· Łącznie użytkowników: 62
· Najnowszy użytkownik: muerte2
Sytuacja przed GP
Pomiędzy ostatnim przez nas wspominanym wyścigiem, czyli GP USA, a tym w Singapurze, któremu przyglądamy się w tym newsie, odbyło się GP Japonii na Suzuce. Tam Markovsky pokazał strategię, o której wspominaliśmy w ostatnich wspominkach, czyli brak tankowania na pierwszym pit-stopie, a potem zjazd po paliwo i świeże opony na trzy kółka przed metą. Dzięki temu najpierw wypracował sobie pewną przewagę nad Kubusą96 i TiDiEjem077, a później, na ostatnich okrążeniach mógł ich wyprzedzić, w czym zresztą rywale sami mu pomogli kolizją w zakręcie 130R. Kubusa otrzymał za nią karę i skończył trzeci, TiDiEj - drugi, natomiast Szymusso zajął dopiero czwarte miejsce. Tym samym sytuacja Markovsky'ego w tabeli robiła się coraz lepsza - do Singapuru przyjeżdżał z ponad 40-punktową przewagą nad braćmi jeżdżącymi dla Ferrari. Szymusso i Kubusa nie zamierzali jednak tak łatwo odpuścić, gdyż dla nich walka z kierowcą McLarena nie miała znaczenia wyłącznie sportowego. Po wydarzeniach w USA było to coś więcej. Zdawali sobie jednak sprawę, że to jest ostatni dzwonek i za chwilę może być za późno na reakcję. Szansy upatrywali w torze Marina Bay - dla nich wręcz wymarzonym, dla Markovsky'ego - niekoniecznie. Z ciekawostek możemy dodać, że w międzyczasie, czyli podczas wyścigu w Japonii, w lidze zadebiutował jej późniejszy mistrz - Tarask. Jego początki nie były jednak idealne i na Suzuce wywalczył skromny jeden punkcik.
Faworyci
Choć Markovsky mówił, że tor w Singapurze nie jest jego wymarzonym, to i tak był uważany za kandydata do wygranej, a i on sam bardzo chętnie utarłby nosa duetowi braci, którzy nie kryli się z tym, że przyjeżdżają na nocną jazdę z ogromną radością i nadzieją. Gdyby ówczesny lider generalki wygrał na obiekcie, na który czekali jego rywale, mógłby to dla nich być cios w splot słoneczny i tym samym - sprawa mistrzostwa zostałaby praktycznie załatwiona. Szymusso zdawał się tym nie przejmować i w spokoju się przygotowywał do tego wyścigu, natomiast w Kubusie się gotowało. Założyciel ligi marzył o tytule i liczył, że w swojej lidze w końcu będzie miał na to wielką szansę, a tymczasem - niby dojeżdżał na podium, ale brakowało mu czegoś ekstra, nie pomagał sobie także błędami w kwalifikacjach, które wynikały z presji. Pozostali kierowcy raczej skupiali się na walce o pierwsze miejsce poza podium. TiDiEj przyjechał do Singapuru z - mówiąc brzydko - pełnymi gaciami. Wtedy był jeszcze bardzo młodym zawodnikiem, który na ciasnych, ulicznych torach nie czuł się komfortowo, co zresztą zostało mu trochę do dzisiaj. Luis Garcia nie miał tak mocnego tempa, mógł liczyć tylko na pomyłki innych. Do rywalizacji w Japonii powrócił jego zespołowy kolega, ale widać było, że Matif6124 nie jest tak szybki, jak na początku. Niewiadomą był After, który na Suzuce miał przerwę, podobnie jak Gold, który tym samym - dopiero na tym torze miał odbyć karę startu z pit-lane z USA. Pozostali kierowcy pojawili się na ulicach Singapuru z obawami. Ciasne ulice działały im na wyobraźnię i obawiali się nie tylko swojej dyspozycji, ale także tego, czy nie przeszkodzą innym.
Wyścig
W treningu Szymusso potwierdził, że czuje się tu świetnie, ale Markovsky był raptem 0,1 sekundy za nim. Na trzecim miejscu znalazł się natomiast Kamillo99, którego coraz lepsza forma zdawała się być efektem pracy i otrzymywaniem setupów od innych kierowców. To po części była prawda, niemniej kierowca z Małopolski czasem dość swobodnie traktował limity toru. Ponadto, po czasie okazało się, że ówczesny kierowca Toyoty występował w roli szpiega i setupy, które otrzymywał od duetu braci, dostawali także inni zawodnicy, w tym Markovsky. To wyszło jednak dopiero po długim czasie, niemniej - dużo mówiło na temat tego, jak ceniono umiejętności Kubusy i Szymussa i że szukano wszelkich dostępnych środków, by im dorównać. Luis i Matif mieli bardzo podobne tempo i byli nieznacznie szybsi od Taraska, który jednak ostatecznie nie wziął udziału w walce o punkty. Słabe tempo zaprezentowali After, Extremento i Sorontar. Dzień później zobaczyliśmy trzynastu kierowców, przy czym After nie jechał w kwalifikacjach. W Q1 Ferrari i TiDiEj wykręcili po jednym kółku i odpoczywali. Markovsky nie szalał, a awans do Q2 wywalczył jeszcze duet Toro Rosso i trochę niespodziewanie Barti. Kwalifikacje to była już walka na żyletki. Najpierw Markovsky postawił wysoko poprzeczkę i czekał, co zrobią jego rywale. Bracia przez jakiś czas nie mogli się wstrzelić, ale w decydującym momencie Szymusso popisał się rewelacyjnym rezultatem i pozostało mu czekać, co zrobi jego brat. Ten do pewnego momentu jechał jeszcze szybciej, ale w końcu popełnił błąd i został z trzecim czasem, co kompletnie wyprowadziło go z równowagi. TiDiEj, zgodnie z przypuszczeniami, nie miał na tym torze podjazdu do pierwszej trójki i musiał walczyć z duetem Toro Rosso, który w kwalifikacjach pokonał.
Obawiano się o start wyścigu, gdyż wszyscy wiemy jak wyglądają pierwsze zakręty toru Marina Bay. Jednak poza tym, że Kamillo potraktował strzałem w tył Bartiego, był zupełny spokój. Tradycyjnie Markovsky zaliczył dużo lepszy start od pozostałych, co powodowało kolejną irytację u kierowców Ferrari, którzy nie wiedzieli, dlaczego przegrywają wszystkie starty. Dowiedzieli się dopiero po tym wyścigu od Luisa Garcii - na F1 Challenge najlepszym pomysłem był wyłączanie automatycznej skrzyni biegów na polu startowym, po czym gdy światła gasły, włączenie automatu. Tym samym Markovsky prowadził i na początku był najszybszy na torze, utrzymując bezpieczną przewagę nad rywalami. TiDiEj zaliczył kontakt z Matifem, który spadł na koniec stawki, a potem - sam się obrócił pod koniec okrążenia. Szybko bolidy rozbili Kamillo i Scorpion, dla którego był to ostatni występ w sezonie. Na starcie świetnie odnaleźli się Luis i Sorontar, szczególnie ten drugi przebił się z dalszej pozycji. I jechał dobrze, ale co z tego, skoro musiał opuścić serwer po pięciu okrążeniach - nie pierwszy raz stracił w dziwnych okolicznościach szanse na duże punkty. Po chwili okazało się, że kierowcy mają różne pomysły strategiczne - czołówka jechała na trzy pit-stopy, podczas gdy Luis i After postanowili ryzykować na dwa. Szymusso zjechał później od Markovsky'ego i Kubusy i tylko na tym stracił, po czym obrócił się. Wydawało się, że młodszy z braci może zapomnieć o wygranej, ale okazało się, że ta sytuacja podziałała na niego odwrotnie. Od tego momentu Szymusso złapał kosmiczne tempo i jechał jak w transie. Do tego zaczęła mu pomagać sytuacja na torze. Markovsky i Kubusa natknęli się na Aftera, doszło do zamieszania i Kubusa wyprzedził kierowcę McLarena, ale po chwili wszystko spartaczył obrotem. Tragicznie jechał TiDiEj. Doprowadził do drugiej kolizji z Matifem, a potem przekroczył prędkość w alei serwisowej.
Podczas pierwszych postojów kierowcy Ferrari dotankowali bolid. Markovsky zrobił to dopiero na drugim i to był jego błąd. Szymusso dogonił go, a potem obaj znów napotkali na drodze Aftera. Ten nie chciał im przeszkadzać, ale tak zbierał się do przepuszczenia, że doszło do kontaktu między nim, a Markovskym. Szymusso nie omieszkał z takiego prezentu skorzystać i objechał obu zawodników. Potem kontynuował swoją fantastyczną jazdę i było jasne, że jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, to wygra wyścig. Luis bowiem nie miał tak dobrego tempa, by mimo mniejszej liczby postojów mógł realnie myśleć o zatrzymaniu kierowcy Ferrari, zresztą - ten dogonił rywala z Toro Rosso, zanim jeszcze odbył pit-stop. W tylnej części stawki TiDiEj z Matifem zderzyli się po raz trzeci, w czym udział miał też Gold, który akurat jechał bardzo dobry wyścig. Zwycięzca pierwszego ligowego wyścigu koziołkował i nie był w stanie kontynuować jazdy. Z wyścigu wcześniej odpadł natomiast Barti. W końcówce przyspieszył Kubusa, który zbliżył się do Marovsky'ego. Po ostatnich postojach obaj musieli jeszcze wyprzedzić Luisa, ale różnica opon zrobiła swoje i kierowca Toro Rosso nie miał się czym bronić. Na ostatnim kółku Kubusa był już tuż za Markovskym, jednak ten nie popełnił żadnego poważnego błędu, a miejsca na atak za bardzo nie było. Sam Kubusa z kolei, choć był niepocieszony obrotem spraw, nie zamierzał strugać wariata i robić czegoś szalonego. Tym samym - pozostał na trzecim miejscu. Luis dojechał czwarty, potem After, natomiast szóste miejsce zajął Extremento, który totalnie nie miał tempa i nie czuł się komfortowo na tym torze, ale uniknął poważnych wpadek w przeciwieństwie do rywali i taki wynik był dla niego powodem do zadowolenia. Siódmy dojechał Gold, zaś TiDiEj wycofał się z rywalizacji dwa okrążenia przed końcem. A wygrał Szymusso, który pokazał jak reagować na popełnione błędy - w drugiej części wyścigu jechał fenomenalnie i wygrał z ponad 20-sekundową przewagą.
Po wyścigu
Gdy rywalizacja dobiegła końca, było raczej spokojnie. Gold zaliczył udany wyścig, toteż do nikogo nie miał pretensji, co zdarzało się raz na kilka wyścigów. Natomiast kierowcy, którym powinęła się noga, raczej nie byli skorzy do wylewania swoich żali publicznie. Złość, po raz pierwszy tak duża w sezonie, ogarnęła Markovsky'ego, który, delikatnie mówiąc, nie był pocieszony sytuacją z Afterem. Sam jednak też wiedział, że nie rozegrał tego wyścigu strategicznie tak, jak trzeba. Względny spokój mógł jednak zachować - wszak mieliśmy połowę sezonu, a jego przewaga nad Szymussem wynosiła 41 punktów. Tak wyraźna przegrana zachwiała jednak nieco pewnością siebie lidera generalki, który zauważył niesamowitą motywację w obozie Ferrari. Wprawdzie Kubusa chodził niezwykle nabuzowany i wściekły tym, że sezon się zupełnie nie układa po jego myśli, różnica polegała jednak na tym, że umiał zagryźć zęby i poświęcić swój interes dla dobra zespołu. Przyszłość pokazała, że nie każdy to potrafił - wystarczy przypomnieć duet Patrique2001 - Barti. Tym samym - wkrótce siły zostały skierowane na Szymussa, który zaczął się rozkręcać, a Kubusa zaczął robić wszystko, by pomóc bratu. To było widać szczególnie w kolejnym wyścigu w Bahrajnie, gdzie starszy puścił młodszego, co mocno zdenerwowało Markovsky'ego. On na takie wsparcie nie mógł liczyć. Tym samym pójście samemu na wojnę z tak zgranym duetem było strzałem w kolano. Szybko okazało, że siła braci jest niesamowita, a Szymusso - licząc od Singapuru - wygrał cztery z pięciu następnych wyścigów i odrobił lwią część strat w punktacji, stawiając Markovsky'ego w szachu. Kierowca McLarena po raz pierwszy znalazł się pod presją, a walka o mistrzostwo była dla niego nową sytuacją. Do tego przyspieszali inni kierowcy i zaczęło z jego perspektywy wyglądać to nieciekawie. Jak widać - Singapur miał niebagatelne znaczenie dla losów rywalizacji o mistrzostwo w pierwszym sezonie.
Ale nie tylko z perspektywy walki o mistrzostwo ten wyścig był szczególny. Tak naprawdę to właśnie po rywalizacji w Singapurze w kierowcach zrodziła się pewność, że ten sezon zostanie przeprowadzony w całości. Przypomnijmy - spora część uczestników pierwszego sezonu nie doświadczyła wcześniej jazdy w pełnym sezonie. Przodek ligi, F1CH-world robiła trzy podejścia (a po założeniu ExtremeF1 nawet jeszcze następne dwa) i każde kończyło się przedwcześnie. Tutaj jednak wiele czynników złożyło się na to, że liga szła w dobrym kierunku. Po pierwsze - determinacja Kubusy. On także miał pewne rachunki do wyrównania z rolą założyciela ligi, którą pierwszy raz podjął kilka lat wcześniej. Nie udało mu się dokończyć sezonu. Poza tym - chciał pomóc tym, którzy jeszcze pełnego sezonu nie przejechali. Po drugie - jasny podział obowiązków w administracji. Dzięki temu nie było problemów z pisaniem newsów oraz organizacją wyścigów, dzięki czemu nie wszystko było skupione na jednej osoby. Po trzecie - wyciąganie wniosków z przeszłości. Organizowanie wyścigów w różnych terminach, a nie tylko w weekendy, dodatkowo - po konsultacjach z zawodnikom okazało się strzałem w dziesiątkę. Do tego integracja członków ligi na Slacku. Dzięki temu - w wyścigach zawsze była zapewniona przyzwoita frekwencja, dzięki czemu ściganie było ciekawsze. Gdy ludzie zobaczyli, że to ma sens i po dziewięciu wyścigach nie tylko to wszystko się nie pogarsza, ale idzie w dobrą stronę - mieli pewność, że w końcu się uda. GP Singapuru było w tej kwestii przekroczeniem rubikonu.
Tak o to przypomnieliśmy sobie kolejny wyścig, który jest ważną częścią naszej historii. Wszyscy, którzy przeczytali powyższy tekst, dziękuję bardzo za uwagę i poświęcony czas. Mile widziane oceny, dyskusja, jakieś własne wnioski, czy przemyślenia na temat opisanego tutaj wyścigu. Kolejne wspomnienia - pojawią się już niebawem. Tymczasem - zachęcam do dalszego śledzenia naszej strony, kanału ligowego, oraz wspólną zabawę w kolejnych zmaganiach, które czekają nas w bieżącym sezonie. Poniżej - wyniki, oraz skrót z wyścigu o GP Singapuru w pierwszym sezonie. Teraz to wszystko. Pozdrawiam, Kubusa96.
Na forum rozpisany został plebiscyt the best of ExtremeF1. Zapraszam serdecznie do głosowania
Kubusa96
15-06-2022 00:17
UWAGA! Konieczne było dodanie nowych torów na ExLM. Są w downloadzie. Terminarz eventu jest na forum
Kubusa96
11-06-2022 23:18
W downloadzie jest dostępny mod na eventy benefisu ligowego rozgrywane na platormie rFactor. Natomiast na forum jest lista zgłoszeniowa na Extrimową Ligę Mistrzów
Kubusa96
08-06-2022 18:04
W downloadzie jest dostępny mod na 1. event naszego ligowego benefisu, rozgrywanego na F1 Challenge
Kubusa96
08-06-2022 18:04
Zapraszam do głosowania w ligowym plebiscycie po sezonie XII, szczegóły w temacie na forum