header
Strona Główna divider Forum divider Download divider Skład ligi
Nawigacja
Klasyfikacja Kierowców
1
Rekady
330
2
MikruseK
288
3
Szymusso
258
4
After
184
5
Patrique2001
168
6
Pandodo
163
7
Norbi
95
8
Szprycek
83
9
Graczek
76
10
Kubusa96
69
11
Dymson
45
12
Wujek
18
13
ZanDi
13
14
Adve
8
15
Ostachim
2
16
Kiroshima
0
Klasyfikacja Konstruktorów
1
Arrows
383
2
Ferrari
356
3
Toro Rosso
352
4
BMW Sauber
327
5
Lotus
181
6
McLaren
159
7
Red Bull
50
8
Jordan
10
Aktualnie online
· Gości online: 1

· Użytkowników online: 0

· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2


Australijscy kierowcy właściwie od samego początku istnienia Formuły 1 mocno zapisali się w jej annałach. Wystarczy choćby wspomnieć Jacka Brabhama, trzykrotnego mistrza świata, później z tytułu cieszył się także Alan Jones, a niewiele brakowało, by dorównał im Mark Webber. Mimo to - przez długi czas nie poruszano tematu organizacji GP w Kraju Kangurów w ramach F1. Zadowalano się wyścigami, które nie były zaliczane do klasyfikacji, a na które przyjeżdżały sławy sportu. Takie zmagania organizowano już w latach 50. - między innymi na torze drogowym Albert Park. Australia jednak bawiła się w najlepsze w wykorzystywanie niemal każdego dostępnego toru w kraju (skąd my to znamy?) i takie zawody organizowano jeszcze na przykład na Surfers Paradise, czy dobrze nam znanym obiekcie Mount Panorama. Ale było ich jeszcze więcej. Natomiast pomysł faktycznego wejścia Australii do królowej motorsportu zrodził się już po zdobyciu mistrzostwa przez wspomnianego Jonesa. Do kalendarza GP tego kraju dopisano w 1985 roku jako ostatnią elimiację, a gospodarzem stał się uliczny obiekt w Adelajdzie, który był bardzo dużym wyzwaniem. Dość powiedzieć, że w roku 1986 swój dramat przeżył tam Nigel Mansell, który jechał po tytuł, ale w końcówce doszło do uszkodzenia opony i nie skończył wyścigu, a tytuł trafił do Alaina Prosta. Pięć lat później miał tam miejsce wyścig trwający zaledwie 14 okrążeń - wszystko przez ulewny deszcz, w którym nie dało się rywalizować. Aż do 2021 roku i słynnego już GP Belgii był to najkrótszy wyścig w historii. Tamte deszczowe zmagania wygrał Ayrton Senna, który dwa lata później na tym torze odniósł ostatnie - jak się później okazało - zwycięstwo w życiu. Wszyscy zapewne też znają historię wyścigu w roku 1994, kiedy to do Australii walczyć o tytuł przyjechali Michael Schumacher i Damon Hill. O punkt prowadził Niemiec i tak już zostało - liderując w wyścigu popełnił błąd i zahaczył o ścianę, a na tor wrócił w taki sposób, by Hill nie mógł go ominąć. Obaj odpadli, a FIA nie ukarała Schumachera, co do dziś budzi olbrzymie kontrowersje. Rok później zawodnicy pojawili się w Adelajdzie po raz ostatni, a przyczynił się do tego między innymi poważny wypadek Miki Hakkinena. Niewiele brakowało, a o Finie nie mówilibyśmy jako o dwukrotnym mistrzu świata. Na szczęście - już dzień po wypadku wybudził się ze śpiączki i skończyło się na strachu.

W 1995 roku GP Australii kończyło sezon. Na pierwszy wyścig kolejnej kampanii... zawodnicy wrócili do Kraju Kangurów. Był to debiut Melbourne w F1, który nastąpił mimo ogromnych protestów. Tor w Parku Alberta uległ pewnym modyfikacjom i dzięki temu mogli się tu pojawić najlepsi kierowcy świata. Wśród nich - Jacques Villeneuve, który w debiucie wywalczył Pole Position i był autorem najszybszego okrążenia w wyścigu, jednak na metę przyjechał drugi - za Hillem. I tak oto Melbourne wywalczyło sobie miejsce na stałe w kalendarzu, zazwyczaj jako wyścig rozpoczynający sezon. Wpisał się on na stałe w świadomość fanów F1, a zawodnicy też lubili tu jeździć. Ponadto wielu graczy właśnie na tym torze zaczynało swoją przygodę z grami o tematyce F1, biorąc pierwszy z brzegu tor, który do tego nie jest jakiś szczególnie trudny. Ciekawostką jest jednak to, że królowa motorsportu uciekła z Adelajdy ze względu na bezpieczeństwo, podczas gdy w Melbourne również dochodziło do wypadków i czasem działy się cuda. Choćby 2002 rok - tylko na pierwszych metrach odpadło po kolizjach ośmiu zawodników! Oprócz nich odpadło później kolejnych czterech, a dwóch - zdyskwalifikowano. Tym samym flagę w biało-czarną szachownicą ujarzało aż osiem osób. Takiej szansy nie zmarnował debiutujący tamtego dnia w F1 Mark Webber, który w beznadziejnym Minardi był w stanie dojechać do mety piąty, co wtedy dawało dwa punkty. Szaleństwo miejscowych kibiców było uzasadnione. Cyrki działy się także w roku 2008 - na starcie odpadła piątka, potem dochodziło do także do kolizji, niektórzy odpadali przez awarie. Polskim kibicom podpadł Kazuki Nakajima, który wjechał w tył Roberta Kubicy i wyeliminował Polaka z wyścigu. Do mety dojechało całe siedem kierowców (sklasyfikowano dziewięciu), a po wyścigu - zdyskwalifikowano jeszcze Rubensa Barrichello. Ale w Australii mieliśmy też piękne wyścigi - jak choćby w 2010 roku, gdzie namieszał na początku deszcz. Wygrał Jenson Button, a drugi dojechał Robert Kubica, który w pięknym stylu bronił się w średnim Renault przed szybszymi bolidami. 9 lat później to właśnie ten tor był świadkiem jednego z największych powrotów w historii sportu, którego dokonał Kubica. Niestety - przy tym zobaczyliśmy bezradnego Polaka w fatalnym Williamsie. Jak się później okazało, do tej pory jest to ostatni wyścig w Melbourne, czego nikt wtedy się nie spodziewał. Wszystko przez pandemię. Wprawdzie w 2020 roku przez długi czas FIA utrzymywała, że wyścig odbędzie się normalnie. Skończyło się skandalem - wszyscy przyjechali do Australii, potem okazało się, że jeden z pracowników McLarena jest zakażony, zrobiła się panika, Sebastian Vettel i Kimi Raikkonen w ramach protestu samowolnie udali się na lotnisko i jeszcze w piątek, w dniu treningu nie było wiadomo, co się stanie. Kibice przyszli na tor, aby potem dowiedzieć się, że GP odwołano. Decyzję podjęto stanowczo za późno, niesmak pozostał. W 2021 roku wyścig pierwotnie miał odbyć się marcu, ale najpierw przełożono go na listopad, a później - definitywnie odwołano i kierowcy nie mogli się sprawdzić na torze, na którym dokonano drobnych modyfikacji - poszerzono pierwszy, szósty i trzynasty zakręt, a przede wszystkim - zmieniono profil szykany składającej się z zakrętów dziewięć i dziesięć. Tym samym przyszłość GP Australii stanęła pod ogromnym znakiem zapytania. Wprawdzie znajduje się ono w kalendarzu na rok 2022, ale czy faktycznie dojdzie do skutku? Trudno powiedzieć. Szkoda, bo tak jak już wspomniano, wyścig w Melbourne stał się nieodłącznym elementem kalendarza, najczęściej go rozpoczynając. Tak nie było dwukrotnie - w 2006 i 2010 roku. Jako ciekawostkę warto podać, że Australia nigdy nie była szczęśliwa dla rodaków. Sukcesu nie osiągnął tu ani Alan Jones, ani Webber, ani Daniel Ricciardo. Ten ostatni był wprawdzie drugi w 2014 roku, ale go zdyskwalifikowano, a później - był w stanie ,,jedynie" wywalczyć czwarte miejsce.

Liga przyjeżdża do Melbourne już po raz piąty. Za każdym razem był to pierwszy wyścig sezonu. I tak się złożyło, że to właśnie w tym australijskim mieście zaczęła się historia ExtremeF1. 9 czerwca 2016 roku miał tu miejsce pierwszy, historyczny wyścig, wtedy - jeszcze na F1 Challenge. Przypominał on trochę niektóre zmagania z rzeczywistej F1, o których wspominaliśmy - do rywalizacji przystąpiło 13 zawodników, trzech odpadło już na samym początku, a łącznie do mety dojechało... sześciu. O ogromnym pechu mógł mówić Szymusso. Jeżdżący wtedy dla Ferrari zawodnik wygrał kwalifikacje, potem wprawdzie stracił prowadzenie na rzecz Markovsky'ego, ale w pit-stopach mechanicy McLarena spali, więc Szymusso jechał po pewną wygraną. Gdy kończył przedostatnie okrążenie, wyrzuciło go z serwera. W ten sposób wyścig wygrał Matif6124, a drugi był Luis Garcia - dublet Toro Rosso był prawdziwą sensacją. Markovsky'emu na pocieszenie pozostało trzecie miejsce - zawsze lepiej tak, niż mieć takiego pecha jak Szymusso. Skrót tamtego wyścigu można zobaczyć poniżej.



Sezon drugi również zaczynaliśmy na obiekcie położonym w Parku Alberta. To był wyścig z pewnych względów historyczny. Po pierwsze - po raz pierwszy zdarzyło się, by w zmaganiach wzięło udział szesnaście osób, czyli cała stawka. Po drugie - wziął w nim udział zawodnik, który nie był obywatelem Polski. Zwał się Sensei i pochodził z Ukrainy. Jego historia była jednak krótka - nie ukończył tego wyścigu i tyle go widzieliśmy. W ogóle zmagania były dość chaotyczne - dużo kolizji, strzałów ,,z powietrza" przez lagi. Na pewno nie był to wyścig marzeń. Do mety dojechało jedenastu zawodników, a najlepiej w tych warunkach odnalazł się Tarask, który był nie do pokonania tamtego dnia. Na drugim miejscu skończył Markovsky, pokonując po dobrej walce Patrique2001 (wtedy TiDiEj077). Tym samym - ponownie w tym miejscu zobaczyliśmy dublet zespołu - w tym wypadku Prosta. Kolejna wizyta w Melbourne to sezon piąty. Przy czym pamiętajmy, że ten sezon był restartowany, dlatego też - pojawiliśmy się tam de facto dwa razy. W pierwszym wyścigu pojawiło się sporo problemów technicznych, stąd niektórzy kierowcy zanotowali nadspodziewanie dobre wyniki. Szczególnie szczęśliwy był Adve, który rozanielony na konferencji pozwolił sobie powiedzieć kultowy już tekst, że Kiro jedzie jak jedzie, Kamilo ma w pewnej części ciała dopalacz hybrydowy i do tego liczył, że z Mikrusem coś będzie. Tamten wyścig jednak uznano za nieodbyty, ale ,,w powtórce" działy się inne cuda. Okazało się, że Safety Car jest trochę nadgorliwy i wyjeżdża z byle powodu. Tak było po tym, gdy w bandę wpadł Barti i wycofał się z wyścigu. W efekcie wyjechał i nie dość, że jechał z zawrotną prędkością 60-80 kilometrów na godzinę, to jeszcze wydłużył wyścig o dwa okrążenia. Niektórzy więc musieli zacząć się martwić o paliwo - jak Markovsky, który wydawało się, że przegra przez to z Taraskiem. Tego jednak skasował nierozważny Kiroshima i w efekcie ówczesny mistrz ligi wygrał wyścig, a Tarask musiał stoczyć ciężki bój o podium z Szymussem i Kamilem. Ostatecznie, po fantastycznym pojedynku, zajął drugie miejsce, a Szymusso ograł Kamila w walce o najniższy stopień podium. Jak wyglądał tamten wyścig, można zobaczyć poniżej.



Ostatnia jak do tej pory wizyta w Melbourne miała miejsce w sezonie ósmym, kiedy to zawodnicy przystąpili z zupełnie nowymi samochodami - jechaliśmy bolidami z sezonu 2019, przez co na torze zrobiło się mniej miejsca. Był to jednak bardzo udany wyścig, w którym mieliśmy najmniej głupich sytuacji. Pojechało w nim siedemnastu kierowców i tylko jeden - Adve - nie dojechał do mety. Zawodnik spod Warszawy zaliczył spektakularny lot w szykanie, na którą składają się zakręty numer 11 i 12. Najechał na antyścinacz i tyle było z jego wyścigu. Bezkonkurencyjny był Tarask, który tym wyścigiem rozpoczął swoją dominację pod nieobecność Markovsky'ego, który przed tamtym sezonem wycofał się z ligi. Znacznie ciekawiej było za jego plecami, gdzie o drugie miejsce powalczyli Norbi z Afterem. Ostatecznie, manewrem na ostatnim kółku, wygrał tę walkę ten pierwszy, przez co znowu na Albert Park mieliśmy dublet - tym razem McLarena.

A jak wyglądały wizyty ligowe na innych australijskich torach? Po raz pierwszy gdzie indziej pojawiliśmy się w sezonie czwartym - był to wyścig w Adelajdzie. Bezkonkurencyjny okazał się wtedy Markovsky, który wyraźnie pokonał Patrique'a (jadącego wtedy pod imieniem i nazwiskiem), oraz Kubusę96. W tamtym wyścigu wystartowało dwunastu kierowców, do mety dojechało dziewięciu. Trochę lepiej było następnym razem na tym torze, a miało to miejsce w szóstym sezonie. Wtedy to startowało piętnastu zawodników, do mety dojechało jedenastu, przy czym Yayo został zdyskwalifikowany za użycie niewłaściwych opon (wtedy jeszcze na dane GP dostępne były trzy rodzaje opon z pięciu). Wyścig ponownie wygrał Markovsky, ale tym razem musiał się mocniej napracować, gdyż ostro walczyli z nim Szymusso i Tarask. Ostatecznie ten pierwszy popełnił w końcówce błąd i spadł na piąte miejsce, a ten drugi nie był w stanie pokonać ówczesnego mistrza. Na podium znów stanął Patrique - tym razem był trzeci. Ten wyścig został zrelacjonowany, a można sobie go przypomnieć poniżej.



W sezonie siódmym zawodnicy odwiedzili nowy tor, na którym niedawno jechaliśmy testy - Phillip Island. To specyficzny obiekt, wobec którego wielu miało obawy. I rzeczywiście - na starcie rozrabiał Kamilo, który doprowadził do kolizji z Szymussem, a w jej efekcie bez skrzydła zostali Pandodo i Matif6124. Poza tym jednak udało się zobaczyć trochę fajnej walki. Największym wydarzeniem tamtego GP było podium Matiiego - kierowcy, który zaczynał jako zawodnik ogona stawki, by w końcu przeistoczyć się w zawodnika naprawdę dobrego. Zajął w tym wyścigu trzecie miejsce, kontrolując za sobą Kubusę. Wygrał Markovsky, który nieznacznie okazał się lepszy od Taraska. Sezon dziewiąty z kolei to jedno z największych wyzwań w historii ligi - uliczny tor w stolicy kraju, Canberrze, który jest nieprawdopodobnie ciasny i na którym łatwo o błąd. Wielu zawodników bardzo boleśnie się o tym przekonało - na siedemnastu kierowców aż ośmiu odpadło. Największego pecha miał Szymusso, przeżywający trudny sezon - jechał na trzecim miejscu i w końcówce zagapił się, wyleciał z toru przez dziurę-widmo w bandzie i już nie dało się wrócić na tor. W podobny sposób parę punktów stracił też jego brat. Wygrał Markovsky po zaciętej batalii z Taraskiem, który w końcówce zaprzepaścił szansę na triumf po urwaniu skrzydła. Na najniższym stopniu podium stanął MikruseK - to jego ostatnie ligowe ,,pudło" jak do tej pory. Największe wrażenie zrobił jednak Yodson, który dojechał czwarty, a jako jedyny nie popełnił poważnego błędu. Tam też najlepszy ligowy rezultat zanotował Graczek - był szósty. Skrót tego wyścigu, autorstwa Luisa Garcii, można znaleźć poniżej.



Ostatni raz byliśmy w Australii w sezonie dziesiątym, na Mount Panorama. Na specyficznym torze i specyficznym modzie zobaczyliśmy mnóstwo walki, dramatów, kolizji, spięć. Już na samym początku Rekady zderzył się z Szymussem i obaj odpadli z walki o wygraną. Potem tej samej szansy pozbawili się Tarask i Kubusa, a Markovsky uwikłał się w walkę z innymi kierowcami. Przed wielką szansą na triumf stanął natomiast Pandodo, który po pit-stopach zyskał nieco przewagi, jednak Patrique go dogonił i doszło do ostrej walki. Wygrał ostatecznie nieco bardziej zaprawiony w takich bojach kierowca z Radlina, ale Pandodo był po wyścigu wściekły i uważał, że rywal wyprzedzał go zbytnio korzystając z band (tak zwany ,,wallride"). Jednak zwycięstwo zostało u zawodnika Toro Rosso. Na podium towarzyszył im MARCINU - to było jego pierwsze ligowe podium. Miłość Pandodo do toru w Bathurst była jednak tak wielka, że gdy odbył się IV ligowy turniej, to wybrał ten tor jako ,,swój" do rywalizacji grupowej. I tam pokonał Kubusę i Norbiego (Ostachim sie nie pojawił). Inne australijskie tory, o których już wspomniano, też cieszyły się powodzeniem. Phillip Island wybrał Matiie (ale był gorszy od Mikrusa i Dodo, wygrał tylko z Graczkiem), a Adelajdę - Markovsky, gdzie zdobył z Szymussem po pięć punktów, dwa wywalczył Kubusa, Graczek - żadnego. Jak zatem widać, historia ligi w Australii jest bardzo bogata - tylko w dwóch sezonach (trzecim i jedenastym) nie zawitaliśmy do Kraju Kangurów. Zawsze działo się bardzo dużo, zawodnicy nie oszczędzali się nigdy i walczyli bardzo zaciekle.

Tym samym należy się spodziewać właśnie takiego wyścigu i tym razem. Zwłaszcza, że wszyscy są niezwykle głodni walki o punkty, a każdy na pewno będzie chciał mocno zacząć sezon, tym bardziej na takim torze, który jest znany i lubiany. Z pozoru także prosty, ale no właśnie - tylko z pozoru. Jeśli ktoś się zdekoncentruje, łatwo o jakiś błąd. Szczególnie uważać trzeba w zakręcie numer 4, gdzie czai się antyposzerzacz. Można na nim zawisnąć i zakończyć wyścig, o czym niektórzy w przeszłości zdążyli się przekonać. Można także bez trudu przestrzelić dohamowanie do któregoś z zakrętów i może być problem. Trzeba szczególnie uważać także w walce, gdyż łatwo doprowadzić do kolizji, to nie jest jakiś szczególnie szeroki tor. Dlatego trzeba naprawdę bardzo uważać, zwłaszcza po tym, co widzieliśmy na testach, gdzie niektórzy dość lekko podchodzili do tematu rozwagi. Miejmy jednak nadzieję, że to było właśnie tylko na jazdach przedsezonowych, a do właściwej rywalizacji wszyscy podejdą już z należytą koncentracją. Tym bardziej, że choć szeroko nie jest, można tu fajnie powalczyć, co udowadnialiśmy już na tym torze w przeszłości. Zresztą - nasi kierowcy to specjaliści od toczenia fajnych pojedynków w każdych warunkach, więc miejmy nadzieję, że tak będzie i tym razem.

Różnice między zawodnikami wydają się być nieduże, a do tego na takim torze powinny jeszcze bardziej się zatrzeć. Dlatego też, a także z faktu, że to pierwszy wyścig sezonu - bardzo trudno wytypować, kto może okazać się najlepszy. Wydaje się jednak, że gdybyśmy mieli stworzyć ranking bukmacherski, to najmniej zarobiliśmy na Rekadym. Wprawdzie kierowca Ferrari nie jechał za dużo w testach, ale jemu akurat nie było to szczególnie potrzebne, by być bardzo szybkim. Do tego - zawsze świetnie sobie radzi na znanych torach, dlatego też można postawić wniosek, że będzie głównym kandydatem do triumfu. Konkurencję może mieć jednak bardzo silną. Na pierwszy plan wysuwa się duet Toro Rosso, z zawsze groźnymi Patrique i Afterem. Szczególnie ten drugi zaimponował podczas testów, ale też - nie jeździł zbyt wiele i do końca nie wiadomo, w jakiej będzie formie. Ale raczej - będzie ona wysoka. Patrique może zachwycić, jak i rozczarować - to doskonale wiemy. Na pewno jednak trzeba się z nim liczyć. Wysoko powinny stać akcję debiutantów z Red Bulla. Dymson i Shacky sprawili, ze ci, którzy liczyli, że po odejściu Markovsky'ego i Taraska będzie łatwiej, srogo się rozczarowali, gdyż dobrze ich zastąpią. Szczególnie ten drugi, który jest odludkiem, stanowi ogromną zagadkę, na testach pokazał niezwykłą dbałość o opony, co może być kluczowe. Dymsona także stać na mocny rezultat, pytanie jednak, czy nie uwikła się w jakieś przygody, gdyż takowe przyciągał na testach. Kolejny groźny duet to Arrows. Mikrus i Norbi gdzieś na pewno marzą o pierwszych wygranych, a o podiach to już w ogóle. O ile jednak ten drugi faktycznie może mieć realną szansę, tak ten pierwszy może się łatwo zagotować, a wtedy - może o tym zapomnieć. Pytanie, jak odnajdą się w tak zbitej stawce - dobrze wiemy, że to są zawodnicy, którzy ostro walczą i potrafią się zapomnieć, więc ciekawe, czy nie narobią sobie problemów. Nie zapominajmy o Szymussie, który może niekoniecznie będzie najszybszy na jednym kółku (ale tego też wykluczyć nie można), ale za to jego ogromnym atutem jest regularność. To może okazać się bezcenne w takiej stawce. Swoją rolę może również odegrać Pandodo, którego także stać na mocne wyniki, jeśli tylko wszystko będzie poukładane w głowie. Namieszać mogą ponadto Adve, Wujek i kierowcy McLarena. Zawodnik Jordana na ostatnich testach pokazał się ze znakomitej strony i jeśli będzie w stanie to utrzymać, może nas zaskoczyć. Podobnie ma się rzecz ze Szpryckiem, który chyba zaczyna łapać tak dobry rytm, jak w sezonie ósmym, który był dla niego zdecydowanie najlepszy. Wydaje się, że może namieszać. Z kolei chodzą plotki, że coraz lepiej odnajduje się Graczek i ten zawodnik również ma chrapkę na dobry rezultat. Niewiadomą jest Wujek, który w testach jeździł mało i w kratkę. Pokazywał jednak momentami, że jest w stanie jechać na wysokim poziomie, więc trzeba się z nim liczyć. Wielką zagadką jest Kubusa, który na testach wyglądał bardzo przeciętnie, zwłaszcza w wyścigach. Wydaje się, ze założyciel ligi raczej w tej chwili powinien myśleć o tym, jak wywalczyć punkty, niż rywalizować o najwyższe miejsca. No chyba, że się przebudzi i w wyścigu pokaże to, co potrafi najlepiej - konsekwentną do bólu jazdę. W najtrudniejszej sytuacji są Ostachim i Kiroshima. Ten drugi - wiadomo, dla niego mod jest sporym wyzwaniem, ciągle zbiera doświadczenie i dla niego wielkim sukcesem byłoby, gdyby dojechał do mety niezdublowany. Mogłoby się to zdarzyć pod warunkiem, że pojedzie naprawdę na najwyższym swoim poziomie. W przypadku zawodnika Jordana jeszcze chyba jest za wcześnie, by móc marzyć o walce o punkty, ale na testach wydawało się, że robi kroczki do przodu i kto wie, może nas zaskoczy. Jak zatem widać - zapowiada się fantastyczna walka o wygraną, podium, ale i o punkty. To sprawia, że inauguracja sezonu zapowiada się naprawdę kapitalnie.

Ważne informacje:
Nazwa toru: Melbourne Grand Prix Circuit
Lokalizacja: Melbourne, Wiktoria, Australia
Długość toru: 5,303 km
Liczba okrążeń (F1): 58
Liczba okrążeń (liga): 29
Dystans wyścigu: (F1): 307,574 km
Dystans wyścigu (liga): 153,787 km
Ligowy rekord okrążenia: Tarask, 1:18.221, McLaren, VIII sezon, 10.05.2019

Program GP:
Trening: 07.10.2021 (czwartek), godz. 20:45
Kwalifikacje: 08.10.2021 (piątek), godz. 20:15
Wyścig: 08.10.2021 (piątek), godz. 21:00

Prognoza pogody: W chwili pisania tego newsa prognozy mówią o tym, że deszczu nie powinniśmy uświadczyć w żadnej z sesji. Należy jednak pamiętać, że w tej chwili pogoda w Melbourne jest stosunkowo niepewna, w ostatnim czasie padało dość często, tak więc niczego jeszcze nie można na 100% stwierdzić.

Ciekawostki:
- 10. GP Australii w historii ligi
- Norbi ma szansę na 120. ligowy występ, zaś Graczek może pojechać w ExtremeF1 po raz 50.
- Jeżeli Dymson i Shacky zadebiutują w tym wyścigu, dołączą do kilku innych kierowców, którzy również pierwszy ligowy występ notowali w Melbourne. Z obecnej stawki są to: Kubusa96, Szymusso, Patrique2001, Kiroshima i Ostachim.

Sezon dwunasty rozpoczyna się. Wszyscy na pewno mają nadzieję na to, że rozpoczną go najlepiej jak się da. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę, jednak apeluję, by pamiętać o tym, że to przede wszystkim zabawa. Nie traktujmy tego jak walki na śmierć i życie. Jeżeli chcemy fajnie spędzić czas, szanujmy siebie i rywali i nie róbmy żadnych głupich numerów, a jeśli dojdzie do pojedynków, to róbmy to wszystko z rozwagą. Sprawmy, by zrobić duży krok ku naprawdę fajnej kampanii, w której będziemy zdrowo i czysto rywalizować. Miejmy nadzieję, że walka o pozycje w tym wyścigu rozstrzygnie się wyłącznie w sportowej walce, w której po prostu wygra lepszy. Ten tor łatwo zlekceważyć, choć dobrze go znamy, to właśnie nieraz już okazywało się, że najciemniej pod latarnią. Dlatego uważajmy, bądźmy rozsądni i po prostu - bawmy się dobrze, już po raz dwunasty, we własnym gronie i pokażmy to, co w nas najlepsze. Nie powtarzajmy błędów i głupich numerów z testów - bądźmy skoncentrowani i walczmy na fajnym poziomie. Tym apelem kończę zapowiedź pierwszego wyścigu nowego sezonu. Bardzo serdecznie wszystkich zapraszam do wspólnej zabawy - jest o co grać, każdy zaczyna z czystą kartą i na pewno przed nami fascynująca rywalizacja, która rozpocznie nam pełen wrażeń sezon. Oby jednak - pozytywnych wrażeń. Bardzo proszę o wzięcie sobie do serca powyższych uwag, no i - widzimy się na torze. Pozdrawiam, Kubusa96.
 Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
 Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
 Oceny
Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą oceniać zawartość strony
Zaloguj się , żeby móc zagłosować.

Brak ocen. Może czas dodać swoją?
Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Kanał ligowy - podcasty
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

Kubusa96
06-07-2022 21:08
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania Wink

Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum

Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów

Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge

Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum Wink

Poprzednie GP
GP Polski
Wyniki poprzedniego GP:

P.
Kierowca
Team
Punkty
1.
MikruseK
Arrows
25
2.
Pandodo
Lotus
18
3.
Szymusso
BMW
15
4.
After
STR
12
5.
Graczek
McLaren
10
6.
Dymson
Ferrari
8
7.
Patrique2001
STR
6
8.
Norbi
Arrows
4
9.
Rekady
Ferrari
2
10.
Kubusa96
BMW
1

Pole Position: MikruseK (Arrows)
1:09.507


Najszybsze okrążenie: MikruseK (Arrows)
1:10.430