· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Z pierwszych sześciu wyścigów tego sezonu połowę wygrał Markovsky, który znalazł się w fantastycznej formie, dopisywało mu także sportowe szczęście. Na tyle, że... mógł sobie pozwolić na nieobecność w GP Hiszpanii, która wypadła mu nagle. Wykorzystał to Szymusso, który wygrał właśnie pod Barceloną, choć na starcie został potraktowany strzałem w tył. Świetny pościg i mocna końcówka dały mu jednak możliwość walki z Patrique2001 (przypomnijmy - jeżdżącym jeszcze wtedy jako TiDiEj077) i na ostatnim okrążeniu go wyprzedził. Pierwsze ligowe podium wywalczył wtedy After, a pierwsze ligowe punkty - Kiroshima, który dojechał na dziewiątej pozycji. Wcześniej, w GP Włoch, sensacyjne podium wywalczył Extremento, który do dziś zresztą jest najstarszym zdobywcą ,,pudła" w lidze - miał wtedy nieco ponad 32 lata. Wyścigi na Monzy i Hungaroringu były udane, do mety dojeżdżało odpowiednio dziesięciu i jedenastu kierowców, a przypomnijmy, że jak na F1 Challenge i tamte czasy, były to wyniki znakomite. Oczywiście przy tym nie brakowało jakiś dziwnych sytuacji, przy okazji GP Hiszpanii były też problemy techniczne, niemniej - liga rozkręciła się na dobre i wszyscy z optymizmem patrzyli w przyszłość. Do GP USA jako lider przystępował Markovsky, ale jego przewaga nad Szymussem wynosiła zaledwie 11 punktów. Trzeci Kubusa96 tracił ich 28.
Faworyci
W związku z wyścigiem w Hiszpanii i sytuacją w generalce, wielu upatrywało głównego kandydata do wygranej właśnie w Szymussie, ale wiadomo było, że Markovsky także będzie miał ogromną szansę. Wyglądało jednak na to, że coraz wyższą formę ma TiDiEj, dla którego podium w Hiszpanii było dopiero pierwszym w sezonie, co mocno go frustrowało. Odkuć chciał się Kubusa96, który w poprzednim GP stracił podium na własne życzenie i podarował je Afterowi, który chciał kontynuować swoją passę i w nim upatrywano roli czarnego konia. Na problemy tych kierowców liczyć mógł Luis Garcia, który nie miał szansy, by czystym tempem dorównać najlepszym kierowcom, więc skupiał się na tym, by pojechać bezpiecznie i po cichu liczył na to, że niektórzy nie poradzą sobie ze specyfiką toru. Na to samo liczyli pozostali kierowcy, którzy w tym upatrywali szansy na naprawdę dobry wynik. Najlepiej widać to było po Kamillo99, który przyjechał do USA zmotywowany. Wprawdzie w Hiszpanii do mety nie dojechał, ale w trzech poprzednich wyścigach wywalczył solidne 10 punktów i pokazał, że idzie do przodu. W treningu był czwarty, wyprzedzając Aftera czy Extremento, który tym samym również zaaplikował sobie dawkę optymizmu. Najszybszy był Szymusso, ale jego przewaga nad Markovskym i Patrique vel TiDiEjem była niewielka. A każdy się odgrażał, że stać go na więcej. Na końcu stawki mieliśmy pierwszą z kilkunastu późniejszych bitew między Kiroshimą, a Scorpionem. Minimalnie szybsza była ligowa maskotka, ale Scorpion narzekał, że Kiro bardzo mu przeszkadzał i zapewniał, że jest szybszy. Biorąc pod uwagę wszystkie te okoliczności i specyfikę toru, wyścig zapowiadał się doskonale.
Wyścig
Frekwencja była całkiem dobra jak na tamte czasy, gdyż pojawiło się trzynastu kierowców, co miało stawać się miłą normą, zwłaszcza dla tych, którzy pamiętali wyścigi w siedem osób za czasów F1CH-world. Natomiast tutaj - siódme miejsce było ostatnim, które dawało awans do drugiej części czasówki, gdyż przypomnijmy, że w pierwszych dwóch sezonach ligi obowiązywał niemal identyczny system, co obecnie - sesje były łącznie o pięć minut dłuższe. Kwalifikacje były niezwykle emocjonujące i zacięte. Braterski duet Ferrari dość szybko wykręcił dobre wyniki i zawodnicy byli pewni awansu, więc postanowili obserwować resztę Q1 z garażu. A tam były duże emocje. Ostatecznie na dwóch pierwszych miejscach skończyli Markovsky i TiDiEj, którzy się rozkręcali z kółka na kółko, podobnie jak Sorontar, który umiał w krótkim czasie przystosować się do nowego toru. Dzięki tej umiejętności wyrzucił z drugiej części Luisa Garcię, który musiał tym samym przełknąć gorzką pigułkę, a dodatkowym utrudnieniem był dla niego fakt, że w tym GP jako jedyny reprezentował Toro Rosso. Nieobecności Matifa6124, pierwszego w historii ligi zwycięzcy wyścigu zaczęły stawać się normą. Do Q2 dostali się także kierowcy Toyoty, czyli After i trochę niespodziewanie Kamillo99. Z zapowiedzi Scorpiona, że jest od Kiroshimy lepszy, nie wyszło nic (skąd my to znamy?). Co więcej - to zawodnik z Nowego Tomyśla był bliżej pokonania dołującego wtedy Bartiego, niż tego, żeby wygrał z nim Scorpion. W Q2 okazało się, że Ferrari ma jeszcze asa w rękawie. Zawodnicy czerwonych bolidów jako jedyni zeszli z czasami poniżej 61 sekund i między sobą rozstrzygali kwestię Pole Position. Ostatecznie wywalczył je młodszy z nich dzięki znakomitemu okrążeniu w ostatniej chwili. Starszy znów był sfrustrowany, bo nie potrafił pojechać tak szybko, jak w prywatnym treningu. Markovsky musiał oglądać plecy rywali, ale był blisko i nie można było o nim zapominać. Natomiast nieco rozczarował TiDiEj, który nie tylko nie powalczył z tą trójką, ale jeszcze musiał uznać wyższość Aftera, który ponownie pokazał, że stać go na coraz więcej. W walce o szóste miejsce Sorontar okazał się lepszy od Kamilla.
W wyścigu niestety dość szybko potwierdziły się obawy w związku z tym torem, mającym swoją specyfikę. Już na samym początku Szymusso - podobnie jak w paru poprzednich wyścigach - spadł na koniec stawki. Tym razem na pobocze wysłał go Markovsky do spółki z TiDiEjem, a rykoszetem oberwał też Kubusa, który jednak stracił tylko dwie lokaty. Atomowy start - zresztą nie po raz pierwszy - zanotował Gold, który z dziesiątej pozycji przebił się na trzecią. Długo się nią jednak nie nacieszył, bo wyleciał z toru w przedostatnim zakręcie, po czym - poczęstował strzałem w tył After. TiDiEj natomiast był rozochocony dobrym początkiem i zaskoczył Markovsky'ego w ,,korkociągu", co było bardzo odważnym manewerem. Niestety, inni w tamtym zakręcie nie potrafili się dobrze zachować. Extremento strzelił w tył bolidu Goldowi, ten - jak to on - dostał szału i wyłączył myślenie, w efekcie - wyjechał pod koła pozostałym kierowcom, wywołując karambol. Najwięcej stracili na tym Sorontar i Kiroshima, Szymusso mógł mówić o szczęściu, bo uniknął tych problemów i dzięki temu szybko znalazł się na szóstym miejscu. Emocji nadal nie brakowało. Kubusa szybko złapał świetne tempo i najpierw objechał Markovsky'ego po zewnętrznej w ostatnim zakręcie, a potem wywierał presję na TiDiEja, który w końcu pomylił się w przedostatnim zakręcie i wylądował za drugim czerwonym Ferrari. Tym samym sensacyjnie na trzecim miejscu wylądował Kamillo99, ale jednak różnica tempa sprawiła, że dość szybko je stracił. Szybko z wyścigiem pożegnał się Scorpion, którego mechanicy nie obsłużyli i nie wymienili mu przedniego skrzydła. TiDiEj z kolei wyprzedził Szymussa, który w tym samym momencie dostał uderzenie od dublowanego Extremento. Potem zaczęły się pit-stopy i tutaj mieliśmy szachy. Przypomnijmy - zawodnicy mieli do dyspozycji tylko paliwo kwalifikacyjne (20 litrów) i paliwo wyścigowe (130 litrów). Nie można było używać innych wartości. Problem polegał na tym, że 130 litrów... nie wystarczało na cały dystans wyścigu, który wtedy i tak był mniejszy, niż obecnie. Tym samym - na początku wszyscy na pierwszym pit-stopie jeszcze raz tankowali, żeby było 130 litrów, później jednak odkryto, że są inne możliwości strategiczne i na przykład można zjechać na 3 kółka przed metą po paliwo kwalifikacyjne, co pozwalało na odrabianie strat w znaczącym stopniu w połączenu ze świeżymi oponami. Natomiast tutaj - Markovsky i TiDiEj zyskali na tym, że nie tankowali na pierwszym postoju, w efekcie czego - przebili się na dwie pierwsze pozycje. Kubusa poniósł straty ponadto na jeździe za Luisem Garcią, który nie był łatwym rywalem do wyprzedzenia. Z wyścigiem szybko pożegnał się Barti, mający problemy techniczne. Autor relacji z tamtego wyścigu opisał wtedy tego kierowcę jako ,,sympatycznego". Musiał być chyba w znakomitym humorze.
Po pierwszych postojach Markovsky odjechał i pewnie prowadził, TiDiEj zyskiwał nad Kubusą, który nie potrafił jechać równo i mógł zapomnieć o wygranej. Z wyścigu odpadł nie mający dobrego dnia Sorontar, co oznaczał, że zostało dziesięciu kierowców, a to oznaczało - punkty dla Kiroshimy, który walczył nie tylko z torem, ale także z samym sobą. Dawał jednak radę. Szymusso mógł natomiast mieć poczucie, że zwaliły się na niego wszystkie nieszczęścia. Na drugim postoju kompletnie zignorował go TiDiEj, wymuszając na nim pierwszeństwo. Gdyby nie czujność kierowcy Ferrari, doszłoby do katastrofy. Potem nie potrafił sobie poradzić z Luisem. Na koniec się pomylił, wcisnął klawisz ESC, a to w F1 Challenge oznacza przecież automatyczne wycofanie się z wyścigu. Na pocieszenie został mu punkt, ale umówmy się - to pocieszenie było dość marne. Nerwowo było także w drugim Ferrari, gdyż Kubusa otrzymał od TiDiEja strzała, natomiast podłamać mógł się Kamilo. Zawodnik Toyoty miał szóste miejsce w zasadzie w kieszeni, jednak musiał zjechać do boksu w samej końcówce. Niestety, był tam także Gold, po raz kolejny zachowujący się skandalicznie - po prostu wjechał w stojącego na stanowisku serwisowym rywala, urywając mu niemal cały tył. Co kierowało ówczesnym kierowcą Jordana, nie wiadomo, w każdym razie - Kamillo stracił parę punktów, a to wszystko dawało największą radość Kiroshimie. W nagrodę za swój heroizm ligowa maskotka w końcówce wyścigu jeszcze wyprzedziła Extremento, który jechał tragicznie i kończył zmagania bolidem w kilku kawałkach. Tym samym - Kiro dojechał do mety na siódmym miejscu, co było i jest do tej pory rekordem życiowym, który wyrównał dopiero po pięciu latach, w trakcie turnieju ligowego, gdy zajął siódme miejsce w 144-minutowych zmaganiach. To też wyczyn godny odnotowania, jednak dodajmy, że w Bahrajnie pokonał tylko kierowców, którzy nie dojechali. Natomiast na Lagunie - był jeszcze lepszy od zawodnika, którego teoretycznie nie miał prawa pokonać. Markovsky pewnie dowiózł do mety wygraną, przed TiDiEjem i Kubusą, zaś After zaliczył chyba jeden z cichszych występów w historii. Zawodnik z Odolanowa nastawił się na bezpieczeństwo i może miał rację, patrząc na to, co się działo. Pod koniec pokonał Luisa Garcię i tym samym - dojechał do mety czwarty.
Po wyścigu
Wyścig tak naprawdę nie skończył się jednak z chwilą pokazania flagi w biało-czarną szachownicę. Incydentów było bardzo dużo, wielu zawodników miało do siebie pretensje, atmosfera na pewno nie była najlepsza. Prym w tym wszystkim wiódł oczywiście Gold, który zamiast zajmować się swoimi grzechami, wolał skupiać się na tym, co jemu zrobiono. To było bardzo typowe dla tego zawodnika, który potem oczywiście krzyczał o niesprawiedliwości, gdy orzeczono wobec niego karę startu z pit-lane w następnym GP. Ostro potraktowano także Extremento, który otrzymał karny przejazd przez aleję serwisową na początku kolejnego wyścigu, natomiast TiDiEj - stracił drugie miejsce na rzecz Kubusy w wyniku 10-sekundowej kary czasowej. Ferrari to jednak nie udobruchało. Zespół w każdym wyścigu chciał walczyć o wygraną, tymczasem ciągle coś stawało im na drodze, szczególnie Szymusso mógł mówić o jakiejś klątwie, gdyż został potraktowany strzałem na starcie w piątym wyścigu z rzędu. Takich problemów nie miał Markovsky, którego tak niespodziewana wysoka forma i brak jakichkolwiek problemów zaczęła irytować braterski duet, nie spodziewający się takich kłopotów w drodze po tytuły. Nie spodobała im się również postawa Luisa Garcii, z którym bracia mieli dobre relacje, a jednak gdy wygrywał Markovsky, Luis zdawał się stawać właśnie po stronie ówczesnego zawodnika McLarena, ciesząc się z jego sukcesów. Całe to zamieszanie w związku z tym wyścigiem przyćmiło wynik Kiroshimy, dla którego był to naprawdę ogromny powód do radości. Sam kierowca powiedział po wyścigu, że w kwalifikacjach wręcz płakał z bólu, a w wyścigu dojechał wyłącznie siłą własnej woli. Trochę igrał z losem, wszak bywały w przeszłości historie, że przedobrzył i mdlał przed ekranem komputera. Na szczęście - to już minęło, a w tamtym wyścigu ambicja Krzyśka opłaciła się i w nagrodę odebrał 6 bezcennych punktów.
Kiedy wydawało się, że wyścig odchodzi do historii i można powoli zacząć myśleć o przygotowaniach do kolejnych zmagań, stało się coś, co miało ogromny wpływ na pozostałą część sezonu. Zawodnicy wspominali czasy F1CH-world, gdzie zdarzyło się, że Markovsky jechał w barwach Ferrari. Wtedy ówczesny lider generalki powiedział, że nie mógłby teraz w Ferrari jeździć z braćmi, gdyż oni by tam go nie chcieli, bo uważają, że ma wyłącznie farta. Ten przytyk rozwścieczył jego rywali, szczególnie Kubusę, który nie omieszkał na to odpowiedzieć. Dla niego i Szymussa, tamta sytuacja była jak wypowiedzenie wojny. I faktycznie - wkrótce zaczęlibyśmy być świadkami otwartej rywalizacji. Wprawdzie cała trójka pracowała w administracji i na co dzień starała się współpracować i rozmawiać, ale umówmy się - wiało w tych relacjach chłodem. Markovsky'emu nie do końca odpowiadał kierunek, jaki na ligę obrał Kubusa i dodatkowo wkurzało go, że starszy z braci rozstawił pewnego rodzaju parasol ochronny nad swoim młodszym bratem, za każdym razem podkreślając, jak ich rodzinna relacja jest mocna. Markovsky nie miał taka wsparcia w zespołowym koledze. Owszem, Extremento starał się i robił co mógł, ale powiedzmy wprost - pewien poziom był dla niego nieosiągalny. Prawdą było też to, że kierowcy włoskiej ekipy uważali, że ich przeciwnik z McLarena ma dużo szczęścia (czemu wobec pecha Szymussa trudno było zaprzeczyć), ale wiedzieli też, że jest bardzo mocny i to po prostu bardzo dobry kierowca, którego nie można lekceważyć. Przestało to jednak mieć znaczenie. Skoro Markovsky tak stawiał sytuację - w Ferrari poziom motywacji osiągnął niebotyczne rozmiary. I jak miała pokazać przyszłość - kierowca z Górnego Śląska miał się o tym boleśnie przekonać. Ale o tym - w kolejnych odsłonach naszych wspominek.
A te kolejne wspominki pojawią się już niebawem - jeżeli tylko będziecie chcieli i ten tekst Wam się podobał. Myślę, że to fajne po kilku latach powspominać niektóre wyścigi, które budowały naszą bogatą historię. Zatem już wkrótce, w miarę możliwości powinny pojawiać się kolejne odsłony pamiętnych wyścigów tej ligi. Może ktoś z Was chciałby zobaczyć wspomnienie jakiegoś konkretnego wyścigu? Jeśli tak - piszcie, na pewno zostanie to wzięte pod uwagę. Zachęcam również do przedstawienia własnych wspomnień z przedstawionego GP USA w pierwszym sezonie, gdyż pewne rzeczy mogły zostać przeoczone. A może są jeszcze inne, nieznane dotąd wątki historii? Liczę na odzew. Za uwagę dziękuję i zapraszam do dalszego śledzenia naszej strony. Poniżej - wyniki tamtego GP, oraz jego skrót autorstwa Luisa Garcii. Teraz to wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum