił czas na kilka lat i tylko się pogrążał, popełniając momentami kuriozalne błędy. A przecież był czas, że w kwestii bezbłędności stał niemal na równi z najlepszymi tej ligi. W efekcie w drugiej połowie sezonu Adve uzbierał oszałamiające dwa punkty. Powiedzmy sobie wprost - dla takiego zawodnika to wstyd, ale szczerze mówiąc - zasłużył sobie na to szeregiem błędnych decyzji. Jeśli Daniel chce wrócić do rywalizacji na dobrym poziomie, czas na rachunek sumienia i może warto poświęcić się tylko jednej lidze. Lepiej być dobrym na jednym poziomie, niż robić za słabiaka w kilku ligach i niszczyć sobie reputację.
Ocena kierowcy: 2-
11. Wujek 14 pkt, 11 startów, 9 ukończonych, 7 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 1,27.
Zdecydowany lider grupy kierowców z drugiej dziesiątki, ale to tak naprawdę jedyna dobra wiadomość w jego kontekście. Początek sezonu w jego wykonaniu był naprawdę dobry - została w nim energia z końcówki poprzedniego sezonu, którą też przełożył na współpracę z Pandodo, a on sam - mocno go wspierał. Zapunktował w czterech pierwszych wyścigach, co w połączeniu z sezonem dziesiątym sprawiło, że miał na koncie siedem GP z rzędu z miejscami w pierwszej dziesiątce. Tempem przerastał kierowców takich jak Graczek, czy Ostachim, a także pokonywał Adve, raz nawet wylądował w drugiej części kwalifikacji. Później jeździł w kratkę, aż przyszedł wyścig w Kanadzie, gdzie zaprezentował jakąś dziwną agresję w stosunku do rywali, która obróciła się przeciwko niemu i nie ukończył zmagań. W międzyczasie zaczął się oddalać od społeczności - znowu - a jak już się pojawiał, to po to, by coś skrytykować. W końcówce sezonu kontaktu nie było z nim praktycznie żadnego. Z ostatnich siedmiu wyścigów łaskawie przyszedł na jeden w Japonii, gdzie potwierdził, że jest w stanie rywalizować o punkty, jednak brakiem praktycznie informacji, a także tym, że nie przyszedł na wyścig, choć termin został ustawiony pod niego kompletnie popsuł sobie notowania u administracji. Obecnie wygląda to tak, że nie może być pewny miejsca w stawce na kolejny sezon. Powinien jasno się określić - czy jeździ i chce być w tej lidze, czy może po prostu daje sobie spokój, bo nie ma czasu, lub się nie chce. Na zabawę w kotka i myszkę nikt tu nie ma ochoty. Do jazdy raczej nie ma zastrzeżeń, zwłaszcza, że widać, że jest w stanie podgryzać najlepszych i punktować jak tylko się da. No ale oczekujemy tutaj czegoś jeszcze, a w tej chwili nie ma gwarancji, że to dostaniemy.
Ocena kierowcy: 2+
10. Pandodo 87 pkt, 17 startów, 16 ukończonych, 14 razy punktował, 1 Pole Position, 2 razy na podium (0+1+1), średnia punktów na wyścig: 5,12.
Znów to samo - tak jednym zdaniem można skwitować postawę ligowego przytulacza. Sezon zaczął się dla niego wybornie - czwarty w Hiszpanii, trzeci w Portugalii, pozycja wicelidera po dwóch wyścigach sezonu. Później przyszedł drobny kryzys, który jednak zażegnał w Czechach, gdzie radził sobie rewelacyjnie. Wystartował z pierwszego pola, potem do mety dojechał drugi po trudnej walce z Norbim, czy Patrique. Okazało się jednak, że to chwilowe pozbycie się problemu. Nie brak opinii, że na Autodrom Most mógł spokojnie wygrać i to była jego druga Sonoma. W drugiej części sezonu znowu osłabł, jechał anemicznie, bezjajecznie, nie zajął pozycji wyższej, niż siódma. Zdecydowanie coś tu nie grało, ale rozszyfrowanie kłopotów wcale nie jest trudne. Po pierwsze - Pandodo widząc, że rywale przyspieszyli (a tak w drugiej części sezonu było), zniechęcił się do trenowania. A jak już nabijał te kółka, to jakoś tak bez emocji. Po drugie - zaczął się zajmować innymi, a nie sobą, w efekcie na torze szedł na wojnę z zawodnikami Saubera. Po trzecie - próbował wszystkim przedstawić, że sezon dziesiąty ,,to byli czasy", że tamten mod lepszy, że było ciekawiej, bla bla bla... To wszystko w kontrze do faktów, o których mówiliśmy w tym podsumowaniu. Po czwarte - nie przyjmował we właściwy sposób krytyki. A co gorsza - nie wyciąga wniosków. Dodo nałapał w sezonie trochę kar, zwracano mu wielokrotnie uwagę, że agresywnie broni pozycji, albo podejmuje złe decyzje przy atakach. Nic nie pomagało - w każdym wyścigu pod koniec sezonu zdarzała się kontrowersja z jego udziałem. A szczytem sportowego chamstwa był brak oszczędzania paliwa w Japonii, choć wiedział, że mu nie starczy, ale ,,ktoś tam na metę wepchnie". Naprawdę warto psuć sobie dobrą reputację wypracowaną poza torem takimi ,,popisami"? Karol może nam wciskać kit, że on wie, gdzie jego miejsce, że nie ma szans, ale nikt się na to nie zabierze. Znamy go i każdy wie, że ma ambicje. Na razie jednak jedno trzeba sobie uświadomić - w tej chwili nie jest na poziomie najlepszych i przed nim długa droga, żeby tam być. Miejsce w generalce nie kłamie. Ponadto pora się ogarnąć w kwestii jazdy przy rywalach, bo skarg jest za dużo i to kolejny krok do tego, by być lepszym. Powinien zdecydowanie brać przykład z Szymussa, który jeździł momentami niczym robot. Pandodo stać na regularne miejsca w czołówce, jest na to potencjał, ale bez zmian w podejściu, jeździe i przede wszystkim głowie, dalej będzie oglądał plecy kierowców, których spokojnie mógłby pokonać.
Ocena kierowcy: 3+
9. Norbi 96 pkt, 15 startów, 14 ukończonych, 14 razy punktował, 2 razy na podium (0+0+2), średnia punktów na wyścig: 6,4.
Trudno jednoznacznie ocenić postawę tego zawodnika. Już przed sezonem było wiadomo, że wszystko będzie inaczej - wracał do ligi po sezonie przerwy, nie miał już oparcia w Tarasku, a też sprawy trochę utrudniała jego praca, przez którą zresztą trzy wyścigi opuścił. Jednak chyba nikt, na czele z nim samym, nie spodziewał się, że będzie miał takie kłopoty. Tym bardziej, że na testach przedsezonowych wyglądał znakomicie. To być może go jednak zgubiło - wprawiło w przekonanie, że wszystko jest ok, a prawda jest taka, że przed sezonem tylko Saubery ujawniły się z tempem. Sam Norbi przyznał, że gdzieś tam po cichu liczył na pierwszą wygraną w karierze, mając na uwadze także to, co działo się w sezonie dziesiątym. A na początku kampanii sprowadzono go na ziemię. Brutalnie - w pierwszych sześciu wyścigach uciułał raptem 12 punktów, zajmując głównie dziewiąte miejsce. Na początku nowego roku przyszło przebudzenie - dwa podia, gdzie było widać, że tempo było naprawdę mocne i wydawało się, że wraca do czołówki. Tak się jednak nie stało - o ,,pudło" otarł się jeszcze tylko w Nowej Zelandii, poza tym jeździł solidnie, ale nic ponadto, a straty poniesione na początku sezonu pozwoliły mu jedynie na walkę z Pandodo o dziewiąte miejsce, którą ostatecznie wygrał. To ciekawy przypadek, bo widać, że stać go było na wysokie pozycje, ale tylko w niektórych wyścigach. Głównie jednak od najlepszych odstawał i powstaje pytanie, czy bez kierowcy wyraźnie lepszego od siebie w zespole jest w stanie znów myśleć o czołowej piątce generalki. Być może jednak też aż takiego parcia na to nie ma, wszak jak już wspomnieliśmy - musi to wszystko godzić z pracą. Na pewno jednak spodziewaliśmy się czegoś więcej. Dobrze by jeszcze było, aby zwracał większą uwagę na swoją agresję, bo już było lepiej, ale w ostatnim czasie znów przypomniały się czasy z kilku sezonów wstecz, gdy strach było z nim walczyć, a przecież to kierowca, który potrafi naprawdę fajnie rywalizować. Ostro, ale fair. A tu - czasami przesadzał.
Ocena kierowcy: 3
8. MikruseK 119 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 18 razy punktował, średnia punktów na wyścig: 6,61.
Ten sezon był dla mnie katharsis - powiedział po zakończeniu zmagań 20-latek. Rzeczywiście, po tym, jak wyglądał u niego dziesiąty sezon, nastąpiła u niego jakaś stabilizacja, nie było rollercoastera. Najlepiej świadczy o tym to, że pierwszy raz ukończył wszystkie wyścigi w punktach - to bardzo ważna cecha, która pokazuje, że był dość równy. Jednak tak naprawdę nie było jakoś o wiele lepiej, niż w sezon wcześniej jeśli idzie o wyniki - od podiów był daleko i trochę go to bolało. Powiedzmy sobie jednak szczerze - nie zasługiwał w tym sezonie na miejsce w czołowej trójce. Czołówka była zdecydowanie poza jego zasięgiem, nie prezentował tak mocnego tempa, a na początku dopisywało mu też szczęście - być może chcąc mu co nieco oddać za poprzednią kampanię. W drugiej części zobaczyliśmy prawdziwe miejsce w stawce Mikrusa, który tylko trzy razy znalazł się wyżej niż na siódmej pozycji. Potężnym problemem była przede wszystkim jazda na twardych oponach - zupełnie nie potrafił ich zrozumieć i nawet jeśli na jednym kółku był gdzieś tam niedaleko, to jednak po zmianie ogumienia gasł. Czasem włączała mu się niepotrzebna agresja, ale w gruncie rzeczy większych kłopotów sprawiał. Na pewno jednak jego ambicje są wyższe i skoro tutaj nastąpiło to jego oczyszczenie, to kto wie, czy znów ,,grzałka" się nie włączy w ewentualnym kolejnym sezonie. Historia uczy, że to może być dla niego zgubne, natomiast jeśli wyciągnie wnioski, to nie można wykluczyć, że podium się zbliży, a może nawet zacznie o nie walczyć regularnie. Na razie jest jednak do tego dalej, niż mu się wydaje.
Ocena kierowcy: 4
7. Kubusa96 135 pkt, 18 startów, 17 ukończonych, 17 razy punktował, 1 wygrana, 1 raz na podium (1+0+0), średnia punktów na wyścig: 7,5.
Jakkolwiek na to nie spojrzymy - założycieli ligi zaliczył najgorszy sezon w historii. Nigdy nie zdobył mniej punktów, pierwszy raz nie zajął miejsca w czołowej szóstce generalki. Długo też zanosiło się, że po raz pierwszy nie stanie choć raz na podium wyścigu. Ale po kolei. Zaczęło się - jak to zwykle u niego - średnio, wciąż zgrywał się z modem, ale jednak nadal coś nie grało. Kiedy wydawało się po GP Włoch, że jest lepiej, to znów zaczął pikować, zaliczał tylko pojedyncze dobre występy. Cały czas miał wrażenie, że bolid go nie słucha, czasem w niezrozumiały sposób ucieka, były problemy ze skręceniem. W efekcie Kubusa popełniał błędy, która wcześniej mu się nie zdarzały. A przecież na pojedynczych kółkach potrafił pojechać solidnie. W końcu postanowił zmienić klawisze do skręcania i już w Japonii zaczął straszyć rywali, ale jednak w wyścigu się wyłożył. W ostatnich dwóch wyścigach oglądaliśmy najlepszą wersję Kubusy - kierowcy pewnego, niemal bezbłędnego, a przy tym - dość szybkiego. W Belgii był czwarty, w Poznaniu - sensacyjnie wygrał, wykorzystując swoją szansę i odpierając ataki Patrique'a. Tym samym udało mu się wyprzedzić w generalce Mikrusa, jednak wcześniej - nie pomógł Mercedesowi, a była szansa na zespołowe mistrzostwo. Pytanie, czy to tylko kwestia kontrolera była problemem, pozostaje otwarte. Jednak ta końcówka przypomniała, że nigdy nie wolno lekceważyć doświadczonego zawodnika, a przecież wciąż się to zdarza. A może to celowa taktyka usypiania rywali? Cóż, w gruncie rzeczy sezon nie był dla niego udany, ale jednak widać, że jeśli wszystko gra ze sprzętem i zrozumie moda, to potrafi być groźny. A prestiżowej wygranej w Polsce - dopiero przecież trzeciej w jego ligowej karierze - już nikt mu nie odbierze.
Ocena kierowcy: 3
6. Patrique2001 155 pkt, 17 startów, 15 ukończonych, 15 razy punktował, 4 razy na podium (0+2+2), średnia punktów na wyścig: 9,12.
Po dwóch świetnych sezonach, w których znajdował się na podium końcowej punktacji, w tym po walce o mistrzostwo w sezonie dziesiątym, przyszła dużo słabsza kampania. Sam początek sezonu jednak tego nie zapowiadał - wszak kierowca z Radlina zaczął od drugiego miejsca w Hiszpanii po dobrym, acz ostrym boju z Markovskym. Jednak później nie ukończył dwóch wyścigów i popadł w przeciętność. Plasował się mniej więcej w stanach średnich pierwszej dziesiątki. Przełamanie mogło nadejść w Czechach, gdzie po trudnej, ale zwycięskiej walce z Pandodo jechał szybciej od Szymussa, ale sam się wyłożył. Potem przebudził się w Ameryce Północnej, gdzie dopisał sobie dwa podia, ale następnie znowu przeciętne występy i dopiero na koniec sezonu pobudka. O ile w Belgii z walki o czołowe miejsce wyeliminował go Norbi, tak w Poznaniu pojechał najlepiej w sezonie, ale musiał uznać wyższość Kubusy. Tym samym zakończył sezon bez wygranej i raptem z czterema podiami. Co więcej - w gruncie rzeczy okazał się wyraźnie gorszy od Aftera, co na pewno boli. Na więcej jednak w tym sezonie nie zasłużył, bo był taki... nijaki. Niby potrafił mieć dobre tempo, a jednak ciągle mu czegoś brakowało. Popełniał trochę błędów, włączała mu się czasem niepotrzebna agresja - efekty są jakie są. No ale zawsze można sobie znaleźć wytłumaczenie tym, że skoro w dziesiątym, czyli parzystym sezonie poszło lepiej niż w innych takich, to teraz musiało pójść gorzej. My wolimy opierać się na faktach i tym, co widzieliśmy na torze. A prawda jest taka, że było przeciętnie i za taki stan rzeczy odpowiada wyłącznie sam zainteresowany, co nie znaczy, że do ścisłej czołówki nie wróci, bo z pewnością trzeba się z tym liczyć. Jeśli jednak znów mod nie okaże się tak cudowny, to będzie musiał w końcu udowodnić, że nawet wtedy stać go na regularne podia.
Ocena kierowcy: 3
5. Tarask 157 pkt, 18 startów, 14 ukończonych, 13 razy punktował, 3 Pole Position, 2 wygrane, 5 razy na podium (2+1+2), średnia punktów na wyścig: 8,72.
Tak jak w poprzednim sezonie, tak i teraz bardzo trudno jednoznacznie ocenić dwukrotnego mistrza ligi. Wszyscy bowiem wiemy, że on już nic nie musi i teraz raczej to wszystko traktuje zabawowo, niejednokrotnie przystępując do rywalizacji po minimalnym przygotowaniu. Wyścigi w Kanadzie czy Grecji, gdzie wygrywał, pokazywały, że gdy tylko mu się chciało, to potrafił wręcz niszczyć rywali. I nie przeszkadzało w tym to, że jeździł tu na klawiaturze. Z drugiej jednak strony, jeśli porównamy go z Markovskym - wszak jego team-mate'm, wypada to blado. Kierowca z Górnego Śląska jakoś może wygrywać tytuły, Tarask tymczasem był od tego daleko i zdarzyło mu się mnóstwo wpadek. Początek sezonu jeszcze nie był zły, choć w Portugalii zamiast w spokoju jechać na drugiej lokacie, popełnił błąd i się rozbił. Potem starał się kręcić w czołówce, ale przyszły fatalne wyścigi w Wietnamie, Czechach i Wielkiej Brytanii. To właśnie wtedy się zawziął i pokazał moc wygrywając dwa wyścigi, ale jednak jego występy to sinusoida - albo było podium, albo było źle. Symptomatyczne jest to, że tylko Scorpion nie ukończył większej liczby wyścigów od niego, co nie przynosi mu chluby. Nawet jeśli weźmiemy pod uwagę te wszystkie ,,okoliczności łagodzące" - jeżeli w ogóle możemy o takich mówić, biorąc pod uwagę, że i tak może osiągać więcej. No ale to Tarask - za nim się nie trafi. Raz mu się chce bardziej, raz mniej. I on, i my wiemy dobrze, że to kierowca znakomity, który potrafi sobie radzić w gronie nawet międzynarodowym i gdyby podpiął kierownicę, nie byłoby co zbierać. Niemniej jednak - jego postawa jest pewnym rozczarowaniem i zostawia pewną rysę na tym, czego dokonywał wcześniej. A skoro sam zdecydował się obrać taką drogę, to chyba bardziej powinien panować nad wybuchami agresji.
Ocena kierowcy: 3+
4. After 193 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 18 razy punktował, 1 Pole Position, 2 wygrane, 4 razy na podium (2+1+1), średnia punktów na wyścig: 10,72.
Choć w gruncie rzeczy zdobył mniej punktów i mniej razy stawał na podium niż w dziesiątym sezonie, wydaje się, że w tej kampanii pojechał jeszcze lepiej. Po pierwsze - wszyscy dobrze wiemy, że dużo trudniej utrzymać się na szczycie, niż tam wejść, a po sezonie dziesiątym szczególnie trzeba było to potwierdzić. On to zrobił. Po drugie - ukończył wszystkie wyścigi w punktach, co było jego celem od dawna. O tym, że jest to trudne, świadczy fakt, że przed tą kampanią tylko pięciu zawodników tego dokonało, z czego jeden Markovsky - więcej niż raz. Sama liczba miejsc na podium też nie do końca oddaje jego dyspozycję - wszak aż sześć razy kończył wyścig czwarty. Wtedy wyjdzie nam, że aż dziesięć razy dojeżdżał w pierwszej czwórce - to wynik świetny. No i dwie wygrane, obie odniesione w naprawdę pięknym stylu - najpierw rewelacyjna zagrywka taktyczna w Indonezji, potem pokazanie mocy w Japonii. Niestety, w tym wszystkim objawiła się też ciemna strona kierowcy z Odolanowa. Na pozór cichy, spokojny i grzeczny, ale jednak wystarczy pewien zapalnik, by zagotował się i pokazał, na co go stać. Objawiało się to na torze, a także krótko po wyścigach. Nad tym powinien panować, bo gdy włącza mu się ,,grzałka", to potrafi popełnić błąd. Jednak w gruncie rzeczy zrobił ich naprawdę niewiele, będąc jednym z równiejszych kierowców tego sezonu, co też stało się jego znakiem rozpoznawczym. No i pokonał Patrique'a - a to się dopiero drugi raz zdarzyło, by ten przegrał rywalizację zespołową. To już zawodnik czołówki pełną gębą. Czy może skończyć kiedyś walkę w czołowej trójce sezonu? Nie jest to wykluczone, ale nie tylko musiałby utrzymać ten poziom, ale jeszcze dorzucić coś ekstra.
Ocena kierowcy: 5
3. Rekady 245 pkt, 18 startów, 15 ukończonych, 15 razy punktował, 11 Pole Position, 6 wygranych, 10 razy na podium (6+2+2), średnia punktów na wyścig: 13,61.
Dużo lepiej, niż sezon wcześniej, gdy zajął dopiero dziewiąte miejsce. Jednak patrząc na suche statystyki - powinien ten sezon wygrać w cuglach. Aż 11 Pole Position i 6 wygranych - to zdecydowanie najlepsze liczby ze wszystkich. Tymczasem nawet nie był blisko mistrzostwa, tracąc na nie matematyczne szanse bardzo szybko. Coś zatem tu jest nie tak, a co, to wiedzą wszyscy - błędy, błędy i jeszcze raz błędy. Były one różne - a to zapomniało się o ograniczeniu prędkości, a to popełniło błąd strategiczny, a to wyleciało z toru, lub się obróciło próbując nierozważnie kogoś atakować. Przykłady można mnożyć. Oczywiście, było tego mniej, niż wcześniej, potrafiło się też z nim fajnie powalczyć, ale znów zdarzały się takie wyścigi, w których tylko denerwował pozostałych, a sam - tracił zimną krew. Można przy tym zauważyć pewną prawidłowość - rządził głównie na znanych torach, albo takich, których nauczenie się było proste. Natomiast na takich obiektach, jak Porto, Chengdu, Most, Calabogie, czy Manfeild - wpadki. Cóż, w tej lidze, żeby być najlepszym, to trzeba to potwierdzić wszędzie, na każdym możliwym torze. Inaczej się po prostu nie da. A musi się nauczyć też cierpliwości - bo widać, że gdy nie prowadzi, to mu jej brakuje i czasem chce po trupach dojść do celu, nie zważając na okoliczności. Tak się nie da. Na pewno jakieś wnioski wyciągnął, ale to była mniej więcej połowa tego, co trzeba było zrobić po sezonie dziesiątym.
Ocena kierowcy: 4
2. Szymusso 283 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 18 razy punktował, 3 wygrane, 12 razy na podium (3+5+4), średnia punktów na wyścig: 15,72.
Mistrzostwa zdobyć się nie udało, choć przez większość sezonu to on przewodził stawce. To, co robił w pierwszej połowie sezonu, było niebywałe - nie schodził z podium, nie popełniał błędów, był nie tylko bardzo szybki, ale i nieprawdopodobnie równy. To zawsze był jego atut, ale w jedenastym sezonie doprowadził to do maksymalnego poziomu. Korzystał jednak przy tym, że kierowcy Toyoty w pierwszej części sezonu nie byli aż tak dobrze dysponowani. Później doszli do głosu, przyspieszył także After i Szymusso miał dużo trudniej. Czy wpadka na Calabogie, gdzie sam sobie zakończył serię podiów miała wpływ na późniejszy przebieg sezonu? Raczej nie, bo później znów jeździł najlepiej, jak potrafił, czasem wyciągając wyniki ponad możliwości. Na pewno jest mu trochę szkoda, że do tego tytułu trochę brakowało, ale jednak - wygrać z Markovskym, nawet jeśli ten jedzie na klawiaturze, jest bardzo trudne do zrobienia. On może spokojnie chodzić z podniesionym czołem - poza wpadką na Calabogie trudno sobie przypomnieć jakąś większą pomyłkę z jego strony, w końcu przejechał całe 18 wyścigów i wszystkie skończył w punktach, co wcześniej mu się nie udawało - zawsze zdarzał się jeden taki nieudany wyścig, który wszystko niweczył. Teraz w końcu to zrobił i jeździł naprawdę nawet na lepszym poziomie, niż wtedy, kiedy zostawał mistrzem, bo tu było dużo trudniej, a teraz zachowywał zimną krew, był momentami jak robot, osiągając szczyt swojej formy. Ostatnio w jego życiu pojawiły się perturbacje, ale jeśli tylko uda mu się ich pozbyć i będzie w mógł w spokoju przystąpić do ewentualnego kolejnego sezonu, to raczej nie powinien obniżyć swojego poziomu.
Ocena kierowcy: 6-
1. Markovsky 308 pkt, 18 startów, 18 ukończonych, 18 razy punktował, 1 Pole Position, 4 wygrane, 14 razy na podium (4+6+4), średnia punktów na wyścig: 17,11.
To, że kierowcą jest wybitnym - wiemy. To, że zdobył siódme mistrzostwo - też wiemy. Natomiast życie i sport i nie znoszą próżni i Markovsky jest tego najlepszym przykładem. Otóż w tym sezonie zobaczyliśmy pewnego rodzaju ewolucję tego zawodnika - co pokazuje, że nigdy nie jest za późno na zmiany, czy też doskonalenie się. Otóż kiedyś wszyscy kojarzyliśmy Markovsky'ego z niezwykłą szybkością w kwalifikacjach, po czym utrzymywał prowadzenie na starcie i umykał rywalom w siną dal. Po zmianie kontrolera musiał zmienić swoje przyzwyczajenia i zacząć walczyć z innymi kierowcami, niż Tarask, czy czasem Szymusso. W dziesiątym sezonie różnie to bywało, ale że wszyscy byli w podobnej sytuacji - to okazał się najlepszy, oczywiście zasłużenie. Teraz natomiast Pole Position było tylko jedno, ale w wyścigach był do bólu skuteczny i wyciągał zawsze tyle, ile się dało. Tylko cztery wyścigi bez podium pokazują, a przy okazji nie największa liczba wygranych, bo cztery dobitnie świadczą o tym, że Markovsky przeszedł pewną metamorfozę. Już nie musi pędzić za wygranymi, tylko zawsze wyciąga to, co się da. I choć początek miał taki mniej wyrazisty, bo też nie był najszybszy w tempie - od GP Wielkiej Brytanii przycisnął i nie dał już sobie później wydrzeć tytułu mistrzowskiego, zdobytego po raz kolejny w świetnym stylu. Po prostu - klasa, choć mały minus za końcówkę, gdzie jednak parę niepodobnych do niego błędów się zdarzyło. Być może wkradło się rozluźnienie, ale cóż - zdarza się najlepszym. Koniec końców nie miało to znaczenia dla końcowych losów rywalizacji.
Ocena kierowcy: 6-
Tak oto definitywnie zamykamy rozdział pod tytułem XI sezon ExtremeF1, choć zdaję sobie sprawę sprawę, że tak naprawdę dla wielu on już wyleciał z pamięci, na co wpływ ma na pewno fakt, że dość szybko przystąpiliśmy do nowych rozgrywek. Nie powinniśmy jednak zapominać o tej kampanii, wszak zrobiliśmy w niej bardzo wiele dobrego i powtórka tego powinna nam przyświecać przy najbliższej przyszłości i tą drogą należy podążać. Mam nadzieję, że dobrze Wam się czytało, czekam na wszelkiego rodzaju opinie. Tymczasem przypominam, że wciąż jesteśmy w trakcie turnieju i zapraszam serdecznie do dalszej wspólnej zabawy, apelując przy tym o rozsądek w trakcie jazdy. Zwłaszcza, że czekają nas poważne wyzwania. To będzie dobry moment, by pokazać, iż to, co robiliśmy w sezonie jedenastym to nie przypadek i nie zbaczamy z tego kursu. Tymczasem dziękuję za uwagę, jeśli idzie o podsumowanie. Pozdrawiam, Kubusa96.
· Kubusa96 dnia maj 20 2021·
0 komentarzy · 219 czytań
·
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum